poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 7

Justin's POV

Leżałem na kocu, a słońce palio mnie w twarz. Była wiosna i na dworze było już naprawdę upalnie. Obróciłem głowę, Mel leżała obok mnie na kocu i szperała w Iphonie, który jej kupiłem. Była taka delikatna, gdyby nie to, że wiedziałem ile ma lat wziąłbym ją za małe dziecko, które pierwszy raz dotyka telefonu i wychodzi na zewnątrz. Poniekąd nim była, ale była również o wiele bardziej dojrzała psychicznie niż większość ludzie których znam, dlatego była dla mnie taka niezwykła.

-Justin ? - zapytała nagle odkładając telefon.

- Tak ? - popatrzyłem na nią.

-Teraz ja chcę zadać ci pytanie - powiedziała siadając naprzeciw mnie - dlaczego tak naprawdę mnie stamtąd wyciągnąłeś ?

-Już ci mówiłem, nie pasowałaś do tamtego miejsca, nie mogłem cię tam zostawić.

-Tak, to też poniekąd prawda, ale dlaczego mnie odwiedziłeś, dlaczego akurat mnie ? Chcę prawdy Justin, nie okłamuj mnie - powiedziała patrząc mi w oczy. Nie wiem jak ona to robiła,ale sprawiała, że powiedziałbym jej wszystko.

-No dobrze, zobaczyłem twoje zdjęcie w gazecie. Zaciekawiłaś mnie i postanowiłem trochę się o tobie dowiedzieć, wiem ile przeszłaś Mel i to mnie wzruszyło, ja po prostu byłem taki ciekawy ciebie, że postanowiłem cię odszukać, a kiedy to zrobiłem miałem cholerną pewność, że jesteś niezwykła i że muszę ci pomóc. Na początku nie wiedziałem co robię ,szczerze to cholernie się pogubiłem, bo kto normalny zabiera dziewczynę ze szpitali i zabiera ją do siebie do domu, ale wtedy powiedziałaś mi tym sowim cichym głosem, że mam mówić na ciebie Mel i to sprawiło, że chciałem cię zatrzymać dlatego tak cholernie zależy mi żeby sprawić ci przyjemność, żebyś wreszcie zapomniała o ludziach, którzy cię skrzywdzili. Przepraszam jeżeli wyszło inaczej.

Patrzyłem na Mel próbując wywnioskować z jej twarzy jak na to zareaguje, a ona jedynie podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek po czym mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem jej uścisk słuchając jak lekko oddycha i jak jej klatka piersiowa podnosi się i opada. Nie wiem jak długo siedzieliśmy tak razem, ale żaden z nas nie miał ochoty puścić drugiego. W końcu ona wstała i pociągnęła mnie ze sobą. Pobiegła w stronę morza, śmiejąc się i skacząc. Poszedłem za nią i przytuliłem ją od tyłu podając jej latawiec. Ciągle ją trzymając puściłem go i patrzyłem jak lata nad nami.

-Justin- powiedziała i obróciła twarz w moją stronę - Dziękuję za wszystko.

Odwróciła się powodując, że staliśmy teraz na przeciwko siebie, a nasze twarze prawie się stykały. Była taka piękna.a ja miałem ją tak blisko siebie. Nachyliłem się i pocałowałem ją. To była najcudowniejsza chwila w moim życiu, bałem się, że ją tym wystraszę, że nie będzie tego chciała, a ona odwzajemniła pocałunek. Była moja i tylko to się liczyło, mimo tego miałem wyrzuty sumienie, że za dużo rzeczy działo się wokół mnie.

-Przepraszam, nie chciałem żeby to wyszło tak pochopnie - powiedziałem do niej. Podeszła do mnie i objęła dłońmi moją twarz.

- Nigdy nie żałuj tego co już się stało. Jeżeli ci się nie podobam po prostu to powiedz - powiedziała i odgarnęła dłonią włosy.

-Nie, Mel podobasz mi się, cholernie mi się podobasz - znów podszedłem do niej i pocałowałem ją jeszcze mocniej niż wcześniej. Całowałem ją tak jakby kolejnego dnia miało nie być. Jakby była ostatnio rzeczą, która mi pozostała.

