sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 18

Otworzyłam oczy. Wokół mnie było ciemno. Przetarłam je i spróbowałam jeszcze raz. Zobaczyłam przed sobą Selene i Elonor siedzące na uboczu moich nóg. Wzdrygnęłam się i próbowałam krzyczeć ale nie potrafiłam wypowiedzieć słowa. Justin wciąż spał nie reagując. Złapałam się za gardło próbując zmusić moją krtań do drgania. Odwróciłam się w jego kierunku i szturchnęłam go próbując go obudzić. Leżał plecami do mnie i wcale nie reagował na moje pchnięcia. Wstałam i obeszłam go dookoła próbując ponownie. Poruszył się i odwrócił głowę. Zobaczyłam nie twarz Justina tylko mojego taty. Zrobiłam krok w tył przerażona całą sytuacją. To nie mogło się dziać przecież to niemożliwe. Cofałam się i potknęłam o coś co leżało na podłodze. Upadłam i zobaczyłam Justina leżącego we własnej krwi na podłodze. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Podeszłam do niego i próbowałam go obudzić ale on nie reagował tylko leżał martwy.

Chciałam u m r z e ć

Bo utrata życia nie jest wcale najgorszą rzeczą,jaka może spotkać człowieka.Najgorsza jest utrata tego po co się żyje.


Justins'POV

Obudziłem się słysząc krzyki Mel. Wystraszyłem się spoglądając na nią. Miotała się przez sen i krzyczała a  po jej policzkach spływały łzy. Musiała mieć zły sen, często je miewała kiedy ją zabrałem ze szpitala ale od dawna się nie zdarzały. Nie wiedziałem co zrobić bo podobno nie budzi się kogoś w trakcie snu. Chociaż może chodziło o lunatyków ? Nie mam pojęcia. Lekko szturchnąłem ją w ramię próbując ją obudzić. Przejechałem dłonią po jej policzku bo zawsze uspokajała się kiedy to robiłem. Usłyszałem jak głęboko oddycha i otwiera oczy, patrząc na mnie. Przyciągnąłem ją mocno do siebie i pocałowałem w czubek głowy.

-To tylko sen kochanie - powiedziałem szeptem.

Wciąż płakała i nie potrafiła mnie puścić. Było mi jej cholernie szkoda bo przeszła tak wiele i nawet teraz ciągle miewa napady lęku. Podobno przeszłości się nie zapomina zostaje z nami i ciągle nam o sobie przypomina.Mel była tego przykładem nie była niczemu winna a mimo wszystko ciągle cierpiała przez błędy rodziców.

-Justin,kocham cię - wyszeptała przez łzy.

-Ja też cię kocham księżniczko jestem prze tobie.

Lekko odchyliła głowę by na mnie spojrzeć. Jej oczy były przeszklone a na ustach miała kropkę krwi z przeciętej wargi.

-Śniło mi się,że umarłeś to było takie realne,że naprawdę zaczęłam w to wierzyć,że mógłbyś - nie dokończyła, przejechałem po jej policzku i zmusiłem by na mnie popatrzyła.

-Jestem tutaj - powiedziałem i musnąłem jej usta - i obiecuję,że nigdy cię nie zostawię.

-Wiem - przygryzła wargę i przytuliła się do mnie - chodźmy spać dobrze ? - wyszeptała i położyła się kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Czułem bicie jej serca.

***

Była już dziesiąta rano a my wciąż spaliśmy. To była ciężka noc zasłużyliśmy na trochę odpoczynku. O jedenastej miałem być w biurze. Nate wyświadczył mi dużą przysługę opiekując się firmą przez taki długi czas nigdy nie zostawał tak długo sam. Wiem,że jest dorosły i poradzi sobie ale mimo wszystko to duża odpowiedzialność a jedna osoba,która musi załatwiać całą papierkową robotę i interesy to duże wyzwanie nawet dla niego. Wstałem delikatnie schodząc z łóżka żeby nie obudzić Mel. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Uwielbiałem uczucie zimnej wody z rana. Wytarłem się ręcznikiem i wysuszyłem włosy. Nie robiłem z nimi nic tylko zaczesałem je do góry.Zobaczyłem kosmetyki Mel na umywalce i uśmiechnąłem się wiem,że to dziwne ale zawsze mieszkałem sam a teraz kiedy jej kosmetyki są tak  po prostu porozwalane w mojej łazience czuję się jak w prawdziwym domu. Obwiązałem się ręcznikiem w pasie i wróciłem do sypialni. Otworzyłem szafę i wybrałem czarny garnitur i białą koszulę. Założyłem rolexa na lewą rękę. Popsikałem się moimi perfumami z hugo bossa i byłem prawie gotowy do wyjścia. Usłyszałem szmery. Obróciłem się i zobaczyłem Mel siedząc na łóżku, obwiązaną moją białą pościelą.

- Dzień dobry kochanie - podszedłem do niej i dałem jej buziaka.

-Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem. Cieszę się,że już zapomniała o koszmarze.

Musnąłem jej szyje. Zaśmiała się i odchyliła kładąc na łóżku.

-Jesteś piękna - powiedziałem. Zarumieniła się, zawsze to robiła kiedy mówiłem jej komplementy. Przygryzła wargę. Zbliżyłem się do niej i tym razem jeszcze mocniej ją pocałowałem. Nasze języki wspólnie walczyły o dominację. Z jej ust wydobył się cichy jęk.

-Spóźnisz się do pracy - powiedziała i lekko mnie odepchnęła.

-Do zobaczenia - krzyknąłem i wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz.

Wsiadłem do swojego auta. Naprawdę długo nim nie jeździłem i brakowało mi tego uczucia. Przejechałem dłonią po kierownicy i zapaliłem silnik. Jechałem do biura i na szczęście nie było żadnych korków jak to najczęściej bywa w Nowym Jorku. Dojechałem pod SkyBM i wysiadłem z auta. Kiedy wszedłem do biura wszyscy mi się kłaniali i mówili jak miło mnie znów widzieć. Zebrałem się na uśmiech bo w końcu trochę minęło odkąd wyjechałem. Wjechałem windą na górne piętro i poszedłem zobaczyć się z Natem. Siedział sam w biurze.

-Cześć - podszedłem do niego i przybiliśmy ,,naszą" piątkę.

-Stęskniłem się - powiedział sarkastycznie. 

Przewróciłem oczami i zaśmiałem się. Usiadłem na krzesełku za biurkiem obok niego.

-Jak firma ? - zapytałem przeglądając papiery.

-W porządku prawie - powiedział wahając się.

-Czemu prawie ? - zdziwiłem się.

-Ten pieprzony Dawson odebrał nam część zysków - powiedział wkurzony.

- Jak to kurwa część zysków. Ile dokładnie wzięli ? - podniosłem ton głosu równie wkurzony.

-Połowę - powiedział cicho.

Wstałem i walnąłem papierami o biurko. Chwyciłem się za głowę próbując wymyślić korzystne rozwiązanie. Dawson to konkurencyjna firma z którą zawsze konkurowaliśmy. Podkradali nam pomysły i zabierali zyski ale do cholery połowa pieniędzy to było już za wiele. Moglibyśmy stracić przez to firmę. Zysk były naprawdę ważne i mam nadzieję,że moi rodzice o tym nie wiedzą.

-Kto o tym wie ? - zapytałem.

-Tylko my.

-Dobrze nikt nie może się dowiedzieć bo dużo za to zapłacimy - powiedziałem próbując uspokoić sytuację.

-Przepraszam stary naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło ale on mnie wykiwał i kurwa mam wrażenie,że twoja była miała z tym coś wspólnego.

-Eleonor ? Nie widziała się z tym kolesiem od kilu lat - powiedziałem

-Widziałem ich parę razy razem kiedy cię nie było.

Przypomniało mi się jak mówiła,że to jeszcze nie koniec.Mogła coś knuć ale dlaczego akurat z nim przecież go nie lubiła wybrała mnie a jego zostawiła dlaczego on w ogóle chciałby z nią rozmawiać potraktowała go jak śmiecia którym zresztą był. Nigdy za nim nie przepadałem najpierw rewalizowaliśmy o firmę a później ta sprawa z Eleonor wciąż pamiętam wyraz jego twarzy kiedy powiedziała mu,że go nie kocha.


Staliśmy na ulicy. Było późno w nocy Eleonor przytulała się do mnie i miała butelkę szampana w reku. Pociągaliśmy z gwinta po łyku. Czułem,że powoli kręci mi się w głowie. Nie wiem ile zdążyliśmy już tego wypić zanim mnie tu przyciągnęła. Na niebie było mnóstwo gwiazd a ona patrzyła w górę licząc każdą z nich. Stałem i patrzyłem na nią była jak dziecko i cały czas się śmiała.Podszedłem do niej i pocałowałem ją. Odwzajemniła pocałunek, smakowała szampanem i truskawkami. Chciałem mieć ją dla siebie. Zawsze wszyscy w liceum chcieli z nią być albo chociaż ją zaliczyć ja zawsze wiedziałem,że to mnie wybierze ale później pojawił się ten chłopak,który pokrzyżował mi plany. Teraz była tylko moja i kurwa nic tego nie zmieni.Zaśmiała się i odchyliła głowę. Chwyciła moją rękę i pociągnęła wzdłuż ulicy.Wszystko było już pozamykane a na ulicy byliśmy jedynie my. Lampy uliczne połyskiwały. Podeszliśmy pod sklep z ubraniami. Zatrzymała się i patrzyła na wystawę. 

-Chciałabym mieć tą sukienkę - powiedziała wskazując ręką.

-Kupie ci ją jutro - powiedziałem obejmując ją od tyłu.

-Nie chciałabym ja teraz - powiedziała i zaśmiała się.

-Sklep jest zamknięty.

-Możemy się włamać - powiedziała i zdjęła czerwoną szpilkę z nogi.

-Masz zamiar wybić okno butem - zaśmiałem się i jeszcze bardziej przeciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem ją w ramię kiedy usłyszałem głośny huk rozbijanego szkła. Puściłem ją i odszedłem parę kroków patrząc jak cała szyba spada na dól rozbijając się w tysiące kawałeczków. Wokół rozbrzmiewał alarm. Popatrzyłem na nią odwróciła się wystraszona.

-To nie ja - krzyknęła wciąż trzymając buta w ręku.

Spojrzałem na nią i odwróciłem się szukając osoby,która mogłaby to zrobić.Zobaczyłem za sobą Alexa. 

-Co do cholery ? - krzyknąłem w jego kierunku.

-To - podszedł do nie i uderzył mnie w twarz. Usłyszałem krzyk Leny. Z mojego czoła zaczęła lecieć krew.Otarłem ją rękawem i zamachnąłem się waląc go w nos. Usłyszałem pęknięcie więc pewnie go złamałem. Poczułem ból w pięści i machnąłem nią kila razy. Rzucił się na mnie i zaczął mnie bić z każdej strony. Próbowałem go odepchnąć.Był wyższy ale nie był tak silny jak ja. Usłyszałem pękniecie materiału i zauważyłem,że moja koszula całkiem się rozerwała. Zdjąłem ją i zacząłem ponownie go bić. Eleonor krzyknęła a nasze oczy zwróciły się w jej kierunku.

-Stop, przestańcie do cholery bo wezwę policje i powiem,żeby was zamknęli ! - krzyknęła przerażona zauważyłem,że z jej policzka spływa łza.

Zatrzymaliśmy się i odsunęliśmy od siebie. Miałem ochotę go zabić i pewnie gdyby nie ona dawno bym to zrobił.

-Alex co tu robisz ? - powiedziała cicho patrząc na niego.

Złapał się za kark i zaśmiał zirytowany.

-Co tu robię ? Co ty tu do cholery robisz ? i to z nim - powiedział i wskazał na mnie patrząc z pogardą.

-Alex ja z nim jestem - powiedziała jeszcze ciszej.

-Tak bo myślałem,że powiedziałaś mi,że mnie kochasz - krzyknął ale momentalnie opanował ton głosu.

Nie zdziwiło mnie to wiedziałem,że z nim była. Byli parą od liceum i ciągle się widywali aż do nocy kiedy przyszła do mnie i pocałowała mnie mówiąc,że mnie pragnie. Pytałem o Alexa ale powiedziała,że nie chce już z nim być więc uznałem,że to już skończone.Nie sądziłem,że będzie w stanie zrobić ten cyrk.

-Alex - powiedziała próbując go uspokoić - ja... to dla mnie trudne.

-Nie Leny to nie jest trudne po prostu to powiedz. Powiedz mi,że mnie nie kochasz a odejdę.

Eleonor spojrzała na niego i na mnie. Staliśmy przez chwilę w ciszy alarm wiąż dzwonił co oznaczało,że za chwilę pewnie pojawią się gliny.

-Nie kocham cię - powiedziała prawie niesłyszalnie a jednak usłyszeliśmy to obaj. Uśmiechnąłem się wiedząc,że to wygrałem.

Pojawiła się policja i zaczęli nas popychać i zakuwać w kajdanki. Wyjaśniliśmy całą sytuacje i patrzyliśmy jak zamykają Alexa w kajdanki.

 Mimo wszytko,może gdyby była teraz z nim byłaby szczęśliwa. Dziwię się,że jej wybaczył po tym co zrobiła ale widać ciągle musiał coś do niej czuć. 

-Właściwie to mają powody żeby nas zniszczyć - powiedziałem do Neta.

-Tak mają - potwierdził - powinieneś się z nim spotkać.

-Co takiego ? Nie ma mowy - powiedziałem kręcąc przecząco głową.

-Mam dość tej ciągłej walki między wami to powinno się już dawno skończyć jesteście dorosłymi ludźmi a nie przedszkolakami. Spotkaj się z nim na kolacji i przeproś go nie ważne czy tego chcesz czy nie Bieber ta firma jest dla mnie ważna i nie chcę żeby twoja przeszłość to spieprzyła.

Miał rację to wszystko trwało za długo. Powinienem pogodzić się z nim i w jakiś sposób postarać się go przeprosić chociaż tak naprawdę nie miałem na to ochoty. 

-W porządku zrobię to dzisiaj. Zawiadom go żeby spotkał się ze mną o 19 w TheBraw na kolacji biznesowej.

-Jasne,dzięki stary - powiedział i uścisnął mi rękę.

Wyszedłem z biura i udałem się do domu. Chciałby zabrać ze sobą Mel bo przy niej nie stresowałbym się tak. Zawsze działała na mnie kojąco. Kiedy wychodziłem w biura zauważyłem Eleonor. Szła w moim kierunku,super.

-Cześć Bieber - powiedziała śmiejąc się - dawno się nie widzieliśmy.

-Cześć Leny - powiedziałem nieco zestresowany tą sytuacją.

-Co u ciebie ? - na pewno ją to obchodziło.

-W porządku - powiedziałem - a u ciebie ? jak się trzymasz ?

-Nie załamałam się po tym jak mnie rzuciłeś jeżeli o to pytasz nawet  kogoś mam - powiedziała z kpiącym uśmiechem.

-Tak ? - zdziwiłem się.

-Tak nazywa się Alex chyba go znasz ? - powiedziała sarkastycznie.

Zaśmiałem się i patrzyłem na nią jakby była kosmitą. A jednak do niego wróciła, musi być niezłym idiotą ,że znów ją przyjąć.

-Myślałem,że ostatnim razem powiedziałaś,że go nie kochasz i wybrałaś mnie ? prawda skarbie - powiedziałem kpiąco.

-Nie bądź zazdrosny drugi raz nie popełniłabym tego błędu. Cześć Justin - powiedziała i odeszła.

Patrzyłem na nią i sam wyszedłem, wkurzony tą sytuacją. Teraz na pewno będę musiał zabrać Mel na kolację bo sam w życiu bym sobie tam nie poradził.Będę musiał ją nieźle przygotować bo zdziwi się kiedy zobaczy tam Leny. Ten idiota na pewno ją zabierze ze sobą.Będzie próbował mnie tym zdenerwować. Wsiadłem do auta i wróciłem do domu. Wbiegłem na górę i wszedłem do pokoju. Poczułem zapach jedzenia. Odwróciłem się w kierunku kuchni i zobaczyłem Mel w fartuchu z mąką na całym ciele.

-Cześć skarbie,jak w pracy ? - zapytała odwracając się.

-Cześć, co robisz ? - zapytałem uśmiechając się do niej.

-Ugotowałam dla ciebie obiad. Nie wyszło mi to najlepiej ale przynajmniej jest zjadliwe.

Podszedłem do niej i musnąłem jej usta ścierając z jej nosa mąkę. Przyciągnąłem ją do siebie trzymając w pasie i mocno pocałowałem.

-Ciężki dzień ? - zapytała.

-Można powiedzieć,że tak - powiedziałem - nie mogłem się doczekać kiedy będę mógł cię pocałować.

Zaniosła jedzenie na stół i wskazała ręką żebym usiadł. Ugotowała zupę i risotto z warzywami. Pachniało wspaniale. Wziąłem łyżkę zupy i była naprawdę dobra.

-Pyszne - powiedziałem do niej.

-Dziękuję - uśmiechnęła się dumna z siebie - a teraz opowiadaj co się stało ?

-Więc odebrali nam połowę zysków z firmy. Wiesz to długa historia ale kiedyś miałem wojnę z Dawsonem to taki kretyn z konkurencyjnej firmy i teraz on się mści.

-O co chodziło ? - zapytała

- Odebrałem mu Eleonor - powiedziałem a ona przestała jeść i spojrzała na mnie - a teraz ona do niego wróciła. Nate kazał mi się dziś z nim pogodzić na kolacji i pewnie weźmie ją ze sobą. Pomyślałem,że mogłabyś ze mną pójść wiesz przydałoby mi się wsparcie.

-Jasne,że z tobą pójdę i nie martw się poradzimy sobie - powiedziała próbując mnie pocieszyć.

-Mam nadzieję - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.

-Pomyślałam,że do tego czasu moglibyśmy pójść na cmentarz chciałabym odwiedzić moją rodzinę - powiedziała niepewnie mieszając w talerzu.

-Jesteś pewna,że jesteś gotowa ? - powiedziałem do niej.

Nie byłem pewny jak zareaguje na odwiedziny rodziny. Te ciągłe koszmary i strach bałem się,że to może ją przerosnąć ale chciałem z nią tam być.

-Tak myślę,że powinnam to zrobić - powiedziała i przełknęła ostatni kęs risotto.

Wstaliśmy od stołu i włożyliśmy naczynia do zmywarki sprzątając po sobie. Byliśmy już ubrani więc po prostu wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.

-Na którym cmentarzu ? - zapytałem skrępowany.

-Werington - odpowiedziała i spojrzała w okno - byłam tam tylko raz.

-Myślę,że dobrze robisz odwiedzając ich - powiedziałem do niej.

Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechała.Przemilczeliśmy resztę drogi. Wysiedliśmy pod cmentarzem. Mel zatrzymała się przed wejściem. Była zestresowana i niepewnie stawiała kroki do przodu.

-Dasz radę kochanie, jestem z tobą - złapałem ją za rękę.

To był największy cmentarz w okolicy. Było w nim dużo wysokich drzew. Stare nagrobki był pokryte mchem i rozłaziły się. Grób rodziny Mel był na końcu pod wielką wierzbą. Jeden niewielki kamienny nagrobek. Stanęliśmy przed nim i nic nie mówiliśmy. Poczułem,że Mel mocniej ściska moją rękę.

-Mel powinnaś z nimi porozmawiać - szepnąłem do niej.

Pokiwała głową i wzięła głęboki oddech. Odwróciłem się i miałem ją odejść ale złapała mnie za rękę i pociągnęła do siebie.

-Nie zostań chciałabym żebyś przy tym był - powiedziała do mnie.

-Dobrze kochanie - odpowiedziałem.

-Cześć dawno się nie widzieliśmy, nie rozmawiałam z wami i pomyślałam,że już czas. Jestem szczęśliwa, poznałam Justina i jest dla mnie dobry i kocha mnie najbardziej na świecie. Byliśmy razem w Paryżu,leciałam prawdziwym samolotem tylko na początku trochę się bałam. Odwiedziłam Chanel wiem,że zawsze o tym marzyłaś i Justin kupił mi tą torebkę. Strasznie za wami tęsknie i chciałabym was przytulić i znowu zobaczyć. Wiem,że nie byłam taka jaka chcieliście żebym była ale co zrobiła nie tak ? Czy gdybym była wystarczająca dla was, byłabym lepsza,byłabym dobra ? Wiem,że nie chcieliście mnie zostawić ale chciałabym mieć was teraz przy sobie, miałabym rodzinę osoby,które by mówiły,że mnie kochają dlaczego to zrobiliście ? Czy gdybym była lepszą córką zabralibyście mnie ze sobą ? Wybaczycie mi to,że stałam się taką osobą ? Jesteście moją rodziną i potrzebuję was. Nie wiem jak mogłabym naprawić to co się stało. Kocham was i nikt nam tego nie odbierze.

Mel płakała ale nie miałem serca jej przerwać. Musiała wreszcie wyrzucić z siebie to co ją męczyło przez tyle lat a to była idealna chwila. Chciałbym umieć jej pomóc zmienić przeszłość sprawić żeby była szczęśliwa żeby to całe cierpienie ją ominęło ale jesteśmy tylko ludźmi nie możemy nic zrobić. Może gdyby jej ciocia odezwała się wcześniej gdyby pomogła Mel to wszystko tak by się nie potoczyło może byłaby zwykłą nastolatką ze zwykłym problemami. Możemy jedynie zakładać co by się stało ale nigdy nie wiemy co by było naprawdę.

-Idziemy ? - zapytała patrząc w moją stronę.

-Tak - pokiwałem głową i zabrałem ją do do domu.

***

- Jak wyglądam ? - zapytała.

Miała na sobie czarną dopasowaną sukienkę,torebkę z Chanel i szpilki które kupiłem je w Paryżu. Jej włosy były lekko pofalowane a dekolt sukienki odsłaniał część jej ciała. Wyglądała cudownie i jeżeli to nie jest najpiękniejsza dziewczyna na świecie to ja nie wiem.

-Wyglądasz wspaniale - powiedziałem muskając jej usta.

-Dziękuję - uśmiechnęła się.

Wsiedliśmy do Limuzyny i pojechaliśmy w kierunku restauracji. Ścisnąłem oparcie zestresowany.

-Wszytko będzie w porządku - powiedziała. Widocznie musiała zauważyć mój stres.

-Naprawdę nienawidzę tego kolesia i myśl o tym,że mógłbym go przeprosić - otrząsnąłem się ze wstrętu.

-Wiem kochanie ale zrób to dla firmy dla Nata - powiedziała i położyła dłoń na moim kolanie.

Podjechaliśmy pod budynek restauracji. Weszliśmy do środka. Było pełno ludzi, rozglądałem się dookoła szukając ich. Zauważyłem,że siedzi z nią na końcu sali. Serce zaczęło mi bić mocniej i miałem ochotę w coś przywalić. Ścisnąłem rękę Mel i poszliśmy w jej kierunku. Alex siedział tyłem do nas. Podszedłem bliżej i zakaszlnąłem żeby się odwrócił. Spojrzał na nas a jego wyraz twarzy nagle się zmienił.

- Mel ? - uśmiechnął się do niej.

-Alex - uścisnęła ją.

Znają się ?


Mamy dłuższy rozdział ! Co myślicie ? 
Piszcie mi opinie w komentarzu.

Alex będzie grał przed Justinem,że nie wiedział,że są razem ? 
Jak Justin zareaguje na to ? Wkurzy się ?

Oficjalny trailer (klik)

Instagram : paulinaborek
Twitter : PMBorek 

Jutro rozdział pojawi się wcześniej.

xoxo Paulina




4 komentarze

  1. Długie rozdziały są fajne. Zwłaszcza twoje no!
    Kocham cię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam też na mój blog
    http://my-new-hope-nadzieja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Huhu kolacja pełna wrażeń sie szykuje └(^o^)┘

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon