-Wow Mel wyglądasz cudownie - powiedział obczajając mnie wzrokiem
-Ty również - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.Wziął moją rękę i wyszliśmy przed dom. Szukałam wzrokiem jego auta.
-Dzisiaj nie jedziemy autem - powiedział widząc,że się rozglądam.
Zobaczyłam przed sobą wielką czarną limuzynę z przyciemnianymi szybami. Wyszedł z niej kierowca,elegancko ubrany i otworzył nam drzwi.
-Panie Bieber,panno Waldorf - powiedział i wskazał ręką na drzwi.
Weszliśmy do środka i usiedliśmy na czarnych fotelach. Z boku były dwa kieliszki i szampan.
-Chciałem żeby wszystko wyszło idealnie - powiedział podając mi kieliszek z szampanem.
-I jest - powiedziałam biorąc łyka - jesteś taki dobry dla mnie, nie zasłużyłam na kogoś takiego jak ty.
-Nie Mel - powiedział i złapał moją dłoń - to ja nie zasługuję na ciebie - przyłożył ją do ust i delikatnie obcałowywał.
Było cudownie.Jakby moje życie z piekła zamieniło się w raj,dosłownie. Nie zasługiwałam na takie traktowanie a jednak to coraz bardziej zaczęło mi się podobać.Justin był dla mnie kimś ważnym tak ważnym,że zrobiłabym wszystko by mieć go przy sobie na zawsze. Kiedy był obok mnie,kiedy się uśmiechał miękłam i od razu traciłam oddech jakby mnie czarował i to były dobre czary,cholernie dobre. Limuzyna podjechała pod restaurację.Kierowca pomógł nam wysiąść.Poszliśmy do budynku,który stał na wzgórzu. Kiedy weszliśmy do środka zamarłam,było jak w bajce.Okrągłe stoliki na których stały bukiety z białymi różami przystrojone lampkami.Kelnerzy ubrani w eleganckie smokingi i białe obrusy przystawione białą zastawą.
-Spójrz w górę - Justin szepnął mi do ucha.
Podniosłam głowę i zauważyłam,że na suficie wisi mnóstwo lampionów, jeden obok drugiego. Miało się wrażenie,że budynek nie ma sufitu tylko gołe niebo z gwiazdami.
-Cudowne - powiedziałam w jego stronę.
Kelner zaprowadził nas do stolika po lewej stronie sali. Usiedliśmy na miejscach i przyglądaliśmy się sobie na wzajem.
-Justin jest cudownie,dziękuję - powiedziałam
-Wiedziałem,że ci się spodoba.Kiedyś wspominałaś,że lubiłaś patrzeć na gwiazdy - powiedział z uśmiechem.
-Tak są wspaniałe - jeszcze raz spojrzałam w górę.
-To prawda ale z tych wszystkich gwiazd - powiedział nagle - to ty lśnisz najbardziej i pamiętaj,że za każdym razem kiedy będziesz patrzyła nocą w gwiazdy,będzie ci się wydawało,że wszystkie się do ciebie śmieją,ponieważ ja będę uśmiechał się na jednej z nich.
-Justin ja ... - powiedziałam nie umiejąc wydusić z siebie słowa to było jak spełnienie marzeń - nikt nigdy nie powiedział mi czegoś piękniejszego.
Justin nachylił się i pocałował mnie trzymając rękę na moich włosach.Nie musiał nic mówić wystarczy,że mnie całował. Jego pocałunki wyrażały więcej niż słowa dlatego były takie cudowne.
-Chyba pora coś zjeść - powiedział i podał mi kartę - na co masz ochotę ?
- Ty coś wybierz na pewno będzie pyszne - powiedziałam.
-W porządku - powiedział i zwrócił się do kelnera który czekał na nasze zamówienie.
- Poprosimy dwa razy makaron Vertutici, dwa kieliszki białego wina rocznik 45 i panacote - powiedział i oddał kelnerowi kartę.
-Brzmi pysznie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Mam nadzieję,że ci zasmakuje - powiedział i odgarnął włosy dłonią.Uwielbiałam kiedy to robił.
-Czym zajmowali się twoi rodzice -spytał nagle.
-Mieli firmę ale mama głównie zajmowała się projektowaniem ubioru.Zawsze szyła mi sukienki ale nie mogli z tego wyżyć więc prowadzili firmę - powiedziałam
-Czyli nie narzekaliście na brak pieniędzy ? -powiedział
-Nie,raczej dobrze nam się powodziło.Mieliśmy ogromny dom z ogródkiem.Po środku stała niewielka marmurowa fontanna, było cudownie jako dziecko biegaliśmy z bratem i bawiliśmy się w zaczarowany ogród - uśmiechnęłam się na to wspomnienie i łza poleciała mi na policzek.
-Mel, przepraszam nie powinienem o to pytać - powiedział przejęty.
-Nie dobrze,że spytałeś chcę ci o nich opowiedzieć.Zranili mnie ale byli moimi rodzicami i nieważne ile bólu mi sprawili,serce i tak ich nie zapomni.
-To odważne Mel oni na pewno też cię kochają - powiedział i znów chwycił moją dłoń.
-Nie jestem pewna ale wciąż pamiętam uśmiech mamy kiedy tańczyłyśmy w ogrodzie albo zapach taty kiedy się do mnie przytulał.Tego nie da się zapomnieć
Kelner przyniósł nasze dania,przerywając naszą rozmowę.Pachniały cudownie ale jeszcze lepiej wyglądały.Wzięłam widelec i nabiłam makaron.Smakował wspaniale,rozpływał się w ustach z każdym kęsem.
-Jest pyszne - powiedziałam
-Mam dobry gust kulinarny - powiedział śmiejąc się
-Tak masz - powiedziałam wciąż zajadając się makaronem
- A twój brat jaki on był ? -zapytał
-Chuck,no wiesz był trzy lata starszy ode mnie i w porównaniu do mnie miał burzę loków dlatego wszyscy nazywali go buszmen - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - chciał zostać pilotem i zawsze bawił się samolotami miał ich mnóstwo dostawał je na każde święta i urodziny. Rodzice obiecali,że kiedyś zabiorą go gdzieś samolotem.Nie zrobili tego a on nigdy nie został pilotem - powiedziałam biorąc łyk wina.
-Na pewno jest szczęśliwy - powiedział.
-Chciałabym wiedzieć czy dalej miałby tą burze loków czy zostałby pilotem czy zakochałby się i czy miałby dzieci - powiedziałam patrząc na Justina.
-Wiem Mel ale los chciał inaczej oni na pewno są z ciebie dumni - powiedział odwzajemniając spojrzenie.
Skończyłam makaron, kelner chodził co chwile dolewać nam wina. Wypiłam dość dużo i poczułam,że zaczyna mi się kołować w głowie.Chwyciłam łyżkę i wzięłam kęs deseru,który nawiasem mówiąc był równie pyszny co danie główne. Było już dość późno kiedy wyszliśmy z restauracji i udaliśmy się w kierunku limuzyny. Spojrzałam na drogę i zobaczyłam chłopaka,który wyglądał jak Alex pomachałam w jego kierunku ale on tylko spuścił głowę i odszedł.Pewnie mi się wydawało,alkohol również robił swoje. Weszłam do limuzyny i spojrzałam w okno.
-Nie jedziemy do domu ? - zapytałam zdając sobie sprawę,że jedziemy w zupełnie innym kierunku.
-Nie - powiedział i uśmiechnął się w ten swój przebiegły sposób.
-A gdzie ? - powiedziała przygryzając wargę.
-To niespodzianka - powiedział.
-No proszę powiedz mi chciałabym wiedzieć.
-Gdybym ci powiedział zepsułbym niespodziankę - powiedział i dałam sobie spokój z wypytywaniem się go i tak nic by mi nie zdradził.
Limuzyna zatrzymała się przed leśną drogą. Wokół nie było nikogo,żadnych domów,żadnych ludzi.Tylko leśna ścieżka.Wysiedliśmy i Justin dał znać kierowcy ,żeby nie czekał.
-Będziemy musieli iść - powiedział spoglądając w dół na moje szpilki - albo wiesz co - powiedział i podniósł mnie. Zaśmiałam się kiedy to zrobił.
-Jestem ciężka,dam radę iść - powiedziałam wciąż się śmiejąc.
-Nie będę ryzykował,że skręcisz sobie kostkę - powiedział i poszedł w kierunku lasu.
Było już ciemno a wokół słychać było tylko buczenie sów i wycie psów. Szliśmy dość długo wciąż się śmiejąc kiedy nagle Justin postawił mnie za ziemni i przewiązał mi oczy chustką. Nic nie widziałam.
- To dosłownie za parę kroków,myślę że dasz radę jakoś sama dojść- chwycił mnie za rękę i prowadził prosto.
Poczułam,że wchodzimy po chodach więc domyśliłam się,że jesteśmy w jakimś domu. Justin zatrzymał się nagle i chwycił za chustkę.
-Jesteś gotowa ? - zapytał
-Tak - wyszeptałam a wtedy on odwiązał chustkę i rzucił ją na ziemię.
Spojrzałam przed siebie. Staliśmy pośrodku domu,starego domu właściwie to rudery. Na podłodze leżał koc a wnętrze oświetlone było świeczkami. Dom był ogromny, miał wielkie okna i stare,spróchniałe schody na środku pokoju dziennego.
- To jest mój wymarzony dom - powiedział spoglądając na mnie. - kiedyś go kupię i wyremontuję wiesz wymienię dach i podłogi wstawię nowe okna.Będzie jak nowy. Zawsze wyobrażam sobie,że siedzę przy kominku z dala od całego świata od ludzi i firmy. Tylko ja i ten dom. Zrobiłbym taras żeby oglądać zachód słońca. Ściany miałyby kremowy odcień a na jednej z nich byłaby cegła. Byłoby przytulnie bez przepychu i drogich przedmiotów. Wiesz zawsze wyobrażałem sobie tylko siebie w tym domu nie ważne czy byłem z Elonor czy z jakąś inną dziewczyną. Ostatnio zacząłem wyobrażać sobie tutaj nas.
-Jest cudowny,idealny - powiedziałam patrząc w jego stronę - taki jaki mieliśmy w dzieciństwie.
-Cieszę się,że ci się podoba - podszedł do mnie i chwycił moją rękę, pocałował mnie leciutko i odchylił głowę.
-Mel kocham cię - powiedział szepczac.
Zamarłam, tak długo czekałam na moment w którym ktoś mi to powie te dwa słowa znaczyły więcej niż wszystko inne. To oznaczało,że komuś naprawdę na mnie zależy i,że mnie pragnie a to dodawało mi sił i chęci do życia.
-Podarowałeś mi coś,co nawet trudno nazwać.Poruszyłeś we mnie coś,o istnieniu czego nawet nie wiedziałam.Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia.Zawsze - powiedziałam i pocałowałam go.
Justin podszedł do mnie i zaczął obcałowywał moją szyję. Powoli, nie omijając żadnego fragmentu. Rękami jeździł po moim ciele,złapał mnie za talię i przysunął blisko do siebie.
-Chcę ciebie Mel - powiedział do mnie.
-Ja też - powiedziałam szeptem i podeszłam do niego jeszcze bliżej.
Chwycił zamek od mojej sukienki i powoli zsuwał ją ze mnie, odkrywając najpierw ramiona.Obcałowywał je, odchyliłam głowę dając mu większy dostęp. Położyłam dłonie na jego ramionach zdejmując z niego marynarkę. Coraz bardziej zdejmował ze mnie sukienkę. Zdjęłam jego koszulę po kolei odpinając guziki. Moja sukienka zleciała na ziemię a ja stałam przed nim w samej bieliźnie. On również zdjął spodnie i popatrzył na mnie.Zarumieniłam się.
-Jesteś taka śliczna - powiedział i znów całował moje ciało.
Odchyliłam głowę i cicho jęknęłam. Obsunął ramiączka mojego stanika. Chwyciłam i odpięłam go. Jego ręce jeździły po moim ciele dotykając każdego nagiego fragmentu. Jęknęłam kolejny raz on również a jego usta wciąż mnie całowały. Pociągnął mnie za rękę i przeniósł na koc. Leżałam na nim a on pochylał się nade mną i całował mój nagi brzuch. Zaśmiałam się kiedy lekko mnie pogilgotał.
-Stresuje się - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
-Wiem kochanie wyobraź sobie,że jesteśmy jak muzyka i razem gramy poszczególne akordy. Najpierw wolniej później szybciej - powiedział równie cicho.
Chwycił rękami moje majtki i delikatnie je zsunął odsłaniając całkowicie moje blizny. Zakryłam je rękami a on je odsunął i zaczął delikatnie całować miejsca ran. Jego ręce gładziły moje ciało.Był taki delikatny kiedy to robił. Jęknęłam kolejny raz a on zsunął swoje bokserki i teraz obydwaj byliśmy nadzy.
-O czym myślisz - szepnęłam
-O tym,że jesteś piękna - powiedział
Wsunął się we mnie. Poczułam nagły ból i wygięłam plecy w łuk. Nie był to zły ból tylko przyjemny. Oparł głowę obok mnie. Dotknęłam swoimi dłońmi jego twarz i pocałowałam go. Jękneliśmy kiedy zaczął się we mnie poruszać.
-Wszystko w porządku ? - zapytał dysząc.
-Tak - odpowiedziałam i jęknęłam głośną opadając na koc.
On jeszcze chwilę się we mnie poruszał kiedy nagle sam jęknął i położył się obok mnie przyciągając mnie do siebie. Chwycił koc i przykrył nas. Przejechał ręką po moim policzku i pocałował mnie w czoło.
-Kocham cię - powiedziałam do niego,spoglądając mu w oczy.
-Ja ciebie też Mel - powiedział i jeszcze bardziej mnie do siebie przycisnął.
Dość krótki rozdział ale myślę,że jeden z najbardziej romantycznych.
Czy ich szczęście potrwa długo ?
Rozdziały są krótkie ale mam nadzieję,że aż tak wam to nie przeszkadza.Obiecuje za to,że będzie ich dość dużo .
Oficjalny trailer (klik)
xoxo Paulina
Nie rozumiem dlaczego nikt nie komentuje! To świetny blog, niesamowita historia. Tyle tajemnic. Justin jest bardzo romantyczny i mam nadzieje, że nic nie zepsuje. Wydaje mi się, że Mel jest na to za krucha. Okej, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńWeny kochana, i do następnego rozdziału ♥ ♥ ♥
Sliczny I serio chce żeby oni byli szczęśliwi, bardzo lubie takiego Justina! Oby nie skrzywidzil Mel! ❤❤
OdpowiedzUsuńSPAM
OdpowiedzUsuńKara od urodzenia wiedziała, co musi zrobić. Wygrać Test. Na trening ma tylko dwadzieścia trzy lata. Musi być doskonała.
Dziewczyna dokładnie wie jak osiągnąć swój cel, ale na drodze do sukcesu stoi "fałszywa" przyjaźń, cholernie przystojny kujon i największy wróg.
Czy uda jej się zwyciężyć? Czy życie mafijnej księżniczki jest dla niej odpowiednie? Co się wydarzy, kiedy w jej życiu zagości miłość i przyjaźń? Będzie gotowa je zaakceptować?
Zapraszam do mnie nie-doskonala-doskonalosc.blogspot.com