Zawsze podobają nam się ci, którzy są w pewien sposób niedostępni, im jest ktoś trudniejszy do zdobycia, tym jest bardziej pociągający i ona właśnie taka była, cudowna, pociągająca i trudna. Przy niej nic innego nie miało znaczenia : rodzice, praca, toksyczna relacja z Eleonor. Nic. Tylko ona i ja. Nasza dwójka przeciwko nim wszystkim. Pociągnąłem ją ze sobą na koc i położyłem się przyciskając ją do siebie. Położyła mi głowę na piersi i leciutko oddychała.


Melani's POV

Otworzyłam oczy, wciąż byliśmy z Justinem na plaży. Leżałam oparta na jego klatce piersiowej a on spał. Mogłabym patrzeć na niego cały czas, były cholernie przystojny, a jego usta były równocześnie delikatne i namiętne kiedy mnie całował. To była właśnie ta chwila kiedy zaufałam mu całkowicie i oddałam się mu. Mógłby robić ze mną wszystko, a ja i tak bym się nie opierała. Zmieniłam się od chwili kiedy wyciągnął mnie ze szpitala. Kiedyś byłam pewna śmierci, a teraz wiem, że nie byłabym na nią całkowicie gotowa. Za dużo pięknych chwil przeżyłam, a one doprowadziły mnie do tego stanu. Kiedyś krytycznego dzisiaj cudownego, wybawczego. Justin poruszył się i otworzył oczy kiedy zaczęło się już ściemniać.

- Chyba powinniśmy się zbierać, robi się ciemno - powiedział i wstał zbierając za sobą rzeczy.

Poszliśmy w kierunku auta. Justin jak zwykle otworzył mi drzwi od strony pasażera i czekał aż wsiądę. Jechaliśmy w stronę domu kiedy zadzwonił telefon.

-Słucham? - powiedział - Jak to ? Teraz jestem zajęty - jego ton głosu się podniósł- dobra będę za kilka minut.

-Kto to ? - zapytałam Justina, który był wyraźnie zdenerwowany.

-Nate spaprał sprawę i będę musiał pojechać do firmy mu pomóc - powiedział.

- Kim jest Nate ? - zapytałam z ciekawości.

-Nate Mattews mój najlepszy przyjaciel i wspólnik w firmie. Wiesz w Emperial -  Nie będzie ci przeszkadzało jeżeli zatrzymamy się tam pod drodze, to nie zajmie długo, obiecuję - powiedział spoglądając w moją stronę.

-Jasne, że nie - powiedziałam uśmiechając się do niego.

-Może uda mi się was zapoznać. Nate bywa nieco arogancki,ale to naprawdę dobry przyjaciel na którego zawsze mogę liczyć. Czasami myślę, że pośród tych wszystkich ludzi tylko on tak naprawdę mnie zna i rozumie.

- Mam nadzieję, że go poznam - powiedziałam.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział i wysiadł z auta.

Otworzył mi drzwi. Wyszłam z auta i poszłam razem z nim w kierunku biura. Naprawdę robiło wrażenie.Był to ogromny szklany budynek do którego co chwilę wchodzili ludzie w garniturach z teczkami w rękach. Czułam się nieco skrępowana przez moje ubranie, które całkowicie odbiegało od reszty. Środek był równie niezwykły co zewnętrzna część. Skórzane kanapy i siwe tapety dodawały mu eleganckiego i przytulnego klimatu.

-Teraz się zacznie - Justin szepnął mi do ucha i przewrócił oczami.

Nagle wszyscy pracownicy podbiegli do niego witając go i pytając czy czegoś nie potrzebuję. Traktowali go jak małe dziecko, ale jak małe dziecko, które mogło by ich wyrzucić rzecz jasna.Justin jedynie kiwał przecząco głową i szedł prosto korytarzem nie zatrzymując się. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, jakby wcale mnie tam nie było. W końcu byłam nikim przy Justinie Kingslayu, który był ich szefem i mógł ich w każdej chwili zwolnić.

- Muszę lecieć na górę, wrócę po ciebie za parę minut, możesz poczekać na mnie tutaj - powiedział i wskazał ręką kanapę obok recepcji.

-Jasne - powiedziałam i uśmiechnęłam się

-Poradzisz sobie ? - zapytał przejęty.

-Tak, tylko podetnę sobie żyły i będę biegała po recepcji krzycząc - powiedziałam próbując zachować powagę.

-Bardzo śmieszne - powiedział i lekko puknął mnie w głowę śmiejąc się - zaraz wracam.

Usiadłam na kanapie i obserwowałam ludzi wchodzących do biura. Miałam rację, sami bogaci biznesmeni. Nawet panie na recepcji wyglądały jak milion dolarów. Jedna z nich miała śliczne blond włosy upięte w dobierany warkocz i delikatny makijaż podkreślający jej delikatną urodę. Była ubrana w czarną sukienkę z długim rękawem i szpilki. Spojrzałam na swój ubiór, przy niej wyglądałam jak dziecko, które dopiero co co wyszło z piaskownicy. Poczułam jak ktoś dotyka mnie w ramię. Spojrzałam w górę, stał nade mną chłopak w wieku Justina miał brązowe włosy i ciemną cerę. Był ubrany w ciemny dopasowany garnitur. Usiadł obok mnie i wyciągnął rękę.

-Pani Melani Waldorf jak się domyślam, jestem Nate Mattews, Justin wiele mi o tobie, znaczy o pani opowiadał - powiedział z uśmiechem.

-Mów mi Mel - powiedziałam i odwzajemniłam uścisk - miło mi cię poznać.

- Mi również, ale Justin nie powiedział mi całej prawdy o tobie - powiedział nagle.

-Co ? - zapytałam nieco speszona.

-Jesteś dużo ładniejsza - powiedział i zaśmiał się w głos, ja również - przepraszam, że musiałem was zatrzymać, ale źle podpisałem pewną umowę i zrobił się z tego niezły bałagan. Przyjechali klienci i musiałem coś zaradzić, a Justin był jedynym wyjściem.

-Nic się nie stało i tak wracaliśmy do domu - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Zauważyłam, że wszyscy ludzie się na nas patrzą jakby przestępstwem było to, że rozmawiamy. Nate widocznie to zauważył bo nachylił się nade mną.

-Oni tak zawsze - szepnął - są zazdrośni, że nigdy nie zyskali tyle uwagi co ty w jeden dzień. Nie umieją zrozumieć, że jesteśmy normalnymi ludźmi i nie muszą lizać nam dupy i tak ich nie wyrzucimy chyba, że nie będą wywiązywać się ze swojej pracy.

-Jasne, zauważyłam to kiedy weszliśmy z Justinem - powiedziałam.

-Tak, dzień dobry panie Kingslay, może coś dla pana zrobić panie Kingslay - zaśmiał się.

Podszedł do nas starszy pan w czarnym garniturze i siwej koszuli. Nate wstał i podał mu rękę.

-Dzień dobry panie Cornwell - powiedział do niego.

-Dobrze cię wiedzieć Nate chciałbym zamienić z tobą kilka słów, na osobności - powiedział spoglądając na mnie.

- O tak oczywiście.To jest Melani Waldorf, przyjaciółka Justina -wskazał na mnie ręką.

-Dzień dobry,jestem Jack Cornwall, pracuję z Justinem, myślałem że wciąż jest z panną Eleonor - zwrócił się do mnie.

-Jesteśmy tylko przyjaciółmi - powiedziałam szybko.

- Rozumiem - uśmiechnął się do mnie.

-Przepraszam cię,ale obowiązki wzywają. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - Nate powiedział do mnie i uścisnął mi rękę.

-Oczywiście - powiedziałam i znów usiadłam na kanapie.

Siedziałam w samotności jeszcze chwilę, rozglądając się i przeglądając gazety leżące na stole. Panie na recepcji wciąż dziwnie się na mnie patrzyły. Byłam prawie pewna, że mnie obgadują. Bo przecież musiało ich to dziwić, że ktoś taki jak ja był z Justinem. Może lubiły Eleonor i czuły się zniesmaczone moją obecnością tutaj. Nie przeszkadzało mi to, nie znały mnie, a ja nie znałam ich. Z pokoju obok wyszło kilka panów elegancko ubranych. Jeden z nich wydawał mi się znajomy tylko, że nie umiałam sobie przypomnieć skąd go znam. Bo przecież odkąd miałam czternaście lat nie poznałam zbyt wiele osób.Wtedy mnie olśniło.

-Alex - zawołałam i poszłam w jego kierunku.

-Mel? Co ty tu robisz - powiedział zdziwiony i próbował mnie uściskać, ale wtedy przypomniał sobie gdzie jest i opanował się.

-Przyjechałam tu z chłopakiem, który mnie wyciągnął z psychiatryka - powiedziałam w skrócie,uśmiechając się na samą myśl jak dziwnie to brzmi.

- Czekaj jakim facetem ? - zapytał zmieszany.

-Justinem Kingslayem - powiedziałam jakby to miało coś zmienić.

-Czekaj to Kinglsay cię wyciągnął ? - powiedział nieco zły.

-Tak, ale czy to ma jakieś znaczenie ? Nie cieszysz się, że widzisz mnie tutaj. Żywą i uśmiechniętą ? - zapytałam, teraz to ja się wkurzyłam przez jego dziwną reakcję.

- Mel oczywiście, że się cieszę.Wypiękniałaś i wspaniale widzieć cię taką szczęśliwą, zmieniłaś się odkąd widziałem cię ostatni raz - powiedział i uśmiechnął się do mnie.

-Jestem szczęśliwa, naprawdę nie sądziłam, że jeszcze kiedyś mi się to uda. Justin mi pomaga i zmienia mnie, na lepsze oczywiście - powiedziałam.

-Cieszę się twoim szczęściem, ale gdzie on tak właściwie teraz jest ? - zapytał.

-W biurze, musiał coś załatwić, powinien niedługo wrócić - powiedziałam - tak właściwie to co ty tutaj robisz, w tym garniturze ? Myślałam, że mówiłeś że pracujesz w szpitalu bo ledwo stać cię na utrzymanie.

- Jestem tutaj dlatego ,że mój pracodawca mnie wysłał. Kiedy wyszłaś ze szpitala rzuciłem tamtą pracę. Byłem tam tylko dla ciebie Mel - powiedział i położył swoją rękę na moim ramieniu. Nie do końca mu wierzyłam, był nieco dziwny kiedy to mówił.

-Rozumiem, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś.Tęsknie za twoim dobranoc Alex - powiedziałam nieśmiało.

-Jasne, że się spotkamy, nie kłamałem kiedy mówiłem, że zawsze możesz na mnie liczyć, daj mi swój telefon zapiszę ci numer- powiedział widząc, że wystaje mi z torebki.

-Oczywiście - podałam mu telefon.

-Zadzwonię, obiecuję, a teraz muszę już lecieć bo mój szef zabije mnie kiedy się spóźnię, do zobaczenia Mel - powiedział i wyszedł z budynku.

Nie przypominał mi już chłopaka ze szpitala, w białym spranym ubraniu i z roztrzepanymi włosami.On też poszedł naprzód i cieszyło mnie to. Zależało mi na nim był dobrą osobą, która zasługiwała na lepsze życie. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina zbiegającego po schodach.

-Jestem Mel, możemy wracać - powiedział i poszedł w kierunku wyjścia, a ja za nim.

Kiedy wróciliśmy do domy od razu rzuciłam się na kanapę. Było już dość późno,a to był dzień pełen wrażeń. Justin usiadł obok mnie, rozbierając marynarkę. Opuścił głowę na poduszkę i odetchnął, dla niego to na pewno też był męczący dzień. Nagle zadzwonił do niego telefon, a on wyciągnął go z kieszeni i odebrał.

-Halo ? - powiedział do telefonu - Dzisiaj ? Jestem strasznie zmęczony, nie mam teraz na to ochoty, pokłóciliśmy się, to moja sprawa, oh dobrze niech wam będzie - powiedział i rzucił telefonem na dywan.

-Coś się stało ? - zapytałam przejęta.

-Moi rodzice chcą żebym przyjechał na kolację z Eleonor - powiedział robiąc przerwę między kolację, a Eleonor,widocznie bał się jak na to zareaguję.

-W porządku, jestem zmęczona, idź na kolację, nie przeszkadza mi to - powiedziałam zmuszając się na lekki uśmiech.

-Na pewno ? - powiedział.

-Jasne, że tak, baw się dobrze.

-Wiesz, że chętnie bym cię tam zabrał, szczególnie po dzisiejszym ... ale nie wiem jak zareagowali by na to moi rodzice.Mel obiecuję ,że zakończę dzisiaj sprawy z Eleonor i nie zranię cię - powiedział zmuszając mnie bym na niego popatrzyła.

-Rozumiem, że musisz wszystko poukładać i ufam ci Justin, naprawdę ci ufam - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

-Poradzisz sobie beze mnie ? - zapytał.

-Jasne, wiesz co ? Spotkałam dzisiaj swojego kolegę ze szpitala, jeżeli w ogóle mogę tak go nazwać. Pracował tam i pomagał mi. Zapisał mi swój numer myślę, że mogłabym się z nim spotkać, jeżeli nie masz nic przeciwko.

-Jasne, że nie, przynajmniej będę miał pewność, że nie zostawiam cię samej. Wezmę prysznic i będę musiał się zbierać.

Justin poszedł do łazienki, a ja w tym czasie sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Alexa z nadzieją, że odbierze.

-Cześć - powiedziałam kiedy odebrał.

-Mel,cześć

- Masz plany na dzisiejszy wieczór ? - zapytałam.

-Nie, raczej nie - powiedział po krótkim zastanowieniu.

- Justin wychodzi dzisiaj na kolację i tak sobie pomyślałam, że moglibyśmy się spotkać u niego, co ty na to ?

- Jasne, to co o 21 ? - zapytał.

-Idealnie, Justin mieszka w Empire na Upper East Side - powiedziałam i rozłączyłam się.

Justin wyszedł spod prysznica ubrany w granatowy garnitur w którym widziałam go kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy.Wyglądał wspaniale kiedy go nosił.Podszedł do mnie i dał mi buziaka.

-Niedługo wrócę, w razie czego dzwoń od razu - powiedział i wyszedł za drzwi.

Zostało mi nie wiele czasu przed przyjazdem Alexa, więc szybko wskoczyłam pod prysznic i dokładnie wyszorowałam ciało i twarz. Wysuszyłam włosy lekko je podkręcając i zrobiłam delikatny makijaż. Nie wiedziałam co ubrać na taką okazję,więc wybrałam zwykłą czarną sukienkę i czarne szpilki. Prawie schodziłam na dół kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą Alexa ubranego w czarne rurki i białą koszulę. Wyglądał równie dobrze co wcześniej. Zaprowadziłam go do salonu i usiedliśmy na kanapie.

-Wow Mel, wyglądasz wspaniale - powiedział spoglądając na mnie.

-Dziękuje, ty również -powiedziałam do niego.

-Justin naprawdę musi cię lubić - powiedział.

-Jest dla mnie wspaniały i ja też naprawdę go lubię - powiedziałam.

-Lubisz ? Czy to już coś więcej ? - zapytał.

-Alex, naprawdę wiem co robię, Justin jest dla mnie dobry i ufam mu, nie musisz się o mnie martwić - powiedziałam,

-Tak wiem Mel, ale dużo przeszłaś, a ja nie chcę żeby on cię zranił szczególnie, że podobno wiąż jest z Eleonor Leeighton - powiedział.

-Tak wiem i właśnie jedzie żeby z nią zerwać.

Justin's POV

Podczas kolacji jak zwykle udawaliśmy szczęśliwą rodzinę, a ja za chwilę miałem im to wszystko zepsuć. Mama naprawdę się przygotowała. Chociaż tak właściwie to nie ona, tylko jej służba. Stół był zastawiony kilkoma różnymi potrawami,a tata otworzył swój ulubiony rocznik wina na tę kolację. Naprawdę myśleli, że oświadczę się Eleonor ? Nie powiedziałem im ,że się zgadzam, ale chyba pomyśleli,ż e będę chciał ją w ten sposób przeprosić. Byli w błędzie, już mi nie zależało,a losy firmy były najmniejszym problemem.Eleonor siedziała obok mnie śmiejąc się do moich rodziców i jedząc jakby nic się nigdy nie wydarzyło.Była cholernie dobrą aktorką.

-Podasz mi sos, kochanie ? - powiedziała i wyrwała mnie z zadumy.

-Tak - powiedziałem i podałem jej go.

-A więc dzieci, macie jakieś plany na weekend, może polecielibyście do naszego domu do Paryża ? - mama powiedziała do nas z uśmiechem. Musiałem jakoś to przerwać.

-Mam dużo pracy w ten weekend - powiedziałem.

-Oh synu myślę, że Nate mógłby cię zastąpić te 3 dni -  tata zwrócił się do mnie i wziął łyk wina.

-Nie koniecznie, bo to właśnie przez niego mam tą pracę - powiedziałem wymyślając wymówkę na szybko.

-Oh jak zwykle praca, trudno, innym razem się wybierzemy- powiedziała Eleonor ze smutną miną.Normalnie zrobiłaby mi awanturę,ale nie przed rodzicami, tutaj musiała grać zrównoważoną.

-Odkąd to tak przejmujesz się pracą ?- mama nie dawała za wygraną.

-Odkąd niedługo firma będzie moja, chcę być dobrym szefem, będzie jeszcze dużo okazji do wyjazd - powiedziałem podnosząc ton głosu.

-Własnie dużo okazji. Za was moje kochane dzieci - mama powiedziała wnosząc toast. Upiłem łyk wina, wcale nie zadowolony z tego co powiedziała.

Eleonor nagle wstała od stołu.

-Przepraszam, kochanie możemy chwilę porozmawiać ? - powiedziała i złapała mnie za rękę.

Poszedłem razem z nią na dwór. Stanęliśmy w ogrodzie. Było już późno, a na dworze panował nieprzyjemny wiatr. Była zła czułem to.

- Co ty do cholery wyprawiasz ? - zapytała krzycząc na mnie.

-Co ja wyprawiam, co ty wyprawiasz ? - ja również na nią krzyknąłem.

-Dlaczego nie chcesz lecieć ze mną do Paryża ? - zapytała nieco spokojniej.

-Mówiłem praca - powiedziałem.

-Jakoś nie wierzę, że Nate nie poradziłby sobie sam - machnęła rękami w trakcie mówienia - Justin czy ty mnie w ogóle kochasz  ?

Kiedy mnie o to spytała zamarłem. Całą drogę tutaj wyobrażałem sobie tą rozmowę.Byłem pewny, że będzie mi łatwo z nią zerwać w końcu nie kochałem jej. Nawet nie wiedziałem czy jesteśmy razem czy nie, cały czas się kłóciliśmy i godziliśmy. Jednak kiedy mnie o to zapytała nie byłem gotów wypowiedzieć słowa. Przeżyliśmy ze sobą tyle i wiem, że mimo wszystko mnie kochała.Zwątpiłem i nie byłem pewny co odpowiedzieć. Ręce mi się trzęsły i nie wiedziałem co powiedzieć.

-Tak Leny kocham cię.

Kurwa mać.

Justin nie powinien był tego mówić ? Co teraz powie Mel,która czeka na niego w domu ? 

Dodałam nowego bohatera więc jeżeli jeszcze nie widzieliście zapraszam do obejrzenia. Dzisiaj rozdział nieco wcześniej i nieco dłuższy. Mam jednak nadzieję,że wam się spodoba. Piszcie mi jeżeli chcielibyście coś zmienić, może coś dodać?

xoxo Paulina




5 komentarzy

  1. Super czekam na kolejne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po chuj Justin ty jej wyznales ze ja kochasz? O.o

    Badz facetem a nie cipka └(^o^)┘<(ˍ ˍ*)>

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam : )

    http://kochamczytacblogi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mel jest lepsza:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mel jest lepsza:(

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon