poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 21

Odwróciłam się i usłyszałam trzask tłuczonego szkła. Justin klęknął i próbował pozbierać szklankę którą przed chwilą upuścił. Wzdrygnęłam się i podbiegłam do niego próbując mu pomóc. Uklękłam obok niego i zbierałam kawałki szkła. Ręce mi się trzęsły a świat wokół mnie lekko wirował. Złapałam się Justina próbując odzyskać równowagę. Podtrzymał mnie i chwycił za ramię.

-Mel w porządku ? - zapytał zmuszając bym na niego spojrzała.

-Tak jasne tylko trochę mi słabo - powiedziałam próbując złapać oddech.

Obraz przed oczami stawał się coraz bardziej rozmazany. Próbowałam zbierać szkło ale Justin złapał mnie za ręce i odciągnął.

-Zostaw to - powiedział próbując mnie uspokoić - powinnaś odpocząć i jutro dokończyć tą rozmowę.

- Powiedziałam,że nic mi nie jest - krzyknęłam i podniosłam się.

Poczułam,że nogi odmawiają mi posłuszeństwa i podłoga faluje pode mną. Obróciłam głowę i już miałam upaść kiedy poczułam pod sobą ręce Justina. Byłam tak zmęczona,że nie byłam wstanie mu się sprzeciwiać. Pozwoliłam,żeby zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku. Delikatnie przykrył mnie kołdrą i podał szklankę wody,która zawsze stała na szafce obok.

-Napij się - powiedział przykładając mi ją do ust.

-Potrafię sama pić - powiedziałam i próbowałam wziąć od niego szklankę.

-Ostatnim razem miałem rację więc wole nie dawać ci nic do ręki póki nie odpoczniesz a teraz napij się woda dobrze ci zrobi - powiedział i przybliżył mi szklankę do ust. Wzięłam kilka łyków i oparłam głowę na poduszce.

-Melani nie musisz z nią na razie rozmawiać. Umówię was za kila tygodni dobrze ? -powiedział delikatnie.

-Nie Justin jest w porządku - poczułam jak łzy napływają mi do oczu.

-Mel za dużo przeszłaś nie powinienem był cię do tego zmuszać - powiedział i chwycił moją dłoń.

-Nie, zrobiłeś dobrze,  to co powiedziała ta kobieta - zawahałam się przez chwilę - o pogrzebie rodziców ja  nie powinnam w to wierzyć bo przecież nie żyjemy w filmie ale wiesz co ja w to wierzę bo moja rodzina i tak jest już wystarczająco pokręcona - wyszeptałam i pojedyncza łza spłynęłam po moim policzku. Justin otarł ją swoją dłonią i pocałował mnie w czoło.

-Jestem pewien,że w końcu dowiesz się prawdy, a teraz idź spać musisz odpocząć - powiedział i nakrył mnie kołdrą zgaszając światło i wychodząc z pokoju. Znów zostałam sama a ile razy próbowałam zamknąć oczy za każdym razem widziałam ich ; moich rodziców którzy patrzą się na mnie i śmieją się ze mnie wmawiając jak bardzo słaba się staje.


Justin's POV 

Wyszedłem z sypialni próbując powstrzymać emocje,które kłębiły się wewnątrz mnie. Byłem na siebie wściekły bo pozwoliłem żeby moja dziewczyna usłyszała takie coś z ust kobiety którą widzi drugi raz na oczy to musiało być dla niej okropne. Prawie zemdlała a ja się do tego przyczyniłem. Nie chciałem w to wierzyć bo co to do cholery miało znaczyć,że na pogrzebie była jej trumna takie rzeczy się nie dzieją nie w normalnym świecie. Zbiegłem na dół i zauważyłem,że kobieta wciąż siedzi na kanapie.

-Przepraszam za to nie powinnam od razu o tym wspominać - powiedziała do mnie.

Sam nie wiedziałem co odpowiedzieć.Nie wiedziała jak Mel na to zareaguje więc skąd miała wiedzieć kiedy o tym wspomnieć. Wzdrygnąłem się zdając sobie sprawę,że wpatruje się w nią nic nie mówiąc.

-Przepraszam zamyśliłem się, to nie jest pani wina nie wiedzieliśmy jak Mel na to zareaguje. Ona może wydaje się silna ale tak naprawdę ma słabe wnętrze,które za wiele przeszło a te wszystkie informacje to chyba za wcześnie - powiedziałem patrząc w podłogę. Kobieta wstała i podeszła do mnie stając naprzeciw.

-Nie chłopcze ona zasługuje na prawdę. Powinnam była powiedzieć jej to dużo wcześniej ale zabronili mi i ja po prostu nie wiedziałam jak to zrobić ale kiedy ją zobaczyłam moją małą dziewczynkę z tobą wiedziałam,że zasługuje na prawdę - powiedziała. Podniosłem głowę patrząc na nią. Jak dla mnie to też było za dużo sam nie wiedziałem w co wierzyć i co do cholery jest nie tak z jej rodziną.

-Kto pani zabronił ? I co to wszystko ma znaczyć bo ja już sam nie wiem w co mam wierzyć - powiedziałem podnosząc ton głosu.

-Za dużo rzeczy jest do wyjaśnienia - powiedziała spuszczając głowę.

-To niech mi je pani wyjaśni one mogą skrzywdzić Mel ale ja jestem bardziej odporny wyjaśnię jej to kiedy będzie gotowa - powiedziałam nieco nachalnie.

-Chłopcze ja również nie jestem w stanie powiedzieć wszystkiego ale musisz wiedzieć,że jej rodzice nie chcieli umrzeć i to co wie Mel to kupa kłamstw które kazano jej wmawiać. Nie tylko ja żyję Mel ma jeszcze wielu członków rodziny ale oni nawet nie wiedzą - zatrzymała się i nie chciała powiedzieć nic więcej.

-Co takiego, błagam powiedz mi - powiedziałem rzucając rękami.

-Nie powinnam - powiedziała zmieszana.

-Zależy pani na Mel prawda ? A jeżeli to ma jej pomóc to muszę wiedzieć - krzyknąłem ale momentalnie zniżyłem ton głosu żeby jej nie wystraszyć.

-Posłuchaj mnie bo to trudne - wzięła głęboki wdech - Jej rodzina myśli,że ona żyje ale nie wiedzą,że to ona.

-Co masz na myśli ? - powiedziałem nie rozumiejąc jej słów.

-Czyli,że jej ciocia i wujek myślą,że adoptowali ją z domu dziecka a tak naprawdę to nie jest ona - powiedziała tak szybko,że ledwo mogłem ją usłyszeć.

Musiałem kilka razy powtórzyć sobie to zdanie w głowie zanim zacząłem rozumieć. Ktoś podaje się za Mel kiedy ona całe życie siedziała w psychiatryku myśląc,że nie ma rodziny żadnych bliskich to chore, nienormalne. 

-Kto ? kto się za nią podaje i dlaczego ? - krzyknąłem kiedy emocje wzięły nade mną górę.

-Słuchaj Justin ciężko to wyjaśnić i nie ja powinnam to zrobić. Myślę,że powinieneś się z nimi spotkać i to oni powinni ci to wyjaśnić - wyciągnęła kartę z torebki i zapisała na niej adres podając mi ją.

-Portland ? - przeczytałem nazwę miasta.

-Tak to tam się wszystko zaczęło - powiedziała i  poszła w kierunku drzwi.

-Bądźcie silni i proszę nie zostawiaj jej zasługuje na ciebie. Jesteś dobrym chłopakiem i na pewno teraz jej się przydasz. Ja mogłam zrobić tylko tyle reszta zależy od was - powiedziała i ubrała płaszcz.

-Dziękuję i tak dużo pani zrobiła - powiedziałem i otworzyłem jej drzwi.

Zostałem sam z kartką w ręku a w głowie miałem tysiące myśli. 


***

Obudziłem się i spojrzałem w jej kierunku. Wciąż spała przytulając się do mnie. Jej delikatna cera była oblana rumieńcami cicho oddychała a jej klatka piersiowa się podnosiła. Musnąłem ustami jej ramię a ona delikatnie się poruszyła i wymruczała coś poruszając głową. Była taka niewinna jakby zapomniała o całym świecie i o tym co się wczoraj przydarzyło.Otworzyła oczy i spojrzała na mnie uśmiechając się.

-Jak się czujesz ? księżniczko - powiedziałem a ona jeszcze bardziej się zarumieniła. Dobrze wiedzieć,że tak na nią działam.

-Dobrze - wyszeptała i wstała dając mi buziaka.

-Tylko tyle ? - powiedziałem śmiejąc się. Zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie mocno dając mi większy dostęp. Nasze języki wspólnie walczyły o dominację kiedy usłyszałem dzwonek telefonu. Oderwaliśmy się od siebie, przewróciłem oczami. Zawsze idealne wyczucie czasu.

-Halo ? - powiedziałem nie patrząc na to kto dzwoni.

-Cześć synku - usłyszałem głos mojej matki co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Wstałem z kanapy szepcząc do Mel,że to moja mama i wszedłem do drugiego pokoju.

-Cześć mamo, coś się stało ? - zapytałem przeglądając się w lustrze i poprawiając włosy.

-Właściwie to tak kiedy miałeś zamiar nam powiedzieć o tobie i Eleonor ? - zatrzymałem dłoń i zamarłem. Skąd o tym wiedziała ? No jasne Eleonor musiała do nich zadzwonić. Myślałem,że da sobie spokój odkąd jest z tym dupkiem Alexem.

-Mamo - nie wiedziałem co powiedzieć - wiesz,że tak naprawdę nigdy jej nie kochałem a kiedy wy wyjechaliście z tymi całymi zaręczynami bałem się powiedzieć wam prawdę.

-Słusznie bo nie tak cię wychowaliśmy, Eleonor to dobra dziewczyna i ten związek był bardzo dobrą rzeczą a teraz dowiaduje się,że jest z tym Dawsonem - powiedziała wkurzona.

-Wiem mamo ale nie obchodzi mnie to bo - zdobyłem się na odwagę by wreszcie jej to powiedzieć - mam kogoś i tak się składa,że ją kocham.

-Co takiego ? Jak to masz kogoś - słyszałem jak krzyczy do taty żeby przyszedł.

-Tak mam i to bardzo dobra dziewczyna jestem pewien,że ją polubicie - powiedziałem pewnie ale wiedziałem,że prawda jest inna nie zaakceptują Melani bo nie jest bogata i nie ma znajomości. Byłem teraz zbyt wkurzony żeby o tym myśleć.

-W porządku więc nie będziesz miał nic przeciwko jeżeli chcielibyśmy ją poznać - powiedziała spokojniej.

-Nie wiem czy to dobry pomysł - jej słowa przywróciły mnie do rzeczywistości.

-Skoro jesteś pewien,że to dobra dziewczyna i że ją kochasz to w czym problem ? - powiedziała,

-Dobrze poznacie się - powiedziałem wreszcie.

-W porządku to zapraszam dzisiaj do nas na obiad.

-Będziemy, do zobaczenia - powiedziałem i rozłączyłem się.

Wróciłem do sypialni i zobaczyłem,że Mel już się wykąpała i przebrała. Ścieliła łóżko kiedy wszedłem, kiedy mnie usłyszała odwróciła się.

-Kto to ? - powiedziała patrząc na telefon.

-Moja mama - powiedziałem niewzruszony a ona przestała ścielić i spojrzała na mnie. Wiedziała jak wyglądała sytuacja między nami.

-I wszystko dobrze ? - powiedziała niepewnie.

-Tak jemy dzisiaj z nimi obiad - odpowiedziałem normalnie.

-Jak to jemy ? - zdziwiła się akcentując słowo jemy.

-Zaprosili  nas na obiad chcą cię poznać - powiedziałem.

-Justin nie mogę wiesz przecież,że oni mnie nie zaakceptują - powiedziała trochę zła.

-Nie kochanie jak cię poznają to cię polubią. Nie mogą cię nie polubić przecież jesteś ideałem księżniczko - powiedziałem i zbliżyłem się do niej całując ją delikatnie.

-Jesteś kochany - powiedziała uśmiechając się.

Jak szybko jestem w stanie zmienić jej humor. Wczoraj była bliska płaczu a dzisiaj śmieje się do mnie i problem staje się tylko kolacja z moimi rodzicami a nie upozorowanie jej śmierci. Nasze życie robi się jeszcze bardziej skomplikowane.

-Co będziemy robić do tego czasu ? - zapytała chwytając moją dłoń.

-Możemy pójść do cental parku i zrobić piknik ? - powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.

-Świetnie więc chodźmy jestem głodna - powiedziała i pociągnęła mnie za sobą do kuchni. Otworzyła lodówkę i zaczęła przeglądać produkty. 

-Chyba będziemy musieli kupić coś po drodze - spojrzałem na to co mieliśmy.

-Tak bo marchewki i mleko to nienajlepsze połączenie - powiedziała i przygryzła wargę.

Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z mieszkania. Poprawiałem włosy w lustrze w windzie zdając sobie sprawę ile razy w ciągu dnia to robiłem ale kto nie chciał by mieć takich włosów.

-I kto tu jest księżniczką - Mel wskazała na mnie,przewracając oczami.

-Ja jestem królem moja droga - powiedziałem uśmiechając się,że wygrałem. Po raz kolejny przewróciła oczami.

-Może byłeś jak byłeś dzieckiem w przedszkolu ale teraz to na pewno nie jesteś - powiedziała śmiejąc się.

-Ty zawsze będziesz - powiedziałem a ona przestała mówić.Chyba za bardzo ją pokonałem. 

Szliśmy chodnikiem kiedy zobaczyliśmy przed sobą wejście do central parku. Przed nim stała drewniana budka z naleśnikami. Podeszliśmy do niej i spojrzeliśmy w menu jeżeli tak można to w ogólne nazwać.

-Czy wasza wysokość ma ochotę na naleśnika ? - zapytałem śmiejąc się.

-Tak z kinderkami - powiedziała stając na palcach przy blacie. Była taka niziutka,że nie sięgała do okienka.

Odebraliśmy nasze naleśniki i poszliśmy do parku. Znaleźliśmy ustronne miejsce bo o tej porze jest tu naprawdę sporo osób. Rozłożyłem koc, usiedliśmy na nim i patrzyliśmy na drzewa jedząc naleśniki.

-Justin rozmawiałeś z tą kobietą jak poszłam spać? - zapytała a ja zdziwiłem się,że chce do tego wracać.

-Nie powiedziałem jedynie,że spotkacie się kiedy indziej - odpowiedziałem.

Nie chciałem jej okłamywać ale nie była gotowa żeby o tym wiedzieć najpierw sam musiałem dobie to poukładać. Robiłem to dla jej dobra więc mam nadzieję,że mi to wybaczy.

-Dobrze - powiedziała szepcząc i oblizując usta z czekolady.

-Jeszcze tutaj - powiedziałem i wytarłem kciukiem czekoladę z kącika jej ust powodując u niej uśmiech. Położyła się na plecach a ja zrobiłem to samo przyciągając ją do siebie. Patrzyła na liście drzew wiszące nad nami.

-Kocham cię - powiedziałem do niej tak po prostu bo czułem,że jestem jej to winien.

-Ja ciebie też kochanie - odpowiedziała bardziej się we mnie wtulając.

Właśnie to lubiłem najbardziej. Momenty w których byliśmy sami bez zbędnych osób i problemów. Tak właśnie powinno wyglądać nasz życie.

***

-Jak wyglądam ? - spytała wchodząc do sypialni.

Była ubrana w śliwkową obcisłą spódnice z wysokim stanem i czarną bluzkę wciągniętą do środka,która nieznaczenia odsłaniała jej dekolt. Oczywiście miała też torebkę z chanel i wiązane buty które nosiła cały czas.

-Wyglądasz świetnie - powiedziałem.

-Jesteś pewien,że twoim rodzicom się spodoba ? - zapytała spoglądając na siebie w lustrze.

-Będzie tobą zachwycona - powiedziałem dając jej buziaka.

-A włosy zostawić takie jak są czy związać ? - próbowała upiąć grzywkę ale wsuwka upadła jej na podłogę.

-Kochanie nie stresuj się wyglądasz cudownie i jesteś piękna bez względu na wszystko - powiedziałem próbując dodać jej otuchy - Idziemy ? 

Kiwnęła głową i poszła ze mną do limuzyny,która już na nas czekała. Wsiedliśmy i pojechaliśmy pod dom rodziców. Chwyciłem jej dłoń i musnąłem jej policzek kciukiem żeby ją jeszcze bardziej uspokoić. Chociaż szczerze to sam byłem kłębkiem nerwów. Wysiedliśmy pod domem. Akurat dzisiaj w Nowym Jorku nie było korków. Zadzwoniłem do drzwi przełykając ślinę. Mama otworzyła drzwi i spojrzała na Mel.

-Co do cholery ona tutaj robi ?


Jest wreszcie rozdział ! Przepraszam za nieobecność :) Mam nadzieję,że wam to wynagrodziłam.

Oficjalny trailer (klik)  - kikajcie łapki w górę :) 

Instagram : paulinaborek

xoxo Paulina




2 komentarze

Szablon by Devon