piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 22

-Co do cholery ona tutaj robi ?

Jej słowa wstrząsnęły mną i sama nie wiedziałam co zrobić. Stałam i wpatrywałam się w nią nie potrafiąc wypowiedzieć głupiego słowa. Wiedziałam,że mnie nie zaakceptują ale nawet nie dali mi na to szansy tak po prostu zostałam stracona na starcie. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Justina,która był tak samo zdziwiony,przestraszony jak ja tylko,że on w porównaniu do mnie patrzył na własną mamę z obrzydzeniem,brakiem szacunku tak jakby chciał spojrzeniem wyrazić co czuje.

- Justin to nic po prostu - sama nie wiedziałam co powiedzieć więc jedynie wzięłam jego rękę i odciągnęłam ale on odepchnął ją energicznie. Był zły i to strasznie zły a wkurzony Justin nie wróżył nic dobrego. Jego mama mnie zraniła ale mimo wszystko nie chciałam żeby się przez to kłócili przecież to jego rodzina, chciałam jedynie odejść stamtąd i zapomnieć o tym upokorzeniu.

-Jak możesz tak się do niej odzywać ? Mówisz do mojej dziewczyny a nie do śmiecia - warknął a jego matka osłupiała i zauważyłam,że w jej oczach pojawiły się łzy.Podeszła bliżej do niego wcale nie zwracając na mnie uwagi,jakby mnie tam nie było.

-Synku przecież mówiliśmy ci,że masz jej nie szukać - powiedziała i odwróciła głowę zakrywając usta dłonią. Z jej oczu wyleciało kilka pojedynczych kropel.

-Mamo ja ją kocham - powiedział opanowując ton głosu.

-Jak to ją kochasz ? - powiedziała niemalże krzycząc.

-Kocham ją i jeżeli mam wybierać między mną a wami wybiorą ją - powiedział i złapał mnie za rękę pociągając w kierunku samochodu.

-Nie Justin nie możesz to twoja rodzina - wyszeptałam do niego.

-Teraz ty jesteś moją rodziną - powiedział mocniej ściskając moją dłoń.

Usłyszałam kroki za sobą i poczułam jak ktoś chwyta moje ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam matkę Justina. Jej idealny makijaż rozmył się tak,że pod oczami miała czarne plamy.

-Nie proszę zostańcie, przepraszam - powiedziała tak jakby zmuszali ją do tego bo w sumie to racja. Nie chciała tego dlatego jej przeprosiny wcale na mnie nie zadziałały ale wiedziałam,że muszę zrobić wszystko dla Justina i nie mogłam być powodem jego kłótni z rodziną.

-W porządku - powiedziałam w jej kierunku.

Justin spojrzał na mnie jakby nie był pewny czy dobrze robię. Spoglądał na mnie i na swoją mamę zakłopotany.

-Mel wiesz,że nie musisz się na nic zgadzać nie po tym jak cię potraktowała - mówił do mnie ale patrzył na swoją mamę próbując pokazać jej,że mimo tego,że się zgadzamy to ona postąpiła źle.

-Kochani proszę trochę się uniosłam ale proszę kolacja stygnie chodźcie - przełknęła głośno ślinę i poszła w kierunku domu. Justin ścisnął moją dłoń i poszedł za nią.

Dom jego rodziców naprawdę robił wrażenie. Wszędzie były marmurowe płytki i obrazy na ścianach,które dodawały mu przyjemniejszego wystroju. Meble miały złote dodatki, nie był to nowoczesny dom ale wszystko miała tu swoje miejsce i na pewno było zaprojektowane przez architekta wnętrz. Weszliśmy do salonu i zobaczyłam tatę Justina stojącego do nas tyłem ze szklanką whisky w ręku. Odwrócił się i uśmiechnął.

-Co tak długo ? - zapytał ale nagle jego wzrok padł na mnie i jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił. Nie był wściekły jak w przypadku pani Bieber ale na pewno nie był to zadowolony raczej zmieszany moją obecnością. Podszedł do nas uważnie się we mnie wpatrując.

-A to zapewne pani Waldrof - powiedział i uścisnął moją dłoń.

-Tak po prostu Melani - odpowiedziałam miło trochę zdziwiona jego reakcją i tym,że on także mnie znał.

-Jeremy - powiedział i posłał mi lekki uśmiech wciąż się we mnie wpatrując - synu - zwrócił się do niego i wymienił uścisk dłoni typowy dla facetów.

Poszliśmy do stołu i usiedliśmy na swoich miejscach. Wszędzie było pełno różnego jedzenia a kobieta która służyła za pomoc domową co chwilę donosiła nowe dania. Upiłam łyk wody, czułam jak zasycha mi w ustach ze stresu. Jego rodzice ciągle się we mnie wpatrywali a ja nie wiedziałam czemu.

-Jedzcie - pan Bieber podał nam jedzenie. Nałożyłam sobie niewiele na talerz bo byłam tak zestresowana,że nie byłam w stanie niczego przełknąć.

-Więc jak się poznaliście ? - jego mama powiedziała biorąc kęs sałatki do ust. Byłam zdziwiona jak świetnie potrafi udawać,że wszystko jest w porządku, jej głos się trząsł.

-Pomogłem jej - Justin odpowiedział i posłał mi uśmiech.

-Tak słyszeliśmy twoją historię,bardzo nam przykro nikt nie zasługuje na takie coś -  Jeremi posłał mi kojące spojrzenie.

-Tak to było dla mnie trudne - powiedziałam próbując powstrzymać emocje - Przepraszam,że o to pytam ale skąd państw mnie znają ? 

Zauważyłam,że wymieniają ze sobą dziwne spojrzenia. Siedzieliśmy sporo w ciszy zanim tata Justina postanowił się odezwać.

-Było sporo informacji w prasie, mediach - powiedział ale wydawało mi się,że nie mówił mi całej prawdy.

-Rozumiem, przepraszam po prostu - nie wiedziałam co tak właściwie miałam na myśli. Pani Bieber nie zareagowała by tak gdyby znała mnie tylko ze słyszenia coś musiało być na rzeczy a słowa Alexa,że rodzice Justina coś wiedzą wciąż były ze mną.

-W porządku zdziwiło cię to rozumiemy - powiedział w moim kierunku.

-Jak było w Paryżu - Patti, mam Justina zapytała nie patrząc na mnie.

-Świetnie przydało nam się trochę luzu, zwiedziliśmy wszystko i dzieci były zadowolone myślę,że one naprawdę was potrzebują szczególnie Jaxon on za wami tęskni - Justin odpowiedział rzucając im rozczarowane spojrzenie.

-Justin rozumiesz,że mamy dużo pracy i przecież są u nas cały czas tylko czasami zostają u cioci - jego mama powiedziała jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

-Niby tak ale dla nich to i tak za mało oni was potrzebują i Jaxon powiedział mi,że chciałby spędzać za wami więcej czasu - zauważyłam,że w jego oczach zbierają się łzy które próbował ukryć.

-Jest jeszcze za mały żeby wszystko rozumieć - Jeremi wtrącił się.

-Nie prawda on dorósł i naprawdę rozumie sporo i potrzebuje was bardziej niż wcześniej - powiedział.

-Zrobimy wszystko żeby spędzić z nimi jak najwięcej czasu, obiecuję - tata Justina powiedział próbując go pocieszyć i też trochę uspokoić.

-Mam nadzieję - Justin wziął kęs potrawy i popił dużym łykiem wina.

-A ty Melani jak sobie radzisz ? - skierował się do mnie.

-Dobrze dzięki Justinowi wreszcie czuję,że mam rodzinę i mam na kim polegać - powiedziałam posyłając mu uśmiech.

-Zrobiłbym wszystko dla niej,żeby ją chronić - Justin spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech.

Mama Justina wstała i zabrała ze sobą butelkę robiąc hałas. Była zła ale wiedziałam,że zaraz wymyśli odpowiednią wymówkę. Nie mogła słuchać jak Justin mówi mi te miłe słowa.

-Przyniosę wina - powiedziała i poszła w kierunku kuchni.

-Pójdę do niej na chwilę,chciałbym jej coś powiedzieć - Justin również wstał posyłając mi spojrzenie mówiące ,,dasz radę ". Mrugnęłam oczami znacząco i dałam znak,że spokojnie może iść. Zostałam sama z tatą Justina ale nie był on dla mnie tak zły jak mama więc chyba nic się nie stanie jak zostanę z nim sama.

-Wiesz Melani Pattie bywa zaborcza ale to tylko dla tego,że martwi się o Justina ona ona naprawdę go kocha - powiedział kiedy Justina już nie było.

-Wiem i rozumiem to - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.

-Słyszałem też co powiedziała ci kiedy cię zobaczyła i chcę żebyś wiedziała,że przepraszam cię za nią to nie powinno się stać - powiedział poważnie.

-To nic naprawdę ja tylko wie pan zastanawiam się czy gdyby pani Bieber znała mnie jedynie z telewizji czy właśnie tak zareagowała by na moją obecność - wiem,że nie zachowałam się zbyt kulturalnie ale musiałam znać prawdę a coś podpowiadało mi,że on może mi mi pomóc. Oparł się na krześle i spojrzał na mnie grzebiąc w talerzu.

-Masz rację to nie do końca tak ale nie jestem pewny czy powinienem ci to powiedzieć - przełknął głośno ślinę wyraźnie zakłopotany.

-Zbyt długo żyłam w kłamstwie - powiedziałam i nachyliłam się bliżej niego.

-Wiesz zanim ja i Patti się ożeniliśmy ja i twoja matka spotykaliśmy się - jego słowa trochę mnie zdziwiły.

-Nie wiedziałam ale to nie jest nic złego dlaczego po prostu pan mi nie powiedział ? - zapytałam próbując drążyć temat.

-To jeszcze nie wszystko my spotkaliśmy się kilka razy już po naszym małżeństwie. Kocham Patti i jest światłem w moim życiu ale twoja matka była również cudowną osobą i wierzę,że bylibyśmy dobrymi przyjaciółmi gdyby to się nie wydarzyło - powiedział ledwie słyszalnie.

-Czy pana żona się o tym dowiedziała ? dlatego tak zareagowała - zaczęłam łączyć fakty.

-Tak ona odkryła nasz romans i postanowiła mi wybaczyć ale uraz został i kiedy zobaczyła jak Justin oglądał twoje zdjęcie w gazecie zdenerwowała się bo jesteś córką kobiety którą kochałem - naprawdę to powiedział kochał moją matkę. Zaczynam rozumieć poniekąd mamę Justina jestem córką osoby z którą zdradzał ją mąż to musi boleć ale to nie powód do nienawiści.

-Czu Justin o tym wie ? - zapytałam.

-Nie my nigdy mu o tym nie mówiliśmy - powiedział.

-Dobrze ja też zachowam to dla siebie - powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.

-Nie Melani myślę,że powinnaś zrobić co uważasz i tak już długo kłamaliśmy zrób co uważasz ale musisz wiedzieć,że to może zranić naszego syna a tego bym nie chciał - powiedział i poczułam ukłucie w sercu.Kochali go i to faktycznie mogłoby go zdenerwować,że jego rodzice tyle lat ukrywali prawdę. Sama nie wiem co powinnam zrobić.

-Obiecuję,że nie zrobię nic co postawiłoby waszego syna przeciwko wam - powiedziałam i usłyszałam jak Justin z mamą wracają do środka. Posłałam ostatnie spojrzenie Jeremiemu i spojrzałam na Justina,który widocznie był zdenerwowany tym,że tak długo zostawił mnie samą.

-Wszystko w porządku ? - szepnął mi do ucha. Kiwnęłam głową a on usiadł obok mnie. Poprawiłam włosy i wzięłam łyk wina.

-Justin radzisz sobie z interesami w firmie ? Słyszałem ostatnio o jakiś problemach - zauważyłam zdenerwowanie na twarzy Justina.

-Tak mieliśmy problemy z Dowsonami ale już wszystko załatwiłem - odpowiedziałam zwięźle.

-Mam nadzieję, oni i tak już długo zagrażali firmie - powiedział.

-Właściwie to dzięki Mel, znała się z Alexem i złagodziła sprawę - widziałam,że ciężko mu było o tym mówić.

-O naprawdę ? - Jeremi wydawał się tym zaciekawiony.

-Pomagał mi w szpitalu - powiedziałam krótko.

Usłyszałam dzwonek telefonu który należał do Justina. Wyciągnął iphona z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.

-Apropo pracy - Justin odebrał i oddalił się trochę od stołu. 

Wzięłam kolejny łyk czując,że powoli kręci mi się w głowie od nadmiaru wina. Justin wrócił do stołu.

-Będziemy musieli się zbierać. Nate potrzebuje mojej pomocy - powiedział patrząc na mnie.

Wstałam od stołu wsuwając krzesło i podeszłam do jego rodziców.

-Miło mi było państwa poznać - uściskałam ich dłonie i posłałam uśmiech.

-Nam ciebie również,do zobaczenia - tata Justina uścisnął mnie przyjaźnie. 

Kiedy wyszliśmy z domu poczułam chłód. Było już całkiem późno. Wsiedliśmy do limuzyny i pojechaliśmy w kierunku domu.

-Przepraszam za to Mel, to nie powinno się zdarzyć - Justin zwrócił się do mnie kładąc rękę na moim kolanie.

-Jest dobrze Justin to nic poza tym twój tata był dla mnie bardzo miły - uśmiechnęłam się próbując go pocieszyć.

-Jesteś cudowna - powiedział i musnął moje usta.

-Nie jedziemy do biura ? - zapytałam przypominając sobie o jego rozmowie.

-Tak właśnie nie mówiłem przy rodzicach ale Nate chce żebym poleciał do Portland już dzisiaj to jedyny lot w najbliższym czasie i nie chciałbym cię zostawiać ale to tylko na dwa maks trzy dni.

-W porządku kochanie dam sobie radę, leć - powiedziałam uśmiechając się tak naprawdę nie chciałam żeby wyjeżdżał ale musiałam przyzwyczaić się do tego,że pracuje a to wiąże się z wyjazdami.

Podjechaliśmy pod hotel. Weszliśmy do mieszkania i od razu zdjęłam z siebie szpilki rzucając się na kanapę. Mam dość tego dnia i marzę jedynie o tym żeby pójść spać. Justin wbiegł na górę i słyszałam,że otwiera szafę więc pewnie pakuje rzeczy. Zajęło mu to dosłownie chwilę. Zbiegł ze schodów i poszedł do łazienki wrzucając do torby kosmetyki. Podszedł do mnie rzucając walizkę i pocałował mnie namiętnie gładząc kciukiem mój policzek.

-Widzimy się wkrótce księżniczko - szepnął.

-Widzimy się wkrótce - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przygryzając wargę.

Justin's POV

Nienawidziłem jej okłamywać ale co miałem powiedzieć,że jadę żeby spotkać się z ludźmi którzy udawają że są nią to nie byłby dobry pomysł. Wyszedłem z domu zły na siebie,że musiałem ją okłamać ale robię to dla niej i to po prostu było konieczne. Wsiadłem do limuzyny która miała mnie zawieść prosto na lotnisko. Nate miał lecieć ze mną bo póki co w firmie był spokój a ja potrzebowałem wsparcia. Kiedy podjechaliśmy pod lotnisko czekał już na mnie. Lecieliśmy prywatnym samolotem więc nie musieliśmy przechodzić ten głupiej odprawy i sprawdzania dokumentów. Do Portland leciało się jedynie pół godziny.

-Wiesz gdzie jechać ? - Nate zapytał pijąc szampana,którego ja odmówiłem.

-Wiem mam adres tej dziewczyny - powiedziałem pokazując mu kartkę.

-Stary to chore po co ktoś miałby się pod nią podszywać ? - zaśmiał się z kpiną.

-Nie wiem dlatego tam lecę - powiedziałem jakby to było oczywiste.

-Może to jakaś niezła laska - powiedział unosząc do góry brwi.

-Nie ważne, jest oszustką - splunąłem

-Dobra stary tylko żartowałem przecież jej nie wyrucham - powiedział i uśmiechnął się. Przewróciłem oczami powoli żałując,że go tam zabrałem. 

Kiedy wylądowaliśmy złapaliśmy taxówkę która miała zabrać nas prosto pod hotel w którym mieliśmy rezerwację. Już wcześniej bywałem w Portland główne w interesach więc to miast nie było mi całkiem obce. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do naszych pokoi. Było późno więc nie było sensu teraz szukać tego domu. Zdjąłem ubrania i poszedłem do łóżka w bokserkach. Zgasiłem światło i próbowałem zasnąć.

***
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek była dopiero szósta rano a jedyna osoba która mogłaby to robić był Nate. Wstałem wkurzony i podszedłem do drzwi tak jak spałem nie miałem zamiaru się ubierać skoro zaraz miałem wrócić do łóżka. Otworzyłem energicznie drzwi i ku zdziwieniu zobaczyłem przed drzwiami niską brunetkę,która posyłała mi sarkastyczny uśmiech.

-Przepraszam to chyba pomyłka - powiedziałem do niej zdziwiony jej obecnością.

-Nie to nie jest pomyła,Justin prawda ? - powiedziała obczajając mnie i weszła do środka mimo że jej nie zapraszałem. Szybko założyłem na nie siebie  spodnie.

-Przepraszam ale kim jesteś ? - zapytałem zirytowany tym,że obca osoba chodzi po moim pokoju.

-Melani Waldorf miło mi - powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę.


Mamy kolejny rozdział ! Przepraszam za nieobecność wiem,że się zaniedbuję ale ostatnio mam tyle rzeczy do zrobienia,że nie znajduję czasu na pisanie. Mam nadzieję,że wam się spodoba. 

Czytasz = Komentujesz 


instagram : paulinaborek 

xoxo Paulina



1 komentarz

Szablon by Devon