niedziela, 12 czerwca 2016
Informacja !
Strasznie przepraszam za tak długą nieobecność ale w moim życiu ostatnio wiele się wydarzyło , nie było mnie w domu przez bardzo długi czas i naprawdę nie miałam okazji żeby kontynuować pisanie co nie oznacza,że skończyłam pisać bo zamierzam wrócić do deliri of hope zaraz na początku wakacji :) Mam nadzieję ,że jest jeszcze ktoś kto wciąż chciałby dokończyć ze mną to opowiadanie ?
środa, 6 kwietnia 2016
Rozdział 30
Obudziłam się czując rześki zapach poranka i wody kolońskiej Justina otaczającego mnie w pasie. Dawno nie czułam się tak wspaniale i niewinnie jak w tym momencie. Wiele ludzi uważa,że aby być szczęśliwym trzeba posiadać dom, rodzinę i pieniądze oprócz nich są również tacy którzy uważają za szczęście miłość i posiadanie osoby która zrobiłaby dla ciebie wszystko. Ja, chodź bardziej pasuję do tych drugich jestem trochę innego zdania. Oczywiście, miłość jest najważniejsza bo budzi nas do życia, oplata nas i nigdy nie puszcza. Tak właśnie jest z miłością nie da się bez niej żyć tak jak nie da się żyć bez powietrza. Jednak miłość jest również przekleństwem, sama w sobie nie jest groźna ale miłość to również chęć posiadania a jak wiadomo nie było by wojen, okrucieństwa gdyby nie to. A co z utratą ? Ludzie umierają gdybym nie kochała moich rodziców tak bardzo może teraz byłabym innym człowiekiem, lepszym ale z drugiej strony czy byłabym pozbawiona empatii ? W mojej głowię kłębiło się tysiące myśli o tym co zrobiłam nie tak w przeszłości,że moje życie teraz jest tak bardzo zagmatwane. Jedno wiem na pewno gdyby nie osoba leżąca obok mnie i cichutko oddychająca nie miałabym nic a moje życie byłoby jedną wielką pustką pozbawioną sensu.
-Dzień dobry - Justin otworzył oczy i wyrwał mnie z zadumy.
-Dzień dobry - nachyliłam się i lekko musnęłam jego jasne usta.
-Która godzina ? - zapytał przeciągając się.
-Po dziesiątej, powinniśmy wstawać przed nami ciężki dzień - odpowiedziałam i zerwałam się z łóżka zawijając się białą,aksamitną kołdrą.
-A co z naszym planem - Justin powiedział uśmiechając się i spoglądając mi w oczy.
- Zrealizujemy je jak tylko wszystko załatwimy, obiecuje - rzuciłam mu szybki uśmiech kierując się do łazienki.
Rzuciłam kołdrę na ziemię i odkręciłam kurek wlewając ciepłą wodę do wanny. Spojrzałam w lustro, moje włosy sterczały we wszystkie strony a moja twarzy była gdzieniegdzie posiniaczona i obdarta. Te wszystkie ślady nagle przywróciły mnie do rzeczywistości. Po wspólnej nocy z Justinem zapomniałam o wszystkim, jakby to wszystko się nie wydarzyło ale w sumie taki właśnie był przecież nasz plan,zapomnieć. Dzisiejszy dzień będzie na pewno trudnym wyzwaniem bo razem z Justinem musimy spotkać się z Octavią i Natem którzy mają dla nas podobno kilka informacji dodatkowo Alex chce się ze mną spotkać. Poniekąd każdy następny dzień zbliży nad do poznania prawdy której się boje bo życie w niewiedzy wydaje się o stokroć łatwiejsze. Sięgnęłam po płyn i wlałam odrobinę do wanny. W całej łazience unosił się teraz przepiękny zapach wanilii i jaśminu. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny rozkoszując się delikatnością wody obmywającej moje ciało. Poczułam lekki szczypanie przypominające mi o ranie którą zrobiłam sobie w domu Alexa. Wciąż była zaczerwieniona ale wyglądała coraz lepiej i prawie nie bolała. Sięgnęłam po gąbkę dokładnie zmywając z siebie brud. Umyłam włosy i dokładnie przeczesałam je palcami. Byłam już gotowa ale woda tak przyjemnie głaskała moje ciało,że nie miałam ochoty nigdzie się wybierać więc wykorzystałam moment i na chwilę zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą. Przerwałam dopiero wtedy kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Mel wszystko w porządku ? - Justin zapytał wciąż pukają.
-Tak już wychodzę - powiedziałam i wstałam z wanny wycierając ciało dokładnie ręcznikiem.
Znów podeszłam do lustra wciąż byłam blada ale woda nieco zniwelowała ślady sińców i obdrapań. Pozwoliłam sobie na lekki makijaż który składał się jedynie z grama podkładu i tuszu do rzęs. Chwyciłam balsam stojący na umywalce i wsmarowałam je w ciało. Założyłam aksamitny szary szlafrok i wyszłam do Justina który siedział na łóżku już ubrany i gotowy.
-Pięknie pachniesz - powiedział podchodząc do mnie i delikatnie mnie obejmując.
-Myślę,że to komplement, więc dziękuje ty również - powiedziałam czując zapach jego perfum od calvina kleina które tak uwielbiał.
-Również dziękuje - powiedział i uśmiechnął się.
Podeszłam do szafy i wybrałam z niej czarne spodnie z wysokim stanem i aksamitny oversizowy sweter z dekoltem w serek. Na dworze robiło się już coraz zimniej a ja nie chciałam się przeziębić. Rozczesałam włosy i dokładnie je wysuszyłam związując je w luźnego koka na czubku głowy. Uśmiechnęłam się do Justina i poszłam do łazienki ubrać na siebie to co wcześniej wybrałam. Zeszłam na dół i poczułam świeżą woń naleśników i gofrów. Nie wiem kiedy Justin zdążył to zrobić, przecież dopiero co obaj wstaliśmy. Z uśmiechem usiadłam na wysokich krzesłach w kuchni przy bladzie i patrzyłam jak Justin robi kolejne naleśniki.
-Kiedy zdążyłeś zrobić tyle jedzenia ? - zapytałam patrząc na to wszystko.
-Miałem pomocników - powiedział bez wahania co całkowicie zbiło mnie z tropu. Rozejrzałam się wokoło szukając kogoś i wtedy poczułam chude rączki obejmujące mnie w pasie.
-Jazmyn, Jaxon - krzyknęłam ciesząc się,że ich widzę.
-Cześć Mel - powiedzieli równocześnie, śmiejąc się i skacząc wokół mnie.
-Co tutaj robicie ? - powiedziałam uśmiechając się i nie dowierzając skąd tak szybko się tu znaleźli.
-Opiekunka nas przywiozła po tym jak Justin do niej zadzwonił - Jaxon odpowiedział i radośnie wzruszył rękami.
-Pomyślałem,że poprawią ci humor - Justin powiedział a ja odwróciłam głowę w jego kierunku i posłałam mu wielki uśmiech.
-Świetny pomysł, będziemy mogli pójść na lody co wy na to ? - zapytałam nawet nie czekając na ich radosną reakcję.
-Najpierw zjemy śniadanie które przygotowaliśmy - Justin powiedział i położył talerz z jedzeniem na stole.
Podeszliśmy do stołu i zajęliśmy miejsca. Wzięłam naleśnika i polałam go sosem czekoladowym dorzucając truskawek. Wyglądał i pachniał tak smakowicie,że nie mogłam się powstrzymać przed wzięciem dużego kęsa. Kiedy oderwałam twarz od jedzenia zauważyłam,że cała trójka uważnie mi się przygląda nie jedząc.
-A wy co ? brakło wam apetytu ? - zapytałam z uśmiechem.
-Nie tylko zastanawiamy się czy jak zjemy to też będziemy mieć cały nos w czekoladzie - Justin powiedział i wybuchnął śmiechem zbierając mi resztki czekolady z nosa.
-Ej kochanie przecież mówiłeś,że we wszystkim mi do twarzy - powiedziałam z szyderczym uśmiechem i teraz to mi udało się rozśmieszyć dzieciaki.
-Masz rację, przepraszam - przyznał mi rację i teraz wszyscy zamiast jeść siedzieliśmy przy stole i śmialiśmy się.
Kiedy zjedliśmy wszystko i każdy z nas był wystarczająco pełny posprzątaliśmy po śniadaniu i usiedliśmy na kanapie odpoczywając. Justin skakał po kanałach szukając czegoś odpowiedniego dla dzieciaków. Oparłam głowę na jego ramieniu i poczułam,że wreszcie wszystko wraca do normalności. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Justin zerwał się ale powstrzymałam go i sama poszłam zobaczyć kto dzwoni. Podejrzewałam,że był to Alex albo Nate z dziewczyną miałam jednak sporą nadzieję,że to drugie. Otworzyłam drzwi i nie zawiodłam się przed moimi oczami zobaczyłam niską, śliczną brunetkę uśmiechającą się do mnie. Za nią stał Nate który od razu rzucił mi się na szyję,ściskając mnie mocno.
-Justin powiedział nam o wszystkim dobrze,że nic ci się nie stało - powiedział mierzwiąc mi włosy.
-Cała i zdrowa, chodźcie - zachęciłam ich gestem.
-Miło mi jestem Octavia - powiedziała dziewczyna i przez chwile zrobiło się niezręcznie bo przecież dziewczyna przez większość część życia myślała,że jest mną. Wydawała sie miła i z tego co opowiadał Justin taka była więc nie miałam powodów do wyrzutów.
-Mi również, Mel - powiedziałam do niej z uśmiechem.
Justin podszedł do nas i przywitał się z nimi. Widocznie był zestresowany ale na pewno nie ich obecnością tylko tym w jakiej sprawie tutaj byli. Zaprowadził ich do salonu gdzie wciąż było słychać hałas włączonego telewizora.
-Dzieciaki pójdziecie do gościnnego pooglądać telewizję, później pójdziemy na lody dobrze ? - Justin powiedział do nich a oni bez wahania przeszli do innego pokoju witając się z gośćmi.
-Napijecie się czegoś ? - zapytałam podchodząc do kuchni.
-Kawy - powiedzieli równocześnie.
Zaparzyłam kawy i wróciłam do nich z parującymi kubkami. Usiadłam obok Justina bo jego obecność była mi teraz naprawdę potrzebna.
-Chciałabym teraz zapytać co u was i w spokoju wypić kawę ale niestety mamy ważniejsze rzeczy do omówienia - Nate powiedział poważnie.
-Tak, chciałam wam podziękować za to co robicie - powiedziałam lekko się do nich uśmiechając.
-Jasne Mel przecież wszyscy jakoś w tym siedzimy prawda ? - powiedział chwytając moją dłoń.
-Dobrze więc zacznijmy od tego co wiemy - Justin wtrącił.
-Tak więc : chłopak który cię powiedzmy porwał, zabił twoich rodziców dlatego,że mama Justina go do tego skłoniła przez to,że była zazdrosna o męża który kochał mamę Mel. Oprócz tego sprawili żebyś zniknęła i dlatego ktoś upozorował twoją śmierć - Nate wyjaśnił wszystko od początku.
-Tak ale pytanie brzmi poco okłamywali Octavie ? i wmawiali jej,ze jest mną? - zapytałam.
-No właśnie po to tu przyszliśmy. Nie wiemy wszystkiego ale znamy pewien szczegół, podobno ktoś znał prawdę o tym,że żyjesz i cię szukał. Ktoś więc pomyślał,że warto stworzyć nową ciebie aby prawdziwa ty nie została odnaleziona. Jeżeli w ogóle zrozumieliście to co powiedziałem.
-Tak kontynuuj - Justin wtrącił.
-Kto mnie szukał ? - zapytałam zmieszana.
-Twój brat - odpowiedział próbując unikać mojego wzroku.
-Mój brat nie żyje.
-Nie Mel właśnie,że żyje i chyba cały ten czas wiedział kim jesteś.
Opowiadanie powróciło, przepraszam za długą nieobecność ale w święta było u mnie tak wiele osób,że nie miałam chwili wolnego czasu na napisanie rozdziału. Mam jednak nadzieję,że teraz będzie inaczej i ,że rozdział wam się spodobał.
instagram : paulinaborek
xoxo Paulina
-Dzień dobry - Justin otworzył oczy i wyrwał mnie z zadumy.
-Dzień dobry - nachyliłam się i lekko musnęłam jego jasne usta.
-Która godzina ? - zapytał przeciągając się.
-Po dziesiątej, powinniśmy wstawać przed nami ciężki dzień - odpowiedziałam i zerwałam się z łóżka zawijając się białą,aksamitną kołdrą.
-A co z naszym planem - Justin powiedział uśmiechając się i spoglądając mi w oczy.
- Zrealizujemy je jak tylko wszystko załatwimy, obiecuje - rzuciłam mu szybki uśmiech kierując się do łazienki.
Rzuciłam kołdrę na ziemię i odkręciłam kurek wlewając ciepłą wodę do wanny. Spojrzałam w lustro, moje włosy sterczały we wszystkie strony a moja twarzy była gdzieniegdzie posiniaczona i obdarta. Te wszystkie ślady nagle przywróciły mnie do rzeczywistości. Po wspólnej nocy z Justinem zapomniałam o wszystkim, jakby to wszystko się nie wydarzyło ale w sumie taki właśnie był przecież nasz plan,zapomnieć. Dzisiejszy dzień będzie na pewno trudnym wyzwaniem bo razem z Justinem musimy spotkać się z Octavią i Natem którzy mają dla nas podobno kilka informacji dodatkowo Alex chce się ze mną spotkać. Poniekąd każdy następny dzień zbliży nad do poznania prawdy której się boje bo życie w niewiedzy wydaje się o stokroć łatwiejsze. Sięgnęłam po płyn i wlałam odrobinę do wanny. W całej łazience unosił się teraz przepiękny zapach wanilii i jaśminu. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny rozkoszując się delikatnością wody obmywającej moje ciało. Poczułam lekki szczypanie przypominające mi o ranie którą zrobiłam sobie w domu Alexa. Wciąż była zaczerwieniona ale wyglądała coraz lepiej i prawie nie bolała. Sięgnęłam po gąbkę dokładnie zmywając z siebie brud. Umyłam włosy i dokładnie przeczesałam je palcami. Byłam już gotowa ale woda tak przyjemnie głaskała moje ciało,że nie miałam ochoty nigdzie się wybierać więc wykorzystałam moment i na chwilę zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą. Przerwałam dopiero wtedy kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Mel wszystko w porządku ? - Justin zapytał wciąż pukają.
-Tak już wychodzę - powiedziałam i wstałam z wanny wycierając ciało dokładnie ręcznikiem.
Znów podeszłam do lustra wciąż byłam blada ale woda nieco zniwelowała ślady sińców i obdrapań. Pozwoliłam sobie na lekki makijaż który składał się jedynie z grama podkładu i tuszu do rzęs. Chwyciłam balsam stojący na umywalce i wsmarowałam je w ciało. Założyłam aksamitny szary szlafrok i wyszłam do Justina który siedział na łóżku już ubrany i gotowy.
-Pięknie pachniesz - powiedział podchodząc do mnie i delikatnie mnie obejmując.
-Myślę,że to komplement, więc dziękuje ty również - powiedziałam czując zapach jego perfum od calvina kleina które tak uwielbiał.
-Również dziękuje - powiedział i uśmiechnął się.
Podeszłam do szafy i wybrałam z niej czarne spodnie z wysokim stanem i aksamitny oversizowy sweter z dekoltem w serek. Na dworze robiło się już coraz zimniej a ja nie chciałam się przeziębić. Rozczesałam włosy i dokładnie je wysuszyłam związując je w luźnego koka na czubku głowy. Uśmiechnęłam się do Justina i poszłam do łazienki ubrać na siebie to co wcześniej wybrałam. Zeszłam na dół i poczułam świeżą woń naleśników i gofrów. Nie wiem kiedy Justin zdążył to zrobić, przecież dopiero co obaj wstaliśmy. Z uśmiechem usiadłam na wysokich krzesłach w kuchni przy bladzie i patrzyłam jak Justin robi kolejne naleśniki.
-Kiedy zdążyłeś zrobić tyle jedzenia ? - zapytałam patrząc na to wszystko.
-Miałem pomocników - powiedział bez wahania co całkowicie zbiło mnie z tropu. Rozejrzałam się wokoło szukając kogoś i wtedy poczułam chude rączki obejmujące mnie w pasie.
-Jazmyn, Jaxon - krzyknęłam ciesząc się,że ich widzę.
-Cześć Mel - powiedzieli równocześnie, śmiejąc się i skacząc wokół mnie.
-Co tutaj robicie ? - powiedziałam uśmiechając się i nie dowierzając skąd tak szybko się tu znaleźli.
-Opiekunka nas przywiozła po tym jak Justin do niej zadzwonił - Jaxon odpowiedział i radośnie wzruszył rękami.
-Pomyślałem,że poprawią ci humor - Justin powiedział a ja odwróciłam głowę w jego kierunku i posłałam mu wielki uśmiech.
-Świetny pomysł, będziemy mogli pójść na lody co wy na to ? - zapytałam nawet nie czekając na ich radosną reakcję.
-Najpierw zjemy śniadanie które przygotowaliśmy - Justin powiedział i położył talerz z jedzeniem na stole.
Podeszliśmy do stołu i zajęliśmy miejsca. Wzięłam naleśnika i polałam go sosem czekoladowym dorzucając truskawek. Wyglądał i pachniał tak smakowicie,że nie mogłam się powstrzymać przed wzięciem dużego kęsa. Kiedy oderwałam twarz od jedzenia zauważyłam,że cała trójka uważnie mi się przygląda nie jedząc.
-A wy co ? brakło wam apetytu ? - zapytałam z uśmiechem.
-Nie tylko zastanawiamy się czy jak zjemy to też będziemy mieć cały nos w czekoladzie - Justin powiedział i wybuchnął śmiechem zbierając mi resztki czekolady z nosa.
-Ej kochanie przecież mówiłeś,że we wszystkim mi do twarzy - powiedziałam z szyderczym uśmiechem i teraz to mi udało się rozśmieszyć dzieciaki.
-Masz rację, przepraszam - przyznał mi rację i teraz wszyscy zamiast jeść siedzieliśmy przy stole i śmialiśmy się.
Kiedy zjedliśmy wszystko i każdy z nas był wystarczająco pełny posprzątaliśmy po śniadaniu i usiedliśmy na kanapie odpoczywając. Justin skakał po kanałach szukając czegoś odpowiedniego dla dzieciaków. Oparłam głowę na jego ramieniu i poczułam,że wreszcie wszystko wraca do normalności. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Justin zerwał się ale powstrzymałam go i sama poszłam zobaczyć kto dzwoni. Podejrzewałam,że był to Alex albo Nate z dziewczyną miałam jednak sporą nadzieję,że to drugie. Otworzyłam drzwi i nie zawiodłam się przed moimi oczami zobaczyłam niską, śliczną brunetkę uśmiechającą się do mnie. Za nią stał Nate który od razu rzucił mi się na szyję,ściskając mnie mocno.
-Justin powiedział nam o wszystkim dobrze,że nic ci się nie stało - powiedział mierzwiąc mi włosy.
-Cała i zdrowa, chodźcie - zachęciłam ich gestem.
-Miło mi jestem Octavia - powiedziała dziewczyna i przez chwile zrobiło się niezręcznie bo przecież dziewczyna przez większość część życia myślała,że jest mną. Wydawała sie miła i z tego co opowiadał Justin taka była więc nie miałam powodów do wyrzutów.
-Mi również, Mel - powiedziałam do niej z uśmiechem.
Justin podszedł do nas i przywitał się z nimi. Widocznie był zestresowany ale na pewno nie ich obecnością tylko tym w jakiej sprawie tutaj byli. Zaprowadził ich do salonu gdzie wciąż było słychać hałas włączonego telewizora.
-Dzieciaki pójdziecie do gościnnego pooglądać telewizję, później pójdziemy na lody dobrze ? - Justin powiedział do nich a oni bez wahania przeszli do innego pokoju witając się z gośćmi.
-Napijecie się czegoś ? - zapytałam podchodząc do kuchni.
-Kawy - powiedzieli równocześnie.
Zaparzyłam kawy i wróciłam do nich z parującymi kubkami. Usiadłam obok Justina bo jego obecność była mi teraz naprawdę potrzebna.
-Chciałabym teraz zapytać co u was i w spokoju wypić kawę ale niestety mamy ważniejsze rzeczy do omówienia - Nate powiedział poważnie.
-Tak, chciałam wam podziękować za to co robicie - powiedziałam lekko się do nich uśmiechając.
-Jasne Mel przecież wszyscy jakoś w tym siedzimy prawda ? - powiedział chwytając moją dłoń.
-Dobrze więc zacznijmy od tego co wiemy - Justin wtrącił.
-Tak więc : chłopak który cię powiedzmy porwał, zabił twoich rodziców dlatego,że mama Justina go do tego skłoniła przez to,że była zazdrosna o męża który kochał mamę Mel. Oprócz tego sprawili żebyś zniknęła i dlatego ktoś upozorował twoją śmierć - Nate wyjaśnił wszystko od początku.
-Tak ale pytanie brzmi poco okłamywali Octavie ? i wmawiali jej,ze jest mną? - zapytałam.
-No właśnie po to tu przyszliśmy. Nie wiemy wszystkiego ale znamy pewien szczegół, podobno ktoś znał prawdę o tym,że żyjesz i cię szukał. Ktoś więc pomyślał,że warto stworzyć nową ciebie aby prawdziwa ty nie została odnaleziona. Jeżeli w ogóle zrozumieliście to co powiedziałem.
-Tak kontynuuj - Justin wtrącił.
-Kto mnie szukał ? - zapytałam zmieszana.
-Twój brat - odpowiedział próbując unikać mojego wzroku.
-Mój brat nie żyje.
-Nie Mel właśnie,że żyje i chyba cały ten czas wiedział kim jesteś.
Opowiadanie powróciło, przepraszam za długą nieobecność ale w święta było u mnie tak wiele osób,że nie miałam chwili wolnego czasu na napisanie rozdziału. Mam jednak nadzieję,że teraz będzie inaczej i ,że rozdział wam się spodobał.
instagram : paulinaborek
xoxo Paulina
wtorek, 5 kwietnia 2016
środa, 16 marca 2016
Rozdział 29
Zamarłam. Myślałam,że moje myśli będę wypełnione wyobrażeniem sobie śmierci mojej rodziny, mojej mamy która czytała mi bajki przed snem i śpiewała kołysanki i mojego taty który grał ze mną w piłkę i na siłę próbował zrobić ze mnie piłkarza którym nigdy nie zostałam co oczywiście było wiadome. Co dziwne wcale nie o tym myślałam, ciągle w głowie powtarzałam sobie dlaczego to zrobił ? Nie wydawał się osobą która zabijała ludzi z przyjemności i z okrucieństwem ; nie, on był chłopakiem który na pewno zrobił to bo miał konkretny powód,coś musiało go do tego zmusić. Nie chciałam patrzeć na zabójce mojej rodziny, nie chciałam być w jego obecności ale nie miałam siły uciekać wręcz przeciwnie stałam jedynie i wpatrywałam się w punkt za jego plecami wyobrażając sobie zwykłą sytuację bez tego zamieszania które wplątało mnie w wielką sieć i teraz czeka aż jakiś obrzydliwy pająk pożre mnie w całości nie zostawiając żadnego śladu.
-Nie takiej reakcji oczekiwałem - powiedział po chwili. Podszedł parę kroków do przodu próbując być bliżej mnie ale ja jedynie powoli się odsunęłam zostawiając wciąż taki sam odstęp.
-Dlaczego ? - krzyknęłam chociaż wcale tego nie chciałam. Moje wewnętrzne emocje tłamsiły się we mnie czekając na moment który właśnie nadszedł. Łzy po raz kolejny napłynęły mi do oczu a żołądek podejrzanie się ścisnął. Chciałam wiedzieć co było powodem zabójstwa mojej rodzinymimo,że to mogło zabić mnie i bez względu na wszystko to było teraz dla mnie najważniejsze.
-Nie chciałem tego - zauważyłem,że on również ma łzy w oczach co sprawiło,że zaczęłam w nim jeszcze bardziej widzieć człowieka a nie potwora który zabija. Miałam się odezwać kiedy rozległ się huk za moimi plecami, odwróciłam się szybko i zauważyłam Justina i Alexa biegnących w moim kierunku z pistoletem w ręku. Byli przerażeni chyba bardziej niż ja. Domyślałam się tylko co mógł czuć Justin kiedy słyszał tyle złego o swojej rodzinie, nie wiem czy wierzył w to czy nie miałam jedynie nadzieje,że to nigdy nas nie poróżni.
Alex stanął przede mną zasłaniając mnie a Justin nakierował pistolet prosto na chłopaka. Jego ręka się trzęsła a on sam był kłębkiem nerwów. Wydałam z siebie cichy pisk ale on nawet się nie poruszył tylko wciąż patrzył w oczy człowiekowi który nie tylko zabił moich rodziców ale osądzał o to jego. Nie wiem co gorsze śmierć rodziców czy wieść o ich okrucieństwie. Chciałam być teraz blisko Justina czuć jego rękę oplatającą moje ciało. Chciałabym żebyśmy znów byli w domku w lesie tylko on i ja.
-Dlaczego nie uciekasz, zabije cię - Justin wyrzucił z siebie razem z wszystkimi emocjami, był przerażony i po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Chciałam do niego podbiec ale Alex wciąż mnie trzymał nie pozwalając mi się ruszyć nawet o centymetr.
-Nie zrobisz tego - chłopaka odpowiedział szybko ale nie próbując zgrywać odważnego wręcz przeciwnie wydawał się obojętny, pusty nie bał się ani nie próbował stawiać oporu.
-Zabiłeś jej rodzinę i oskarżasz o to moich, zasługujesz na śmierć - krzyknął a łzy poleciały mi po policzkach.
-Justin - wyszeptałam a on szybko odwrócił głowę i spojrzał w moim kierunku wciąż nie opuszczając pistoletu. Nie poznawałam go, nie był tym samym Justinem, jego oczy były przesycone nienawiścią. Nie bałam się chłopaka który mnie uprowadził i związał mi nadgarstki, bałam się chłopaka który był moją jedyną miłością.
-Co ? Wierzysz mu myślisz,że moja rodzina mogła to zrobić ? Oni nie są zabójcami Mel nie wierze w to ! - znowu krzyknął powodując u mnie ciarki.
-Nie Justin, proszę porozmawiajmy tylko odłóż ten pistolet - wyszeptałam.
-Dlaczego ? dlaczego mam nie zabić osoby przez którą tyle cierpiałaś, dlaczego mam pozwolić mu żyć skoro twoja rodzina nie może ? - zapytał ze łzami w oczach.
-Ponieważ jego karą jest życie z poczuciem winy jeżeli go zabijesz to przejdzie na ciebie - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
Delikatnie odłożył pistolet i powoli podszedł do mnie próbując mnie przytulić. Wzięłam jego ręce i przerzuciłam sobie na szyje mocno go ściskając. Nie chciałam żeby mnie puścił bo pierwszy raz od kilku chwil wciąż czuje,że go nie straciłam,że wciąż mam go przy sobie.
-Straciłem już rodziców, nie mogę stracić też ciebie - wydusił całując mnie w czoło.
-Nie straciłeś nikogo Justin - powiedziałam patrząc w jego oczy, które były przesycone cierpieniem.
-Moi rodzice oni wyrządzili ci tyle cierpienia ja mógłbym na nich teraz spojrzeć ? - zapytał przejeżdżając ręką po moim policzku.
-Cokolwiek zrobili kochają cię i nigdy nie powinieneś w to wątpić - szepnęłam a on delikatnie otarł moją łzę. Przez chwilę zapomnieliśmy gdzie jesteśmy liczyło się tylko to,że mogliśmy być razem.
-Co teraz ? - zapytał opuszczając głowę.
-Nie mam pojęcia ale przejdziemy przez to razem dobrze ? - spytałam zbierając się na lekki uśmiech.
-Pamiętasz jak powiedziałem ci,że jesteś silna właśnie w tej chwili to udowadniasz Mel jesteś dużo silniejsza ode mnie - powiedział i wyraźnie był ze mnie dumny. Nie mogłam powstrzymać płaczu bo tak wiele dla mnie znaczył.Kiedy byłam mała mama czytała mi wiersz, nie pamiętam kto go napisał nie pamiętam też wszystkich słów ale teraz wiem,że mówił prawdę. Wiele razy będąc w szpitalu zastanawiałam się co to znaczy kochać, w głowie miałam ten wiersz.
co to jest miłość
nie wiem
ale to miłe
że chcę cię mieć
dla siebie
na nie wiem
ile
Kiedy poznałam Justina miałam nadzieję ,nadzieję że wreszcie uda mi się pokochać kogoś tak bardzo jak kochali mnie moi rodzice. Nie pamiętam momentu kiedy mi to mówili ale wiedziałam to przez to jak na mnie patrzyli kiedy stukłam kolano czy kiedy byłam chora. Właśnie wtedy kiedy zobaczyłam Justina po raz pierwszy w moim szpitalu zauważyłam w jego oczach troskę,nie znał mnie a jednak bał się o mnie dlatego przypominał mi mamę która gotowała mi rosół gdy byłam chora i zostawała w domu żeby się mną opiekować. Teraz sytuacje się odwróciły. Justin potrzebuje mnie i to ja muszę być silna żeby on mógł być przez chwilę słaby.
-Kocham cię Justin - powiedziałam.
-Ja ciebie też Mel, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo - powiedział i delikatnie musnął moje usta.
Obróciliśmy energicznie głowy przypominając sobie o tym gdzie jesteśmy. Alex wciąż stał pilnując chłopaka który widocznie cały czas oglądał mnie i Justina.
-Co z nim zrobimy ? - zapytał Alex.
-Powinniśmy go puścić - powiedziałam bez chwili zastanowienia.
-Jesteś pewna, może powinniśmy wezwać policję ? - Alex zapytał
-Nie to nie jest dobry pomysł najpierw sami powinniśmy go rozgryźć,szczególnie przez to,że - brakło mi słów.
-Moi rodzice są w to zamieszani - Justin dokończył czując moje skrępowanie. Alex opuścił pistolet i wskazał ręką chłopakowi,że może iść.
-Chciałbym żebyście wiedzieli,że miałem powód i,że nie chciałem nikogo skrzywdzić - powiedział..
-Zanim pójdziesz chce wiedzieć co z moją siostrą ? - znów postawił pistolet torując mu przejście.
-Powiem ci to ale musimy spotkać się sam na sam - spojrzał na niego poważnie.
-Nie ufam ci, mam pozwolić ci odejść i nigdy nie dowiedzieć się co z nią ? - zapytał podnosząc ton głosu.
-Spotkamy się dzisiaj wieczorem wtedy wszystko ci powiem - powiedział trochę przestraszony kiedy Alex coraz mocniej zaciskał rękę na pistolecie.
Po dłuższej chwili opuścił go i lekko kiwnął głową pozwalając mu wyjść. Chłopak odwrócił się i tak porostu wyszedł zostawiając nas samych jakby nigdy nic.
***
Wróciliśmy do domu próbując udawać szczęśliwych ale tak naprawdę cały czas myślami byliśmy gdzieś indziej.
-Justin ? możemy chociaż przez ten jeden dzień zapomnieć o tym co się wydarzyło ? tak porostu znów być szczęśliwi. - usiadłam na kanapie i wtuliłam się w miękki koc.
Podszedł bliżej do mnie i lekko się nachylił całując moje posiniaczone usta. Na początku delikatnie a później mocniej tak,że nasze języki zataczały wspólne koła i walczyły o dominację. Justin pochylił mnie na kanapie i lekko oparł się nade mną całując mnie po szyi i w dołeczkach obojczyka. Odchyliłam głowę lekko jęcząc. Justin podwinął mi koszulkę w górę odsłaniając mi nago brzuch. Zataczał koła rękami wokół moich bioder lekko mnie łaskocząc. Zdjęłam z niego koszulę i rzuciłam ją energicznie na podłogę. Odpiął pasek spodni i zsunął je. Przez chwilę podziwiałam jego nagie ciało którego teraz tak bardzo potrzebowałam. Justin zsunął ze mnie spodnie razem z majtkami odsłaniając moje nagie ciało. Przesunął palcami wokół mojej piersi wciąż całując moje wrażliwe miejsca na szyi.Sięgnął do kieszeni i wyłożył z niej prezerwatywę którą odpakował i nałożył wchodząc we mnie. Jęknęłam głośno kiedy wsuwał i wysuwał się we mnie energicznie. Coraz szybciej aż wreszcie obaj jękneliśmy dochodząc i lekko opadając na kanapę. Justin okrył nas kocem i przytulił mnie do siebie całując w czoło. Jego ciepłe ramiona otulały mnie w tali. Kochałam go i tego nikt nie mógł mi odebrać.
- A jutro zrobimy sobie maraton filmów i cały dzień będziemy oglądać Bridget Jones i jeść popcorn no i może uprawiać seks - powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Otworzymy butelkę szampana i wypijemy jej tyle,że będziemy pijani krzyczeć o naszej miłości - powiedział również się śmiejąc.
-Włączymy muzykę i będziemy na bosaka tańczyć w central parku.
-Wezmę cię w ramiona i wyznam światu co do ciebie czuje.
-Kupimy czekoladki i zjemy ich tyle,że będzie nam niedobrze
-No i będziemy uprawiać seks - zaśmiał się skradając mi kolejny pocałunek.
Alex's POV
Nie mogłem pozbierać myśli, porwałem dziewczynę,zrobiłem jej krzywdę tylko po to żeby dowiedzieć się co z moją rodziną. Kiedy byłem blisko prawdy znowu wróciłem do początku. Nie mogłem myśleć o niczym innym. Chłopak umówił się ze mną w jednej z ulic Nowego Jorku. Nie wziąłem broni i nie miałem żadnej gwarancji,że jestem bezpieczny. Nie zależało mi jednak na niczym oprócz na odnalezieniu siostry. Kiedy zaszedłem do uliczki zauważyłem chłopaka wyłaniającego się z cienia.
-Naprawdę chcesz wiedzieć ? - zapytał
-Tak - odpowiedziałem szybko.
-Melani Waldorf - odpowiedział krótko.
-Co ?
-To twoja siostra.
Wreszcie nowy rozdział, mam nadzieję,że doczekaliście i was nie zawiodłam. Trochę zaniedbuję bloga ale mam nadzieję,że wkrótce się to zmieni. Jak zawsze dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Zachęcam również do komentowania. Jeżeli chcecie żebym przeczytała wasze opowiadania to również wysyłajcie. Chętnie poczytam.
Oficjalny trailer (klik)
instagram; paulinaborek
xoxo Paulina
-Nie takiej reakcji oczekiwałem - powiedział po chwili. Podszedł parę kroków do przodu próbując być bliżej mnie ale ja jedynie powoli się odsunęłam zostawiając wciąż taki sam odstęp.
-Dlaczego ? - krzyknęłam chociaż wcale tego nie chciałam. Moje wewnętrzne emocje tłamsiły się we mnie czekając na moment który właśnie nadszedł. Łzy po raz kolejny napłynęły mi do oczu a żołądek podejrzanie się ścisnął. Chciałam wiedzieć co było powodem zabójstwa mojej rodziny
-Nie chciałem tego - zauważyłem,że on również ma łzy w oczach co sprawiło,że zaczęłam w nim jeszcze bardziej widzieć człowieka a nie potwora który zabija. Miałam się odezwać kiedy rozległ się huk za moimi plecami, odwróciłam się szybko i zauważyłam Justina i Alexa biegnących w moim kierunku z pistoletem w ręku. Byli przerażeni chyba bardziej niż ja. Domyślałam się tylko co mógł czuć Justin kiedy słyszał tyle złego o swojej rodzinie, nie wiem czy wierzył w to czy nie miałam jedynie nadzieje,że to nigdy nas nie poróżni.
Alex stanął przede mną zasłaniając mnie a Justin nakierował pistolet prosto na chłopaka. Jego ręka się trzęsła a on sam był kłębkiem nerwów. Wydałam z siebie cichy pisk ale on nawet się nie poruszył tylko wciąż patrzył w oczy człowiekowi który nie tylko zabił moich rodziców ale osądzał o to jego. Nie wiem co gorsze śmierć rodziców czy wieść o ich okrucieństwie. Chciałam być teraz blisko Justina czuć jego rękę oplatającą moje ciało. Chciałabym żebyśmy znów byli w domku w lesie tylko on i ja.
-Dlaczego nie uciekasz, zabije cię - Justin wyrzucił z siebie razem z wszystkimi emocjami, był przerażony i po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Chciałam do niego podbiec ale Alex wciąż mnie trzymał nie pozwalając mi się ruszyć nawet o centymetr.
-Nie zrobisz tego - chłopaka odpowiedział szybko ale nie próbując zgrywać odważnego wręcz przeciwnie wydawał się obojętny, pusty nie bał się ani nie próbował stawiać oporu.
-Zabiłeś jej rodzinę i oskarżasz o to moich, zasługujesz na śmierć - krzyknął a łzy poleciały mi po policzkach.
-Justin - wyszeptałam a on szybko odwrócił głowę i spojrzał w moim kierunku wciąż nie opuszczając pistoletu. Nie poznawałam go, nie był tym samym Justinem, jego oczy były przesycone nienawiścią. Nie bałam się chłopaka który mnie uprowadził i związał mi nadgarstki, bałam się chłopaka który był moją jedyną miłością.
-Co ? Wierzysz mu myślisz,że moja rodzina mogła to zrobić ? Oni nie są zabójcami Mel nie wierze w to ! - znowu krzyknął powodując u mnie ciarki.
-Nie Justin, proszę porozmawiajmy tylko odłóż ten pistolet - wyszeptałam.
-Dlaczego ? dlaczego mam nie zabić osoby przez którą tyle cierpiałaś, dlaczego mam pozwolić mu żyć skoro twoja rodzina nie może ? - zapytał ze łzami w oczach.
-Ponieważ jego karą jest życie z poczuciem winy jeżeli go zabijesz to przejdzie na ciebie - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
Delikatnie odłożył pistolet i powoli podszedł do mnie próbując mnie przytulić. Wzięłam jego ręce i przerzuciłam sobie na szyje mocno go ściskając. Nie chciałam żeby mnie puścił bo pierwszy raz od kilku chwil wciąż czuje,że go nie straciłam,że wciąż mam go przy sobie.
-Straciłem już rodziców, nie mogę stracić też ciebie - wydusił całując mnie w czoło.
-Nie straciłeś nikogo Justin - powiedziałam patrząc w jego oczy, które były przesycone cierpieniem.
-Moi rodzice oni wyrządzili ci tyle cierpienia ja mógłbym na nich teraz spojrzeć ? - zapytał przejeżdżając ręką po moim policzku.
-Cokolwiek zrobili kochają cię i nigdy nie powinieneś w to wątpić - szepnęłam a on delikatnie otarł moją łzę. Przez chwilę zapomnieliśmy gdzie jesteśmy liczyło się tylko to,że mogliśmy być razem.
-Co teraz ? - zapytał opuszczając głowę.
-Nie mam pojęcia ale przejdziemy przez to razem dobrze ? - spytałam zbierając się na lekki uśmiech.
-Pamiętasz jak powiedziałem ci,że jesteś silna właśnie w tej chwili to udowadniasz Mel jesteś dużo silniejsza ode mnie - powiedział i wyraźnie był ze mnie dumny. Nie mogłam powstrzymać płaczu bo tak wiele dla mnie znaczył.Kiedy byłam mała mama czytała mi wiersz, nie pamiętam kto go napisał nie pamiętam też wszystkich słów ale teraz wiem,że mówił prawdę. Wiele razy będąc w szpitalu zastanawiałam się co to znaczy kochać, w głowie miałam ten wiersz.
co to jest miłość
nie wiem
ale to miłe
że chcę cię mieć
dla siebie
na nie wiem
ile
Kiedy poznałam Justina miałam nadzieję ,nadzieję że wreszcie uda mi się pokochać kogoś tak bardzo jak kochali mnie moi rodzice. Nie pamiętam momentu kiedy mi to mówili ale wiedziałam to przez to jak na mnie patrzyli kiedy stukłam kolano czy kiedy byłam chora. Właśnie wtedy kiedy zobaczyłam Justina po raz pierwszy w moim szpitalu zauważyłam w jego oczach troskę,nie znał mnie a jednak bał się o mnie dlatego przypominał mi mamę która gotowała mi rosół gdy byłam chora i zostawała w domu żeby się mną opiekować. Teraz sytuacje się odwróciły. Justin potrzebuje mnie i to ja muszę być silna żeby on mógł być przez chwilę słaby.
-Kocham cię Justin - powiedziałam.
-Ja ciebie też Mel, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo - powiedział i delikatnie musnął moje usta.
Obróciliśmy energicznie głowy przypominając sobie o tym gdzie jesteśmy. Alex wciąż stał pilnując chłopaka który widocznie cały czas oglądał mnie i Justina.
-Co z nim zrobimy ? - zapytał Alex.
-Powinniśmy go puścić - powiedziałam bez chwili zastanowienia.
-Jesteś pewna, może powinniśmy wezwać policję ? - Alex zapytał
-Nie to nie jest dobry pomysł najpierw sami powinniśmy go rozgryźć,szczególnie przez to,że - brakło mi słów.
-Moi rodzice są w to zamieszani - Justin dokończył czując moje skrępowanie. Alex opuścił pistolet i wskazał ręką chłopakowi,że może iść.
-Chciałbym żebyście wiedzieli,że miałem powód i,że nie chciałem nikogo skrzywdzić - powiedział..
-Zanim pójdziesz chce wiedzieć co z moją siostrą ? - znów postawił pistolet torując mu przejście.
-Powiem ci to ale musimy spotkać się sam na sam - spojrzał na niego poważnie.
-Nie ufam ci, mam pozwolić ci odejść i nigdy nie dowiedzieć się co z nią ? - zapytał podnosząc ton głosu.
-Spotkamy się dzisiaj wieczorem wtedy wszystko ci powiem - powiedział trochę przestraszony kiedy Alex coraz mocniej zaciskał rękę na pistolecie.
Po dłuższej chwili opuścił go i lekko kiwnął głową pozwalając mu wyjść. Chłopak odwrócił się i tak porostu wyszedł zostawiając nas samych jakby nigdy nic.
***
Wróciliśmy do domu próbując udawać szczęśliwych ale tak naprawdę cały czas myślami byliśmy gdzieś indziej.
-Justin ? możemy chociaż przez ten jeden dzień zapomnieć o tym co się wydarzyło ? tak porostu znów być szczęśliwi. - usiadłam na kanapie i wtuliłam się w miękki koc.
Podszedł bliżej do mnie i lekko się nachylił całując moje posiniaczone usta. Na początku delikatnie a później mocniej tak,że nasze języki zataczały wspólne koła i walczyły o dominację. Justin pochylił mnie na kanapie i lekko oparł się nade mną całując mnie po szyi i w dołeczkach obojczyka. Odchyliłam głowę lekko jęcząc. Justin podwinął mi koszulkę w górę odsłaniając mi nago brzuch. Zataczał koła rękami wokół moich bioder lekko mnie łaskocząc. Zdjęłam z niego koszulę i rzuciłam ją energicznie na podłogę. Odpiął pasek spodni i zsunął je. Przez chwilę podziwiałam jego nagie ciało którego teraz tak bardzo potrzebowałam. Justin zsunął ze mnie spodnie razem z majtkami odsłaniając moje nagie ciało. Przesunął palcami wokół mojej piersi wciąż całując moje wrażliwe miejsca na szyi.Sięgnął do kieszeni i wyłożył z niej prezerwatywę którą odpakował i nałożył wchodząc we mnie. Jęknęłam głośno kiedy wsuwał i wysuwał się we mnie energicznie. Coraz szybciej aż wreszcie obaj jękneliśmy dochodząc i lekko opadając na kanapę. Justin okrył nas kocem i przytulił mnie do siebie całując w czoło. Jego ciepłe ramiona otulały mnie w tali. Kochałam go i tego nikt nie mógł mi odebrać.
- A jutro zrobimy sobie maraton filmów i cały dzień będziemy oglądać Bridget Jones i jeść popcorn no i może uprawiać seks - powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Otworzymy butelkę szampana i wypijemy jej tyle,że będziemy pijani krzyczeć o naszej miłości - powiedział również się śmiejąc.
-Włączymy muzykę i będziemy na bosaka tańczyć w central parku.
-Wezmę cię w ramiona i wyznam światu co do ciebie czuje.
-Kupimy czekoladki i zjemy ich tyle,że będzie nam niedobrze
-No i będziemy uprawiać seks - zaśmiał się skradając mi kolejny pocałunek.
Alex's POV
Nie mogłem pozbierać myśli, porwałem dziewczynę,zrobiłem jej krzywdę tylko po to żeby dowiedzieć się co z moją rodziną. Kiedy byłem blisko prawdy znowu wróciłem do początku. Nie mogłem myśleć o niczym innym. Chłopak umówił się ze mną w jednej z ulic Nowego Jorku. Nie wziąłem broni i nie miałem żadnej gwarancji,że jestem bezpieczny. Nie zależało mi jednak na niczym oprócz na odnalezieniu siostry. Kiedy zaszedłem do uliczki zauważyłem chłopaka wyłaniającego się z cienia.
-Naprawdę chcesz wiedzieć ? - zapytał
-Tak - odpowiedziałem szybko.
-Melani Waldorf - odpowiedział krótko.
-Co ?
-To twoja siostra.
Wreszcie nowy rozdział, mam nadzieję,że doczekaliście i was nie zawiodłam. Trochę zaniedbuję bloga ale mam nadzieję,że wkrótce się to zmieni. Jak zawsze dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Zachęcam również do komentowania. Jeżeli chcecie żebym przeczytała wasze opowiadania to również wysyłajcie. Chętnie poczytam.
Oficjalny trailer (klik)
instagram; paulinaborek
xoxo Paulina
środa, 9 marca 2016
Rozdział 28
Szłam ze związanymi rękami po ciemnych ulicach Nowego Jorku wokół mnie byli tylko trzej groźnie wyglądający mężczyźni od widoku których dostawałam gęsiej skórki. Dawno się tak nie czułam jakbym znowu siedziała zamknięta w ciemnym, małym pomieszczeniu które śmierdziało stęchliźną a mój krzyk byłby tylko pożywieniem dla potworów czyhających tuż obok. Mimo to nie czułam się do końca sama bo Alex i Justin byli gdzieś blisko mnie, wiedziałam to bo nigdy w życiu nie zgodziliby się puścić mnie samej. Wciąż w głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli i nie byłam pewna jak to wszystko poukładać. Moi r o d z i c e tych ci którzy prawie są mi obcy, ci którzy zostawili mnie samą gdy byłam dzieckiem i ci którzy strasznie namieszali w mojej rodzinie mają nagle powrócić w co wątpię bo przecież nie gramy w filmie kryminalnym, takie rzeczy nie dzieją się w normalnym życiu, ludzie nie wstają z grobu jak w serialu pretty little liars którego oglądałam z Justinem. Mam siedemnaście lat i pragnę jedynie normalnego życia które trwało przez kilka chwil i nagle bum, wyparowało nie zostawiając po sobie śladu. Już nawet nie pamiętam jak to było spędzać całe dnie przytulona do Justina w domu w lesie czy w Paryżu to wszystko minęło tak szybko,że nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć kiedy moje życie zamieniło się w piekło.
-Jesteśmy - krzyknął wysoki mężczyzna pokazując stary magazyn przed sobą.
Nie spodziewałam się luksusów ale liczyłam na to,że spotkanie z tym kimś odbędzie się w przyjemniejszym miejscu a nie w miejscu w którym zabicie mnie byłoby łatwizną. Kiedy weszliśmy do środka zauważyłam jedynie metalowe krzesło na środku pustej sali. Po chwili poczułam,że węzeł na moich rękach się poluźnia. Odwróciłam głowę i wtedy poczułam silne uderzenie i okropny ból w lewej skroni, jeden z facetów wziął mnie na ręce i usadził na krześle. Obraz przed moimi oczami zdawał się być coraz bardziej rozmazany.
-Justin ! - krzyknęłam przez fale śmiechu próbując oderwać od siebie jego ręce - Puść mnie bo całą się ubrudzę.
-Już jesteś cała brudna - powiedział śmiejąc się ze mnie i próbując równocześnie zmazać mi z twarzy pozostałości z loda truskawkowego.
To właśnie był jeden z tych dni które chciałabym zapamiętać. Nie te dni w których płakałam w samotności pomiędzy czterema ścianami. Tylko ten dzień, ten w którym cały czas się śmieję i nie potrafię nie uśmiechać się na widok mojego chłopaka który robi głupie miny lub na siłę próbuje przytulać mnie w każdym możliwym miejscu i momencie. Nie,że mi to przeszkadza bo uwielbiam kiedy to robi. Szliśmy długim deptakiem po plaży a słońce prażyło z góry. Justin trzymał mnie za rękę a ja co jakiś czas kładłam mu głowę na ramieniu wtedy on zawsze korzystając z momentu skradał mi delikatnego całusa w szyje przez co zawsze miałam ciarki na całym ciele. W pewnym momencie Justin zaciągnął mnie w kierunku plaży. Rozłożyliśmy koc i usiedliśmy na nim wypatrując zachodu słońca. Oparłam się rękami i lekko odchyliła głowę patrząc w górę. Justin nachylił się nade mną i popchnął mnie na koc tak,że teraz leżałam na nim patrząc na niego z góry. Oparł się i musnął moje usta na początku delikatnie a później mocniej delikatnie gładząc mój brzuch.
-Kocham cię - szepnął cicho patrząc na mnie.
-Ja ciebie też - powiedziałam uśmiechając się.
-Wiem - powiedział z głupią miną lekko marszcząc nos.
-Nie zasługuje na ciebie - powiedziałam poważnie.
-Nie, jest całkowicie na odwrót - odpowiedział bez zastanowienia.
-Jesteś moim księciem z bajki - powiedziałam i od razu spowodowałam jego uśmiech.
-A ty moją księżniczką - powiedział dając mi kolejnego buziaka.
-Chciałabym żeby tak zostało na zawsze - czekałam na jego reakcję która oczywiście była taka jak oczekiwałam.
-Będzie obiecuję ci. Może być trochę zimno i ciężko jak deszcz spadnie ale skołuje jakiś namiot - oczywiście znów doprowadził mnie do śmiechu.
-Czasami jesteś dziwny wiesz ? - zapytałam śmiejąc się.
-Wiem ale czy nie to właśnie spowodowało,że się spotkaliśmy ?
Kiedy się ocknęłam wciąż siedziałam na krześle ale moje ręce były mocno do niego przywiązane. Szarpnęłam kilka razy żaby spróbować poluzować węzeł ale to jedynie sprawiło,że z moich nadgarstków zaczęła lecieć krew. Wciąż czułam ból głowy i miałam ochotę jedynie wrócić do domu i oderwać się od tego wszystkiego. Po chwili samotności zauważyłam wchodzącego do sali mężczyznę którego widziałam po raz pierwszy. Był dużo młodszy od tych którzy mnie tu przyprowadzili i jego ciemne rysy dodawały mu dziwnego uroku przez co był przystojniejszy. Podszedł niepewnie do mnie i uważnie mi się przyglądał wciąż bez słowa.
-Melani ? - zapytał jakby znał mnie całe życie. Pokiwałam niepewnie głową unikając jego spojrzenia. Podszedł jeszcze bliżej mnie i dotknął dłonią przeciętego miejsca na moim czole. Wzdrygnęłam się i cicho jęknęłam z bólu który wywołał jego dotyk.
-Przepraszam - powiedział cicho i odwrócił się chwytając w rękę mokrą chusteczkę. Delikatnie przyłożył mi ją do zranionych miejsc a woda momentalnie pomogła i złagodziła ból. Odwróciłam głowę i pierwszy raz odważyłam się spojrzeć mu w oczy.
-Nie chciałem żeby do tego doszło, kazałem im cię tu tylko przyprowadzić nie kazałem im cię bić - powiedział ze współczuciem i nutą pogardy w głosie. Czyli jednak to on chciał się ze mną spotkać nigdy nie chodziło o moich rodziców a może ten chłopak bo raczej był tylko kila lat starszy ode mnie,miał powiązanie z moimi rodzicami.
-Czego ode mnie chcesz ? - wyszeptałam. Odłożył chusteczkę do miski i przysunął sobie krzesło siadając naprzeciwko mnie.
-Chciałem cię zobaczyć - powiedział po chwili milczenia.
-Dlaczego ? Skąd mnie znasz ? - wykrzyknęłam.
-To skomplikowane - odpowiedział unikając mojego wzroku.
-Mam dosyć kłamstw - powiedziałam.
-Widzisz obiecałem,że coś zrobię i zrobiłem - powiedział wciąż nie dając mi żadnych informacji.
-Dlaczego nie odpowiedziałeś skąd mnie znasz ? - zapytałam
-Powiem ci w swoim czasie a teraz jeżeli pozwolisz chciałbym cię odwiązać - powiedział i rozciął liny przy moich nadgarstkach pozwalając mi poruszać rękami.
Od razu wyciągnęłam je przed siebie i zauważyłam krwawe rany które przypominały mi mój pobyt w szpitalu. Wzdrygnęłam się na to wspomnienie i z powrotem schowałam ręce za siebie zanim on również zdążył je zauważyć. Bałam się ale to uczucie coraz bardziej słabło sprawiając,że miałam do niego coraz większe zaufanie.
-Teraz możemy porozmawiać jak cywilizowanie ludzie - dodał szybko.
-Po coś tu jestem prawda ? - zapytałam trochę sarkastycznie.
-Najpierw zacznij od tego co pamiętasz o swoich rodzicach - zapytał bacznie mi się przyglądając.
-Dobrze więc pamiętam mało jedynie nasze wyjazdy na plaże, to,że tata zawsze rano robił nam naleśniki i to,że mama kochała ubrania i marzyła żeby je projektować, to chyba wszystko co jestem w stanie sobie przypomnieć - powiedziałam.
-Myślałem,że wiesz nieco więcej ale w porządku to mi wystarczy - odpowiedział.
-Do czego jest ci to potrzebne ? - zapytałam podnosząc to głosu.
-Widzisz już od lat zajmuje się sprawą waszej rodziny ale zawsze pytałem nie tej dziewczyny co trzeba - od razu pomyślałam o tej dziewczynie Octavi o której opowiadał mi Justin.
-Dlaczego zajmujesz się tą sprawą to moja rodzina i to nie jest jakiś serial kryminalny żyjemy w normalnym świcie. Moi rodzice zmarli kiedy byłam dzieckiem zostawiając mnie samą i tylko tyle nie ma żadnej sprawy - wykrzyknęłam.
-Oczywiście ale czy nigdy nie zastanawiałaś się co tak nagle spowodowało śmierć twojej rodziny. Dlaczego twoja matka próbowała zabić siebie i brata a twój tata skoczył z okna - on również podniósł głowę wstając z krzesła i machając rękami.
-Nie ale to nie jest twoja sprawa,to był wypadek - krzyknęłam a łzy popłynęły mi na policzki.
-A widzisz tu się mylisz twoim rodzice nie byli zwykłymi ludźmi byli miliarderami. Mieli firmę i nieźle na niej zarabiali co najlepsze nie byli szczodrzy pomagali ludziom. Wiesz kiedy zaczęły pojawiać się ich problemy kiedy obok otworzyła się nowa firma która istnieje do dziś SkyBM.
To co powiedział wybiło mnie z równowagi co takiego mieliby mieć do śmierci moich rodziców rodzice Justina i czy to wszystko przez konkurencję. W głowie miałam zbyt dużo myśli.
-To nie .. - brakło mi słów.
-Właśnie,że tak myślę również,że to nie przypadek,że mama twojego chłopaka właścicielka firmy nienawidziła twojej mamy za to,że odbiła jej chłopaka - krzyknął ale opanował mój głosu widocznie widząc moją przerażoną minę.
-Sugerujesz,że zabiliby moich rodziców przez zdradę ? - zakpiłam.
-Nie. przez zazdrość matka Justina to okropna osoba która od zawsze chciała być najwyżej a twoi rodzice jej to odebrali. Najpierw udziały w formie a później twoja mama odebrała jej męża. Załamała się i chciała się zemścić dlatego twoi rodzice teraz nie żyją.
-Nie mogę w to wierzyć to chore a co z Octavią z moją trumną ? Jak to wszystko ma związek z tą sprawą ? - zapytałam czując w brzuchu odruch wymiotny spowodowany natłokiem informacji i tym,że Justin ukrywa się gdzieś i słucha tego wszystkiego.
-Właśnie po to jesteś mi potrzebna. Wiem,że chcieli cię ukryć i sprawić żebyś zniknęła to wiadome bali się,że możesz coś pamiętać ale po co tworzyć drugą ciebie ? tego nie wiem ale ty wiesz - odpowiedział.
-Dlaczego ty próbujesz się tego dowiedzieć ? Kim jesteś ? - zapytałam.
-Zabójcą twojej rodziny.
Wreszcie nowy rozdział mam nadzieję,że wam się spodoba. Wiem,że ostatnio rozdziały były trochę zamieszane było dużo informacji a w tym rozdziale wyjaśniłam sporo co oczywiście nie oznacza,że to musi być prawda tego dowiecie się w przyszłych rozdziałach. Mam jednak nadzieję,że zaczynacie powoli rozwiązywać zagadkę z bohaterami opowiadania. Jak myślicie rodzice Justina naprawdę byliby w stanie to zrobić ? A po co ktoś wykreował kolejną Melani ?
Oficjalny trailer (klik)
instagram - paulinaborek
xoxo Paulina
-Jesteśmy - krzyknął wysoki mężczyzna pokazując stary magazyn przed sobą.
Nie spodziewałam się luksusów ale liczyłam na to,że spotkanie z tym kimś odbędzie się w przyjemniejszym miejscu a nie w miejscu w którym zabicie mnie byłoby łatwizną. Kiedy weszliśmy do środka zauważyłam jedynie metalowe krzesło na środku pustej sali. Po chwili poczułam,że węzeł na moich rękach się poluźnia. Odwróciłam głowę i wtedy poczułam silne uderzenie i okropny ból w lewej skroni, jeden z facetów wziął mnie na ręce i usadził na krześle. Obraz przed moimi oczami zdawał się być coraz bardziej rozmazany.
-Justin ! - krzyknęłam przez fale śmiechu próbując oderwać od siebie jego ręce - Puść mnie bo całą się ubrudzę.
-Już jesteś cała brudna - powiedział śmiejąc się ze mnie i próbując równocześnie zmazać mi z twarzy pozostałości z loda truskawkowego.
To właśnie był jeden z tych dni które chciałabym zapamiętać. Nie te dni w których płakałam w samotności pomiędzy czterema ścianami. Tylko ten dzień, ten w którym cały czas się śmieję i nie potrafię nie uśmiechać się na widok mojego chłopaka który robi głupie miny lub na siłę próbuje przytulać mnie w każdym możliwym miejscu i momencie. Nie,że mi to przeszkadza bo uwielbiam kiedy to robi. Szliśmy długim deptakiem po plaży a słońce prażyło z góry. Justin trzymał mnie za rękę a ja co jakiś czas kładłam mu głowę na ramieniu wtedy on zawsze korzystając z momentu skradał mi delikatnego całusa w szyje przez co zawsze miałam ciarki na całym ciele. W pewnym momencie Justin zaciągnął mnie w kierunku plaży. Rozłożyliśmy koc i usiedliśmy na nim wypatrując zachodu słońca. Oparłam się rękami i lekko odchyliła głowę patrząc w górę. Justin nachylił się nade mną i popchnął mnie na koc tak,że teraz leżałam na nim patrząc na niego z góry. Oparł się i musnął moje usta na początku delikatnie a później mocniej delikatnie gładząc mój brzuch.
-Kocham cię - szepnął cicho patrząc na mnie.
-Ja ciebie też - powiedziałam uśmiechając się.
-Wiem - powiedział z głupią miną lekko marszcząc nos.
-Nie zasługuje na ciebie - powiedziałam poważnie.
-Nie, jest całkowicie na odwrót - odpowiedział bez zastanowienia.
-Jesteś moim księciem z bajki - powiedziałam i od razu spowodowałam jego uśmiech.
-A ty moją księżniczką - powiedział dając mi kolejnego buziaka.
-Chciałabym żeby tak zostało na zawsze - czekałam na jego reakcję która oczywiście była taka jak oczekiwałam.
-Będzie obiecuję ci. Może być trochę zimno i ciężko jak deszcz spadnie ale skołuje jakiś namiot - oczywiście znów doprowadził mnie do śmiechu.
-Czasami jesteś dziwny wiesz ? - zapytałam śmiejąc się.
-Wiem ale czy nie to właśnie spowodowało,że się spotkaliśmy ?
Kiedy się ocknęłam wciąż siedziałam na krześle ale moje ręce były mocno do niego przywiązane. Szarpnęłam kilka razy żaby spróbować poluzować węzeł ale to jedynie sprawiło,że z moich nadgarstków zaczęła lecieć krew. Wciąż czułam ból głowy i miałam ochotę jedynie wrócić do domu i oderwać się od tego wszystkiego. Po chwili samotności zauważyłam wchodzącego do sali mężczyznę którego widziałam po raz pierwszy. Był dużo młodszy od tych którzy mnie tu przyprowadzili i jego ciemne rysy dodawały mu dziwnego uroku przez co był przystojniejszy. Podszedł niepewnie do mnie i uważnie mi się przyglądał wciąż bez słowa.
-Melani ? - zapytał jakby znał mnie całe życie. Pokiwałam niepewnie głową unikając jego spojrzenia. Podszedł jeszcze bliżej mnie i dotknął dłonią przeciętego miejsca na moim czole. Wzdrygnęłam się i cicho jęknęłam z bólu który wywołał jego dotyk.
-Przepraszam - powiedział cicho i odwrócił się chwytając w rękę mokrą chusteczkę. Delikatnie przyłożył mi ją do zranionych miejsc a woda momentalnie pomogła i złagodziła ból. Odwróciłam głowę i pierwszy raz odważyłam się spojrzeć mu w oczy.
-Nie chciałem żeby do tego doszło, kazałem im cię tu tylko przyprowadzić nie kazałem im cię bić - powiedział ze współczuciem i nutą pogardy w głosie. Czyli jednak to on chciał się ze mną spotkać nigdy nie chodziło o moich rodziców a może ten chłopak bo raczej był tylko kila lat starszy ode mnie,miał powiązanie z moimi rodzicami.
-Czego ode mnie chcesz ? - wyszeptałam. Odłożył chusteczkę do miski i przysunął sobie krzesło siadając naprzeciwko mnie.
-Chciałem cię zobaczyć - powiedział po chwili milczenia.
-Dlaczego ? Skąd mnie znasz ? - wykrzyknęłam.
-To skomplikowane - odpowiedział unikając mojego wzroku.
-Mam dosyć kłamstw - powiedziałam.
-Widzisz obiecałem,że coś zrobię i zrobiłem - powiedział wciąż nie dając mi żadnych informacji.
-Dlaczego nie odpowiedziałeś skąd mnie znasz ? - zapytałam
-Powiem ci w swoim czasie a teraz jeżeli pozwolisz chciałbym cię odwiązać - powiedział i rozciął liny przy moich nadgarstkach pozwalając mi poruszać rękami.
Od razu wyciągnęłam je przed siebie i zauważyłam krwawe rany które przypominały mi mój pobyt w szpitalu. Wzdrygnęłam się na to wspomnienie i z powrotem schowałam ręce za siebie zanim on również zdążył je zauważyć. Bałam się ale to uczucie coraz bardziej słabło sprawiając,że miałam do niego coraz większe zaufanie.
-Teraz możemy porozmawiać jak cywilizowanie ludzie - dodał szybko.
-Po coś tu jestem prawda ? - zapytałam trochę sarkastycznie.
-Najpierw zacznij od tego co pamiętasz o swoich rodzicach - zapytał bacznie mi się przyglądając.
-Dobrze więc pamiętam mało jedynie nasze wyjazdy na plaże, to,że tata zawsze rano robił nam naleśniki i to,że mama kochała ubrania i marzyła żeby je projektować, to chyba wszystko co jestem w stanie sobie przypomnieć - powiedziałam.
-Myślałem,że wiesz nieco więcej ale w porządku to mi wystarczy - odpowiedział.
-Do czego jest ci to potrzebne ? - zapytałam podnosząc to głosu.
-Widzisz już od lat zajmuje się sprawą waszej rodziny ale zawsze pytałem nie tej dziewczyny co trzeba - od razu pomyślałam o tej dziewczynie Octavi o której opowiadał mi Justin.
-Dlaczego zajmujesz się tą sprawą to moja rodzina i to nie jest jakiś serial kryminalny żyjemy w normalnym świcie. Moi rodzice zmarli kiedy byłam dzieckiem zostawiając mnie samą i tylko tyle nie ma żadnej sprawy - wykrzyknęłam.
-Oczywiście ale czy nigdy nie zastanawiałaś się co tak nagle spowodowało śmierć twojej rodziny. Dlaczego twoja matka próbowała zabić siebie i brata a twój tata skoczył z okna - on również podniósł głowę wstając z krzesła i machając rękami.
-Nie ale to nie jest twoja sprawa,to był wypadek - krzyknęłam a łzy popłynęły mi na policzki.
-A widzisz tu się mylisz twoim rodzice nie byli zwykłymi ludźmi byli miliarderami. Mieli firmę i nieźle na niej zarabiali co najlepsze nie byli szczodrzy pomagali ludziom. Wiesz kiedy zaczęły pojawiać się ich problemy kiedy obok otworzyła się nowa firma która istnieje do dziś SkyBM.
To co powiedział wybiło mnie z równowagi co takiego mieliby mieć do śmierci moich rodziców rodzice Justina i czy to wszystko przez konkurencję. W głowie miałam zbyt dużo myśli.
-To nie .. - brakło mi słów.
-Właśnie,że tak myślę również,że to nie przypadek,że mama twojego chłopaka właścicielka firmy nienawidziła twojej mamy za to,że odbiła jej chłopaka - krzyknął ale opanował mój głosu widocznie widząc moją przerażoną minę.
-Sugerujesz,że zabiliby moich rodziców przez zdradę ? - zakpiłam.
-Nie. przez zazdrość matka Justina to okropna osoba która od zawsze chciała być najwyżej a twoi rodzice jej to odebrali. Najpierw udziały w formie a później twoja mama odebrała jej męża. Załamała się i chciała się zemścić dlatego twoi rodzice teraz nie żyją.
-Nie mogę w to wierzyć to chore a co z Octavią z moją trumną ? Jak to wszystko ma związek z tą sprawą ? - zapytałam czując w brzuchu odruch wymiotny spowodowany natłokiem informacji i tym,że Justin ukrywa się gdzieś i słucha tego wszystkiego.
-Właśnie po to jesteś mi potrzebna. Wiem,że chcieli cię ukryć i sprawić żebyś zniknęła to wiadome bali się,że możesz coś pamiętać ale po co tworzyć drugą ciebie ? tego nie wiem ale ty wiesz - odpowiedział.
-Dlaczego ty próbujesz się tego dowiedzieć ? Kim jesteś ? - zapytałam.
-Zabójcą twojej rodziny.
Wreszcie nowy rozdział mam nadzieję,że wam się spodoba. Wiem,że ostatnio rozdziały były trochę zamieszane było dużo informacji a w tym rozdziale wyjaśniłam sporo co oczywiście nie oznacza,że to musi być prawda tego dowiecie się w przyszłych rozdziałach. Mam jednak nadzieję,że zaczynacie powoli rozwiązywać zagadkę z bohaterami opowiadania. Jak myślicie rodzice Justina naprawdę byliby w stanie to zrobić ? A po co ktoś wykreował kolejną Melani ?
Oficjalny trailer (klik)
instagram - paulinaborek
xoxo Paulina
środa, 2 marca 2016
Rozdział 27
Justin's POV
Wciąż odświeżałem telefon z nadzieją,że w końcu zadzwoni Eleonor i powie mi co się dzieje z Mel. Mam jedna wrażenie,że cały świat wściekł się na mnie bo teraz obie nie odbierają co jeszcze bardziej mnie denerwuje. Podszedłem do kuchni i wziąłem butelkę lodowatej wody którą wypiłem jednym duszkiem. Miałem zostać w Portland jeszcze kilka dni ale zważając na tą dziwną sytuację będę musiał jak najszybciej wrócić do domu i samemu zobaczyć co się dzieje z Mel. olejne dni tutaj sprawiają,że moje przeczucia robią się coraz bardziej podejrzane. Wyciągnąłem walizkę spod łóżka i powrzucałem do niej wszystkie rzeczy upychając je tak żeby się zmieściły. Włożyłem kurtkę i wyszedłem z domu łapiąc pierwszą taxówkę.
-Halo Nate - wybrałem numer i zadzwoniłem żeby powiedzieć mu o moim wyjeździe.
-Cześć - odpowiedział nieco zdziwiony.
-Słuchaj wracam do Nowego Jorku martwię się o Mel, poradzisz sobie z Octavią a ja postaram się niedługo tu wrócić - powiedziałem.
-Dobra jasne stary, nie ma sprawy daj mi znać gdybyś miał jakieś kłopoty - odpowiedział szybko i rozłączył się.
Wiedziałem,że mogłem na niego liczyć i,że postara się rozwiązać tą sprawę pod moją nieobecność. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko przeszedłem odprawę i od razu udałem się do samolotu. Lot trwał krótko więc po chwili już byłem na miejscu.Wysiadłem i wszedłem do limuzyny która już tam na mnie czekała.
-Do mojego mieszkania jak najszybciej - powiedziałem do kierowcy który prawdopodobnie był nowy bo widziałem go pierwszy raz. Normalnie pewnie bym się przedstawił bo miałem szacunek do moich pracowników ale teraz byłem zbyt zdekoncentrowany żeby zawracać sobie tym głowę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wziąłem walizkę w rękę i szybo pobiegłem do mieszkania. Drzwi były zamknięte, otworzyłem je i nie zastałem nikogo. Na stole leżał brudny talerz pewnie z przed kilku dni. Wbiegłem do sypialni i tam tak samo świeciło pustkami. Poczułem się okropnie. Tyle dni byłem w Portland kiedy Melani mnie potrzebowała. Nie wiem co się z nią stało czy wszystko z nią w porządku czy nie siedzi teraz gdzieś samotna i przestraszona. W głowie miałem mnóstwo okropnych myśli które próbowałem z siebie wyrzucić. Kolejne miejsce które przyszło mi do głowy to dom Alexa została ostatnio z nim widziana więc jest duże prawdopodobieństwo,że właśnie tam ją znajdę. Zamknąłem mieszkanie i znów wziąłem limuzynę tym razem prosząc kierowcę żeby zabrał mnie do jego domu. Na szczęście wciąż pamiętałem adres. Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu wydało mi się podejrzane to,że wszystkie rolety były opuszczone o tej porze dnia. Powoli podszedłem do drzwi i wtedy usłyszałem jej krzyk. Dokładnie poznałem jej delikatny głos który teraz zamienił się w przeraźliwy krzyk. Szarpnąłem za klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Wbiegłem do środka i zobaczyłem ją leżącą we krwi na kanapie. Jej blada cera była zaróżowiona a z oczu kapały jej gęste łzy. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Puściły mi wszystkie emocje i od razu rzuciłem się na Alexa który klękał przy jej łóżku. Odepchnąłem go tak,że upadł na ziemię i uderzył głową o stół. Kiedy próbował się podnieść walnąłem o w oko pod którym momentalnie wyrósł wielki siniec. Zdziwiło mnie,że tak naprawdę oprócz paru uników nie robił nic żeby się bronić. Kiedy próbował wstać z podłogi chciałem to zakończyć ale wtedy usłyszałem jej krzyk.
-Nie,nie rób tego Justin - krzyknęła swoim delikatnym głosem.
-Skrzywdził cię mam pozwolić mu odejść - powiedziałem a do moich oczu napłynęły łzy.
-Proszę - szepnęła.
Spuściłem pięść i powstrzymałem się przed uderzeniem go. Podszedłem do jej łóżka i zbliżyłem się do niej obejmując jej twarz rękami.
-Tak się o ciebie martwiłem przepraszam,że cię zostawiłem to moja wina - powiedziałem spoglądając w jej szklane od łez oczy.
-Nie Justin to nie jest twoja wina i nigdy nie powinieneś był tak pomyśleć - szepnęła chwytając moją dłoń i lekko ją całując.
-Gdybym był przy tobie to nigdy by się nie wydarzyło - powiedziałem ze wściekłością na samego siebie.
-Nie kochanie przecież nie mogłeś cały czas mnie pilnować i nie możesz się za to obwiniać jedyne osoby które powinny to moja rodzina - wyszeptała a z jej oczu znów wypłynęły łzy.
-Okłamałem cię Mel - musiałem wyznać jej prawdę gdzie tak naprawdę byłem nie było sensu tego ukrywać.
-Jak to ? - zapytała zdziwiona.
-Pojechałem do Portland żeby porozmawiać z twoją rodziną nie wiesz o tak wielu rzeczach a ja pomyślałem,że będzie ci łatwiej kiedy dowiesz się prawdy ode mnie przepraszam,że cię okłamałem kochanie.
-Robiłeś to żeby mnie chronić - powiedziała i złapała się za brzuch cicho jęcząc. Wtedy ocknąłem się i przypomniałem sobie gdzie tak naprawdę jesteśmy i w jakim jest stanie.
-Co się stało ? Muszę zabrać cię do lekarza - powiedziałem i wtedy poczułem za sobą czyjąś dłoń.
-Przykro mi Justin ale nie możesz jej zabrać musimy coś zrobić a ona jest mi potrzebna - Alex stał za mną przykładając mi pistolet do głowy.
-Nie możesz jej tu trzymać - warknąłem na niego i próbowałem wyrwać mu pistolet.
-Nie Justin on ma rację powinnam tu zostać - jej głos całkowicie mnie osłupił. Chciała żebym pozwolił mu ją więzić.
-Dlaczego ? co tak naprawdę się wydarzyło - zapytałem podnosząc ton głosu.
-Chodzi o jego siostrę Justin moja rodzina ją podobno ma muszę się z kimś tutaj spotkać żeby pozwolić mu ją odzyskać - powiedziała próbując mnie uspokoić.
Przetwarzałem sobie tą informację w kółko w głowie próbując przypomnieć sobie coś co miałoby związek z jego siostrą ale nic nie wskazywałoby na to,że ktoś ją ma.
-Dobrze ale chcę tutaj z nią być - powiedziałem szybko.
-Nie, tylko ona i ja - odpowiedział wciąż celując we mnie pistoletem.
-Dowiedziałem się wielu przydatnych rzeczy mogę ci pomóc tylko musisz zabrać ten pistolet.
-On ma rację Alex przyda się - usłyszałem głos Eleonor wchodzącej do salonu.
-Wiedziałem,że też za tym stoisz - powiedziałem trochę z obrzydzeniem.
-Dowiedziałam się trochę przed tobą więc nie tylko ty jesteś poszkodowany - powiedziała tym swoim irytującym głosem.
-Dobrze więc jesteś z nami ale nie próbuj niczego - krzyknął i włożył pistolet do kieszeni.
- Kiedy ci ludzie mają tutaj być ? - zapytałem
-Za kilka godzin może zaraz nie wiem dokładnie. Chcę wiedzieć czego się dowiedziałeś - powiedział podchodząc bliżej mnie.
-Dobra ale porozmawiamy na osobności - odpowiedziałem nie chcąc żeby Mel wszystko słyszała.
-Nie Justin jestem gotowa chcę wiedzieć prawdę - powiedziała tak,że nie byłbym w stanie jej odmówić.
-W porządku więc w Portland jest osoba która się za ciebie można powiedzieć podszywa nazywa się Octavia - powiedziałem patrząc na nią.
-Co ale dlaczego ktoś miałby to robić nic nie rozumiem - odpowiedziała zmieszana.
-Do tego też jeszcze nie doszliśmy ale myślę,że jesteśmy blisko. Jedno wiemy,że ona całe życie naprawdę myślała,że jest tobą dopiero niedawno odkryła prawdę - pominąłem fragment o moich rodzicach bo nie chciałem żeby teraz coś nas skłóciło najpierw sam musiałem poznać prawdę.
-Przecież mówili,że na pogrzebie była moja trumna to skoro chcieli żeby wszyscy myśleli,że umarłam dlaczego zrobili drugą mnie - powiedziała.
-Właśnie tego też jeszcze nie wiem - odpowiedziałem.
-Chciałabym się z nią spotkać.
-Jest w Portalnd z Natem myślę,że niedługo będziesz miała okazję do porozmawiania z nią może coś ci się przypomni - powiedziałam podchodząc bliżej niej.
Usłyszeliśmy głośne walenie do drzwi i wszyscy odwróciliśmy głowę w tamtym kierunku. Alex wyłożył pistolet i szepnął do nas żebyśmy schowali się za drzwiami. Zrobiliśmy tak i nasz jedyny widok na salon był możliwy przez cienką szczelinę. Mel wciąż siedziała na kanapie bo wiem,że nie byłaby wstanie wstać. Nigdy tak się o nią nie bałam. Po jakiejś chwili do pokoju weszli trzej mężczyźni ubrani w eleganckie garnitury, nie tak ich sobie wyobrażałem ale i tak nie wyglądali zbyt przyjaźnie.
-Nareszcie się spotykamy - jeden z nich, najwyższy o ciemnych kręconych włosach podszedł bliżej Mel przez co miałem ochotę wejść do środka i go powstrzymać.
-A to zapewne Melani Waldorf - powiedział kolejny patrząc na nią.
-Tak możecie z nią porozmawiać ale nie wolno wam jej tknąć - Alex powiedział w jej obronie przez co poczułem się nieco zazdrosny ale doceniam to,że jej broni.
-W porządku zadamy tylko kilka pytań - odpowiedział unosząc ręce do góry.
-Czego ode mnie chcecie ? - Mel odezwała się i wyczułem w jej głosie strach.
-Bardzo się zmieniłaś odkąd ostatnim razem cie widzieliśmy - powiedział znów na nią patrząc.
-Znałeś moich rodziców ? - zapytała.
-Tak bardzo dobrze znam całą twoją rodzinę - odpowiedział uśmiechając się.
-W takim razie to ty powinieneś odpowiedzieć mi na parę pytań.
-Na to przyjdzie jeszcze czas kochanie - ścisnąłem pięść kiedy usłyszałem ostatnie słowo wychodzące z jego ust.
-Wciąż nie odpowiedziałeś mi czego ode mnie chcecie ? - zapytała podnosząc ton głosu.
-Chcemy cię do kogoś zabrać - powiedział.
-Dokąd ? i dlaczego porwaliście jego siostrę - Mel niemalże krzyknęła.
-Nikogo nie porwaliśmy jego siostra jest cała i zdrowa - powiedział trochę zirytowany, Alex cicho odetchnął.
-Do kogo chcecie mnie zabrać ? - zapytała kolejny raz.
-Na spotkanie z rodzicami - powiedział podkreślając ostatnie słowo.
-Moi rodzice nie żyją - krzyknęła.
-Tego nie wiesz i nigdy się nie dowiesz jeżeli z nami nie pójdziesz.
Krótki rozdział ale przynajmniej jest, mam nadzieję że wam się spodoba. Jak myślicie pójdzie czy nie ? Pamiętajcie o zostawieniu motywującego komentarza bo ostatnio brakuje mi weny co pewnie zauważyliście mam nadzieję,że niedługo dojdę do formy i znowu będą trochę myślę lepsze i dłuższe rozdziały
Oficjalny trailer (klik )
instagram : paulinaborek
xoxo Paulina
Wciąż odświeżałem telefon z nadzieją,że w końcu zadzwoni Eleonor i powie mi co się dzieje z Mel. Mam jedna wrażenie,że cały świat wściekł się na mnie bo teraz obie nie odbierają co jeszcze bardziej mnie denerwuje. Podszedłem do kuchni i wziąłem butelkę lodowatej wody którą wypiłem jednym duszkiem. Miałem zostać w Portland jeszcze kilka dni ale zważając na tą dziwną sytuację będę musiał jak najszybciej wrócić do domu i samemu zobaczyć co się dzieje z Mel. olejne dni tutaj sprawiają,że moje przeczucia robią się coraz bardziej podejrzane. Wyciągnąłem walizkę spod łóżka i powrzucałem do niej wszystkie rzeczy upychając je tak żeby się zmieściły. Włożyłem kurtkę i wyszedłem z domu łapiąc pierwszą taxówkę.
-Halo Nate - wybrałem numer i zadzwoniłem żeby powiedzieć mu o moim wyjeździe.
-Cześć - odpowiedział nieco zdziwiony.
-Słuchaj wracam do Nowego Jorku martwię się o Mel, poradzisz sobie z Octavią a ja postaram się niedługo tu wrócić - powiedziałem.
-Dobra jasne stary, nie ma sprawy daj mi znać gdybyś miał jakieś kłopoty - odpowiedział szybko i rozłączył się.
Wiedziałem,że mogłem na niego liczyć i,że postara się rozwiązać tą sprawę pod moją nieobecność. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko przeszedłem odprawę i od razu udałem się do samolotu. Lot trwał krótko więc po chwili już byłem na miejscu.Wysiadłem i wszedłem do limuzyny która już tam na mnie czekała.
-Do mojego mieszkania jak najszybciej - powiedziałem do kierowcy który prawdopodobnie był nowy bo widziałem go pierwszy raz. Normalnie pewnie bym się przedstawił bo miałem szacunek do moich pracowników ale teraz byłem zbyt zdekoncentrowany żeby zawracać sobie tym głowę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wziąłem walizkę w rękę i szybo pobiegłem do mieszkania. Drzwi były zamknięte, otworzyłem je i nie zastałem nikogo. Na stole leżał brudny talerz pewnie z przed kilku dni. Wbiegłem do sypialni i tam tak samo świeciło pustkami. Poczułem się okropnie. Tyle dni byłem w Portland kiedy Melani mnie potrzebowała. Nie wiem co się z nią stało czy wszystko z nią w porządku czy nie siedzi teraz gdzieś samotna i przestraszona. W głowie miałem mnóstwo okropnych myśli które próbowałem z siebie wyrzucić. Kolejne miejsce które przyszło mi do głowy to dom Alexa została ostatnio z nim widziana więc jest duże prawdopodobieństwo,że właśnie tam ją znajdę. Zamknąłem mieszkanie i znów wziąłem limuzynę tym razem prosząc kierowcę żeby zabrał mnie do jego domu. Na szczęście wciąż pamiętałem adres. Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu wydało mi się podejrzane to,że wszystkie rolety były opuszczone o tej porze dnia. Powoli podszedłem do drzwi i wtedy usłyszałem jej krzyk. Dokładnie poznałem jej delikatny głos który teraz zamienił się w przeraźliwy krzyk. Szarpnąłem za klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Wbiegłem do środka i zobaczyłem ją leżącą we krwi na kanapie. Jej blada cera była zaróżowiona a z oczu kapały jej gęste łzy. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Puściły mi wszystkie emocje i od razu rzuciłem się na Alexa który klękał przy jej łóżku. Odepchnąłem go tak,że upadł na ziemię i uderzył głową o stół. Kiedy próbował się podnieść walnąłem o w oko pod którym momentalnie wyrósł wielki siniec. Zdziwiło mnie,że tak naprawdę oprócz paru uników nie robił nic żeby się bronić. Kiedy próbował wstać z podłogi chciałem to zakończyć ale wtedy usłyszałem jej krzyk.
-Nie,nie rób tego Justin - krzyknęła swoim delikatnym głosem.
-Skrzywdził cię mam pozwolić mu odejść - powiedziałem a do moich oczu napłynęły łzy.
-Proszę - szepnęła.
Spuściłem pięść i powstrzymałem się przed uderzeniem go. Podszedłem do jej łóżka i zbliżyłem się do niej obejmując jej twarz rękami.
-Tak się o ciebie martwiłem przepraszam,że cię zostawiłem to moja wina - powiedziałem spoglądając w jej szklane od łez oczy.
-Nie Justin to nie jest twoja wina i nigdy nie powinieneś był tak pomyśleć - szepnęła chwytając moją dłoń i lekko ją całując.
-Gdybym był przy tobie to nigdy by się nie wydarzyło - powiedziałem ze wściekłością na samego siebie.
-Nie kochanie przecież nie mogłeś cały czas mnie pilnować i nie możesz się za to obwiniać jedyne osoby które powinny to moja rodzina - wyszeptała a z jej oczu znów wypłynęły łzy.
-Okłamałem cię Mel - musiałem wyznać jej prawdę gdzie tak naprawdę byłem nie było sensu tego ukrywać.
-Jak to ? - zapytała zdziwiona.
-Pojechałem do Portland żeby porozmawiać z twoją rodziną nie wiesz o tak wielu rzeczach a ja pomyślałem,że będzie ci łatwiej kiedy dowiesz się prawdy ode mnie przepraszam,że cię okłamałem kochanie.
-Robiłeś to żeby mnie chronić - powiedziała i złapała się za brzuch cicho jęcząc. Wtedy ocknąłem się i przypomniałem sobie gdzie tak naprawdę jesteśmy i w jakim jest stanie.
-Co się stało ? Muszę zabrać cię do lekarza - powiedziałem i wtedy poczułem za sobą czyjąś dłoń.
-Przykro mi Justin ale nie możesz jej zabrać musimy coś zrobić a ona jest mi potrzebna - Alex stał za mną przykładając mi pistolet do głowy.
-Nie możesz jej tu trzymać - warknąłem na niego i próbowałem wyrwać mu pistolet.
-Nie Justin on ma rację powinnam tu zostać - jej głos całkowicie mnie osłupił. Chciała żebym pozwolił mu ją więzić.
-Dlaczego ? co tak naprawdę się wydarzyło - zapytałem podnosząc ton głosu.
-Chodzi o jego siostrę Justin moja rodzina ją podobno ma muszę się z kimś tutaj spotkać żeby pozwolić mu ją odzyskać - powiedziała próbując mnie uspokoić.
Przetwarzałem sobie tą informację w kółko w głowie próbując przypomnieć sobie coś co miałoby związek z jego siostrą ale nic nie wskazywałoby na to,że ktoś ją ma.
-Dobrze ale chcę tutaj z nią być - powiedziałem szybko.
-Nie, tylko ona i ja - odpowiedział wciąż celując we mnie pistoletem.
-Dowiedziałem się wielu przydatnych rzeczy mogę ci pomóc tylko musisz zabrać ten pistolet.
-On ma rację Alex przyda się - usłyszałem głos Eleonor wchodzącej do salonu.
-Wiedziałem,że też za tym stoisz - powiedziałem trochę z obrzydzeniem.
-Dowiedziałam się trochę przed tobą więc nie tylko ty jesteś poszkodowany - powiedziała tym swoim irytującym głosem.
-Dobrze więc jesteś z nami ale nie próbuj niczego - krzyknął i włożył pistolet do kieszeni.
- Kiedy ci ludzie mają tutaj być ? - zapytałem
-Za kilka godzin może zaraz nie wiem dokładnie. Chcę wiedzieć czego się dowiedziałeś - powiedział podchodząc bliżej mnie.
-Dobra ale porozmawiamy na osobności - odpowiedziałem nie chcąc żeby Mel wszystko słyszała.
-Nie Justin jestem gotowa chcę wiedzieć prawdę - powiedziała tak,że nie byłbym w stanie jej odmówić.
-W porządku więc w Portland jest osoba która się za ciebie można powiedzieć podszywa nazywa się Octavia - powiedziałem patrząc na nią.
-Co ale dlaczego ktoś miałby to robić nic nie rozumiem - odpowiedziała zmieszana.
-Do tego też jeszcze nie doszliśmy ale myślę,że jesteśmy blisko. Jedno wiemy,że ona całe życie naprawdę myślała,że jest tobą dopiero niedawno odkryła prawdę - pominąłem fragment o moich rodzicach bo nie chciałem żeby teraz coś nas skłóciło najpierw sam musiałem poznać prawdę.
-Przecież mówili,że na pogrzebie była moja trumna to skoro chcieli żeby wszyscy myśleli,że umarłam dlaczego zrobili drugą mnie - powiedziała.
-Właśnie tego też jeszcze nie wiem - odpowiedziałem.
-Chciałabym się z nią spotkać.
-Jest w Portalnd z Natem myślę,że niedługo będziesz miała okazję do porozmawiania z nią może coś ci się przypomni - powiedziałam podchodząc bliżej niej.
Usłyszeliśmy głośne walenie do drzwi i wszyscy odwróciliśmy głowę w tamtym kierunku. Alex wyłożył pistolet i szepnął do nas żebyśmy schowali się za drzwiami. Zrobiliśmy tak i nasz jedyny widok na salon był możliwy przez cienką szczelinę. Mel wciąż siedziała na kanapie bo wiem,że nie byłaby wstanie wstać. Nigdy tak się o nią nie bałam. Po jakiejś chwili do pokoju weszli trzej mężczyźni ubrani w eleganckie garnitury, nie tak ich sobie wyobrażałem ale i tak nie wyglądali zbyt przyjaźnie.
-Nareszcie się spotykamy - jeden z nich, najwyższy o ciemnych kręconych włosach podszedł bliżej Mel przez co miałem ochotę wejść do środka i go powstrzymać.
-A to zapewne Melani Waldorf - powiedział kolejny patrząc na nią.
-Tak możecie z nią porozmawiać ale nie wolno wam jej tknąć - Alex powiedział w jej obronie przez co poczułem się nieco zazdrosny ale doceniam to,że jej broni.
-W porządku zadamy tylko kilka pytań - odpowiedział unosząc ręce do góry.
-Czego ode mnie chcecie ? - Mel odezwała się i wyczułem w jej głosie strach.
-Bardzo się zmieniłaś odkąd ostatnim razem cie widzieliśmy - powiedział znów na nią patrząc.
-Znałeś moich rodziców ? - zapytała.
-Tak bardzo dobrze znam całą twoją rodzinę - odpowiedział uśmiechając się.
-W takim razie to ty powinieneś odpowiedzieć mi na parę pytań.
-Na to przyjdzie jeszcze czas kochanie - ścisnąłem pięść kiedy usłyszałem ostatnie słowo wychodzące z jego ust.
-Wciąż nie odpowiedziałeś mi czego ode mnie chcecie ? - zapytała podnosząc ton głosu.
-Chcemy cię do kogoś zabrać - powiedział.
-Dokąd ? i dlaczego porwaliście jego siostrę - Mel niemalże krzyknęła.
-Nikogo nie porwaliśmy jego siostra jest cała i zdrowa - powiedział trochę zirytowany, Alex cicho odetchnął.
-Do kogo chcecie mnie zabrać ? - zapytała kolejny raz.
-Na spotkanie z rodzicami - powiedział podkreślając ostatnie słowo.
-Moi rodzice nie żyją - krzyknęła.
-Tego nie wiesz i nigdy się nie dowiesz jeżeli z nami nie pójdziesz.
Krótki rozdział ale przynajmniej jest, mam nadzieję że wam się spodoba. Jak myślicie pójdzie czy nie ? Pamiętajcie o zostawieniu motywującego komentarza bo ostatnio brakuje mi weny co pewnie zauważyliście mam nadzieję,że niedługo dojdę do formy i znowu będą trochę myślę lepsze i dłuższe rozdziały
Oficjalny trailer (klik )
instagram : paulinaborek
xoxo Paulina
piątek, 26 lutego 2016
Rozdział 26
Melani's POV
Usłyszałam pukanie do drzwi i od razu zerwałam się żeby sprawdzić kto to. Alex zatrzymał mnie kiedy byłam prawie przy drzwiach. Zdążyłam zawołać o pomoc zanim przytrzymał mi usta dłonią. Przycisnął mnie mocniej do siebie i podniósł zanosząc do pomieszczenia obok. Próbowałam go powstrzymać ale był dwa razy silniejszy ode mnie i nie miałam żadnych szans. Zamknął drzwi i wyszedł zostawiając mnie całkiem samą. Rozejrzałam się dookoła było tak ciemno,że nie byłam w stanie prawie nic dostrzec jednak z czasem kiedy moje oczy przyzwyczajały się do ciemności zauważyłam drugie drzwi z prawej strony. Podeszłam do nich i mocno je pociągnęłam ale były zamknięte. Zrobiono je z desek pewnie bardzo dawno temu bo skrzypiały przy każdym pociągnięciu. Nie byłyby zamknięte gdyby nie prowadziły donikąd. Po raz kolejny rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś czym mogłabym rozwalić drzwi. Nie widziałam jednak nic przydatnego. Z powrotem wróciłam do drzwi prawie potykając się o ; cegłę. Może chociaż cegła pomorze mi w rozwaleniu drzwi. Chwyciłam ją i mocno waliłam nią w drzwi próbując jak najbardziej rozwalić stare deski. Po paru chwilach w jednym miejscy zrobiła się znaczna dziura. Spojrzałam przez nią i zauważyłam schody pewnie prowadzące do piwnicy. Nie mam pewności,że znajdę tam wyjście na dwór ale musiałam próbować. Chwyciłam deski i mocno pociągnęłam wyrzucając pozostałe. W końcu udało mi się zrobić całkiem sporą dziurę przez którą może udałoby mi się prześlizgnąć.Alex mógł wrócić w każdej chwili a ja nie miałam czasu na dłuższe wyważanie. Wygięłam się jak najbardziej potrafiłam i wślizgnęłam w dziurę próbując się przecisnąć. Kiedy wychodziłam poczułam ostry ból na lewej stronie brzucha. Upadłam na podłogę po drugiej stronie i chwyciłam lewą stronę. Kawałek deski musiał rozciąć mi brzuch bo całe ubranie miałam pobrudzone w krwi. Ból mnie paraliżował i miałam ochotę się poddać i położyć na zimnej podłodze. Nie mogłam jednak tak porostu się poddać, zbyt długo pozwalałam mu się więzić. Wstałam podtrzymując się ściany i powoli poszłam dalej szukając wyjścia. Faktycznie byłam w piwnicy która bardziej przypominała inne piętro domu. Było tu mnóstwo pomieszczeń co oznaczało również mnóstwo wyjść. Wchodziłam do każdego po kolei ale nigdzie nie było oznak wyjścia. Kiedy doszłam na koniec korytarza usłyszałam rozmowę. Po woli podeszłam bliżej żeby cokolwiek usłyszeć ale wciąż słyszałam tylko niewyraźne szmery. Wychyliłam głowę i wtedy zobaczyłam Eleonor i Alexa całujących się. Powoli wycofałam się ale wtedy zauważyłam,że odrywają się od siebie i ich wzrok pada prosto na mnie. Odwróciłam się i pobiegłam z powrotem ale przez ranę w brzuchu nie byłam w stanie szybko biec.
-Co jej zrobiłeś ? - poczułam na sobie ręce podtrzymujące mnie w pasie. Próbowałam się wyrwać ale byłam zbyt słaba.
-Nie skrzywdziłem jej, kazałem ci siedzieć w pokoju - powiedział i spojrzał na mnie surowo ale wyczułam w jego oczach również współczucie.
-Ona krwawi musimy wezwać karetkę - Eleonor powiedziała wciąż mnie trzymając.
-Nie możemy tego zrobić - Alex odpowiedział szybko głośno przełykając ślinę.
-Ma się tu wykrwawić na śmierć ? - Krzyknęła na niego.
-Nie, pomogę jej - powiedział i wziął mnie na ręce zanosząc z powrotem do pokoju. Nie miałam siły stawiać oporu i powoli czułam zawroty głowy które nie pozwalały mi racjonalnie myśleć.
-Co ci przyszło do głowy żeby wyważać drzwi ? - powiedział kładąc mnie delikatnie na kanapie.
-Nie mogłam się poddać i pozwolić ci wygrać, prawda ? - wyszeptałam z przerwami na oddechy.
-Słuchajcie fajnie się was słucha ale może tak zajęlibyście się jej raną bo to wygląda naprawdę groźnie - Eleonor przerwała nam spoglądając na ranę.
-Dobra musimy zdjąć ci koszulkę w porządku ? - Alex zapytał a ja nie miałam ochoty stawiać oporu bo rana rozcięcie bolała tak bardzo,że zrobiłabym wszystko żeby tylko temu zaprzestać. Pokiwałam głową i pozwoliłam żeby ściągnęli mi koszulkę i odsłonili ranę. Była dość głęboka i bez końca leciała z niej krew.
-Alex to poważne, musimy wezwać pogotowie to wymaga operacji ! - Eleonor krzyknęła zasłaniając usta dłonią i odwracając głowę.
-Nie jest w porządku mój tata jest lekarzem całe życie widywałem tego typu rany wiem co robić - powiedział ale wyglądał tak jakby sam zaraz miał zemdleć.
-Tak ? nie jesteś lekarzem jeżeli ona umrze to będzie twoja wina mówiłeś mi,że nie jesteś taki,że jesteś dobrym człowiekiem - krzyknęła przez łzy.
-Jestem nim Leny, ale nie mogę jej stąd wypuścić rozumiesz - powiedział a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Dobrze w takim razie wezwę znajomego lekarza, to mój przyjaciel zajmie się nią - powiedziała chwytając jego dłoń.
-Dobrze ale jeżeli komuś o tym doniesie nie pozwolę mu odejść - powiedział ostro i podał jej telefon komórkowy.
Jedyne co mnie zdziwiło to to,że Eleonor też nie miała dostępu do telefonu to znaczy,że też była więźniem Alexa i nie miała o niczym pojęcia. Musiałam się dowiedzieć co wie bo to pomogłoby mi w dowiedzeniu się dlaczego mnie tu trzyma. Po chwili Eleonor wróciła do pokoju.
-Będzie za chwilę, kazał nam uciskać ranę - powiedziała i podała Alexowi bandaż. Czułam jak pot spływa mi z czoła i jak całe ciało drży mi z zimna. Alex położył mi rękę na czole.
-Chyba ma gorączkę - powiedział pokazując Eleonor żeby sama sprawdziła.
-Musiała stracić dużo krwi - powiedziała i przyłożyła mi bandaż do rany mocno uciskając. Jęknęłam z bólu próbując nie zwrócić zjedzonego wcześniej jedzenia. Alex widząc moją minę chwycił moją dłoń i mocno ścisnął.
-Spokojnie nie pozwolimy żeby coś ci się stało - powiedział.
-Dlaczego to robisz ? Przecież mnie tu zamknąłeś co ci zależy w jakim stanie jestem - powiedziałam ledwie słyszalnie.
-Nie jestem twoim wrogiem chcę być tylko twoim przyjacielem i dlatego mi na tobie zależy. Nigdy nie chciałem żeby do tego doszło, przepraszam - spojrzał na mnie.
-Chcę do domu Alex, do Justina nie chcę tutaj być am ty nie pozwalasz mi odejść - powiedziałam i poczułam łzy spływające z oczu.
-Justin cię szuka Mel, wysłał mnie tutaj żebym sprawdziła dlaczego nie odbierasz telefonu - Eleonor przerwała nam wciąż uciskając ranę.
-Nie pozwolę ci odejść przynajmniej nie do pewnego czasu - powiedział puszczając moją dłoń.
-Czego od niej chcesz Alex - Eleonor zapytała patrząc mu w oczy. Widziałam po niej,że coś do niego czuje on do niej też ale wiem również,że go nie rozumie i nie jest pewna co do swoich uczuć gdyby tak nie było nie oskarżała by go o porwanie mnie.
-Nie mogę powiedzieć - powiedział cicho.
-Możesz nam zaufać nie jesteś złym człowiekiem i wiem to. Musisz nam zaufać razem rozwiążemy ten problem cokolwiek by to nie było, pomożemy ci - powiedziała a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Alex podszedł i otworzył je wpuszczając do środka młodego doktora o jasnych, blond włosach i ciemnych oczach. Podbiegł do mnie i rzucił teczkę prawdopodobnie z narzędziami medycznymi.
-Rana jest poważna - powiedział nie zwracając na nich uwagi.
-Co zrobimy ? - zapytali równocześnie.
-Muszę to zaszyć - powiedział spoglądając w ich kierunku - ale nie wiem czy uda mi się to dobrze zrobić w tych warunkach.
-Nie mamy innego wyjścia - Alex powiedział pewnie.
-Dobrze więc zrobię to tutaj ale nie mam żadnych leków przeciwbólowych więc będzie boleć - powiedział tym razem spoglądając na mnie.
-Proszę tylko mi pomóc - powiedziałam a on kiwnął głową i wyciągnął z teczki odpowiednie narzędzia.
Alex i Eleonor złapali mnie za ręce i mocno przytrzymali. Poczułam ostry ból kiedy igła wbiła mi się w skórę. Krzyknęłam w bólu a łzy popłynęły mi z oczu.
-To nienormalne powinniśmy zabrać ją do szpitala. Czuję się jak w jakimś chorym filmie takie rzeczy nie dzieją się normalnie - Eleonor krzyknęła odwracając głowę.
-Dasz sobie radę Mel, robiłaś już nie takie rzeczy - Alex odpowiedział ale widziałam,że sam ledwo powstrzymywał się od łez.
-Proszę to zrobić szybko - wydusiłam z siebie.
Lekarz kiwnął głową i kontynuował szycie. Krzyczałam coraz głośniej z trudem powstrzymując się od zwrócenia. Z mojej wargi poleciały stróżki krwi z powodu tego jak bardzo je przygryzałam. Oddychałam głośną mocno ściskając ich ręce. W końcu lekarz opuścił igłę i głośno odetchnął. Nie wiedziałam co powinnam zrobić czy popłakać się czy odetchnąć z ulgą,że już po wszystkim. Wybrałam jednak to pierwsze bo chyba nie byłabym w stanie zrobić nic innego. Z moich oczu popłynął strumień łez którego nie potrafiłam opanować.
-Byłaś dzielna słyszysz, już po wszystkim nigdy więcej nie będziesz cierpieć, obiecuję - powiedział do mnie i mocno mnie przytulił ocierając moje łzy.
-Ja przezwyciężyłam swój strach teraz ty przezwyciężysz swój i powiesz nam dlaczego nas tu trzymasz - wydusiłam przez łzy.
-Nie mogę - powiedział.
-Właśnie,że możesz albo nas stracisz, stracisz mnie wybieraj - Eleonor stanęła w mojej obranie.
-Chodzi o twoją rodzinę Mel, ktoś mnie szantażuje mają moją siostrę i powiedzieli,że chcą się z tobą spotkać jeżeli tego nie zrobię oni coś jej zrobią a ja nie mogłem na to pozwolić. Ona, ja jej nawet nigdy nie poznałem bo nigdy mi na to nie pozwolono i teraz dostałem szansę powiedzieli : znajdź i doprowadź dla nas tą dziewczynę a oddamy ci siostrę. Nie mogłem postąpić inaczej - odpowiedział a z jego oczu wyleciały łzy które próbował ukryć.
-Pomogę ci ją odnaleźć - powiedziałam szybko nie zdając sobie sprawy z wagi tych słów.
Mamy rozdział jak zwykle przepraszam,że tak długo go pisałam ale przez naukę nie potrafiłam znaleźć czasu. Tym razem rozdział bez Justina ale mam nadzieję,że wam się spodoba.
Oficjalny trailer (klik) - Łapkujemy
instagram : paulinaborek
xoxo Paulina
Usłyszałam pukanie do drzwi i od razu zerwałam się żeby sprawdzić kto to. Alex zatrzymał mnie kiedy byłam prawie przy drzwiach. Zdążyłam zawołać o pomoc zanim przytrzymał mi usta dłonią. Przycisnął mnie mocniej do siebie i podniósł zanosząc do pomieszczenia obok. Próbowałam go powstrzymać ale był dwa razy silniejszy ode mnie i nie miałam żadnych szans. Zamknął drzwi i wyszedł zostawiając mnie całkiem samą. Rozejrzałam się dookoła było tak ciemno,że nie byłam w stanie prawie nic dostrzec jednak z czasem kiedy moje oczy przyzwyczajały się do ciemności zauważyłam drugie drzwi z prawej strony. Podeszłam do nich i mocno je pociągnęłam ale były zamknięte. Zrobiono je z desek pewnie bardzo dawno temu bo skrzypiały przy każdym pociągnięciu. Nie byłyby zamknięte gdyby nie prowadziły donikąd. Po raz kolejny rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś czym mogłabym rozwalić drzwi. Nie widziałam jednak nic przydatnego. Z powrotem wróciłam do drzwi prawie potykając się o ; cegłę. Może chociaż cegła pomorze mi w rozwaleniu drzwi. Chwyciłam ją i mocno waliłam nią w drzwi próbując jak najbardziej rozwalić stare deski. Po paru chwilach w jednym miejscy zrobiła się znaczna dziura. Spojrzałam przez nią i zauważyłam schody pewnie prowadzące do piwnicy. Nie mam pewności,że znajdę tam wyjście na dwór ale musiałam próbować. Chwyciłam deski i mocno pociągnęłam wyrzucając pozostałe. W końcu udało mi się zrobić całkiem sporą dziurę przez którą może udałoby mi się prześlizgnąć.Alex mógł wrócić w każdej chwili a ja nie miałam czasu na dłuższe wyważanie. Wygięłam się jak najbardziej potrafiłam i wślizgnęłam w dziurę próbując się przecisnąć. Kiedy wychodziłam poczułam ostry ból na lewej stronie brzucha. Upadłam na podłogę po drugiej stronie i chwyciłam lewą stronę. Kawałek deski musiał rozciąć mi brzuch bo całe ubranie miałam pobrudzone w krwi. Ból mnie paraliżował i miałam ochotę się poddać i położyć na zimnej podłodze. Nie mogłam jednak tak porostu się poddać, zbyt długo pozwalałam mu się więzić. Wstałam podtrzymując się ściany i powoli poszłam dalej szukając wyjścia. Faktycznie byłam w piwnicy która bardziej przypominała inne piętro domu. Było tu mnóstwo pomieszczeń co oznaczało również mnóstwo wyjść. Wchodziłam do każdego po kolei ale nigdzie nie było oznak wyjścia. Kiedy doszłam na koniec korytarza usłyszałam rozmowę. Po woli podeszłam bliżej żeby cokolwiek usłyszeć ale wciąż słyszałam tylko niewyraźne szmery. Wychyliłam głowę i wtedy zobaczyłam Eleonor i Alexa całujących się. Powoli wycofałam się ale wtedy zauważyłam,że odrywają się od siebie i ich wzrok pada prosto na mnie. Odwróciłam się i pobiegłam z powrotem ale przez ranę w brzuchu nie byłam w stanie szybko biec.
-Co jej zrobiłeś ? - poczułam na sobie ręce podtrzymujące mnie w pasie. Próbowałam się wyrwać ale byłam zbyt słaba.
-Nie skrzywdziłem jej, kazałem ci siedzieć w pokoju - powiedział i spojrzał na mnie surowo ale wyczułam w jego oczach również współczucie.
-Ona krwawi musimy wezwać karetkę - Eleonor powiedziała wciąż mnie trzymając.
-Nie możemy tego zrobić - Alex odpowiedział szybko głośno przełykając ślinę.
-Ma się tu wykrwawić na śmierć ? - Krzyknęła na niego.
-Nie, pomogę jej - powiedział i wziął mnie na ręce zanosząc z powrotem do pokoju. Nie miałam siły stawiać oporu i powoli czułam zawroty głowy które nie pozwalały mi racjonalnie myśleć.
-Co ci przyszło do głowy żeby wyważać drzwi ? - powiedział kładąc mnie delikatnie na kanapie.
-Nie mogłam się poddać i pozwolić ci wygrać, prawda ? - wyszeptałam z przerwami na oddechy.
-Słuchajcie fajnie się was słucha ale może tak zajęlibyście się jej raną bo to wygląda naprawdę groźnie - Eleonor przerwała nam spoglądając na ranę.
-Dobra musimy zdjąć ci koszulkę w porządku ? - Alex zapytał a ja nie miałam ochoty stawiać oporu bo rana rozcięcie bolała tak bardzo,że zrobiłabym wszystko żeby tylko temu zaprzestać. Pokiwałam głową i pozwoliłam żeby ściągnęli mi koszulkę i odsłonili ranę. Była dość głęboka i bez końca leciała z niej krew.
-Alex to poważne, musimy wezwać pogotowie to wymaga operacji ! - Eleonor krzyknęła zasłaniając usta dłonią i odwracając głowę.
-Nie jest w porządku mój tata jest lekarzem całe życie widywałem tego typu rany wiem co robić - powiedział ale wyglądał tak jakby sam zaraz miał zemdleć.
-Tak ? nie jesteś lekarzem jeżeli ona umrze to będzie twoja wina mówiłeś mi,że nie jesteś taki,że jesteś dobrym człowiekiem - krzyknęła przez łzy.
-Jestem nim Leny, ale nie mogę jej stąd wypuścić rozumiesz - powiedział a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Dobrze w takim razie wezwę znajomego lekarza, to mój przyjaciel zajmie się nią - powiedziała chwytając jego dłoń.
-Dobrze ale jeżeli komuś o tym doniesie nie pozwolę mu odejść - powiedział ostro i podał jej telefon komórkowy.
Jedyne co mnie zdziwiło to to,że Eleonor też nie miała dostępu do telefonu to znaczy,że też była więźniem Alexa i nie miała o niczym pojęcia. Musiałam się dowiedzieć co wie bo to pomogłoby mi w dowiedzeniu się dlaczego mnie tu trzyma. Po chwili Eleonor wróciła do pokoju.
-Będzie za chwilę, kazał nam uciskać ranę - powiedziała i podała Alexowi bandaż. Czułam jak pot spływa mi z czoła i jak całe ciało drży mi z zimna. Alex położył mi rękę na czole.
-Chyba ma gorączkę - powiedział pokazując Eleonor żeby sama sprawdziła.
-Musiała stracić dużo krwi - powiedziała i przyłożyła mi bandaż do rany mocno uciskając. Jęknęłam z bólu próbując nie zwrócić zjedzonego wcześniej jedzenia. Alex widząc moją minę chwycił moją dłoń i mocno ścisnął.
-Spokojnie nie pozwolimy żeby coś ci się stało - powiedział.
-Dlaczego to robisz ? Przecież mnie tu zamknąłeś co ci zależy w jakim stanie jestem - powiedziałam ledwie słyszalnie.
-Nie jestem twoim wrogiem chcę być tylko twoim przyjacielem i dlatego mi na tobie zależy. Nigdy nie chciałem żeby do tego doszło, przepraszam - spojrzał na mnie.
-Chcę do domu Alex, do Justina nie chcę tutaj być am ty nie pozwalasz mi odejść - powiedziałam i poczułam łzy spływające z oczu.
-Justin cię szuka Mel, wysłał mnie tutaj żebym sprawdziła dlaczego nie odbierasz telefonu - Eleonor przerwała nam wciąż uciskając ranę.
-Nie pozwolę ci odejść przynajmniej nie do pewnego czasu - powiedział puszczając moją dłoń.
-Czego od niej chcesz Alex - Eleonor zapytała patrząc mu w oczy. Widziałam po niej,że coś do niego czuje on do niej też ale wiem również,że go nie rozumie i nie jest pewna co do swoich uczuć gdyby tak nie było nie oskarżała by go o porwanie mnie.
-Nie mogę powiedzieć - powiedział cicho.
-Możesz nam zaufać nie jesteś złym człowiekiem i wiem to. Musisz nam zaufać razem rozwiążemy ten problem cokolwiek by to nie było, pomożemy ci - powiedziała a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Alex podszedł i otworzył je wpuszczając do środka młodego doktora o jasnych, blond włosach i ciemnych oczach. Podbiegł do mnie i rzucił teczkę prawdopodobnie z narzędziami medycznymi.
-Rana jest poważna - powiedział nie zwracając na nich uwagi.
-Co zrobimy ? - zapytali równocześnie.
-Muszę to zaszyć - powiedział spoglądając w ich kierunku - ale nie wiem czy uda mi się to dobrze zrobić w tych warunkach.
-Nie mamy innego wyjścia - Alex powiedział pewnie.
-Dobrze więc zrobię to tutaj ale nie mam żadnych leków przeciwbólowych więc będzie boleć - powiedział tym razem spoglądając na mnie.
-Proszę tylko mi pomóc - powiedziałam a on kiwnął głową i wyciągnął z teczki odpowiednie narzędzia.
Alex i Eleonor złapali mnie za ręce i mocno przytrzymali. Poczułam ostry ból kiedy igła wbiła mi się w skórę. Krzyknęłam w bólu a łzy popłynęły mi z oczu.
-To nienormalne powinniśmy zabrać ją do szpitala. Czuję się jak w jakimś chorym filmie takie rzeczy nie dzieją się normalnie - Eleonor krzyknęła odwracając głowę.
-Dasz sobie radę Mel, robiłaś już nie takie rzeczy - Alex odpowiedział ale widziałam,że sam ledwo powstrzymywał się od łez.
-Proszę to zrobić szybko - wydusiłam z siebie.
Lekarz kiwnął głową i kontynuował szycie. Krzyczałam coraz głośniej z trudem powstrzymując się od zwrócenia. Z mojej wargi poleciały stróżki krwi z powodu tego jak bardzo je przygryzałam. Oddychałam głośną mocno ściskając ich ręce. W końcu lekarz opuścił igłę i głośno odetchnął. Nie wiedziałam co powinnam zrobić czy popłakać się czy odetchnąć z ulgą,że już po wszystkim. Wybrałam jednak to pierwsze bo chyba nie byłabym w stanie zrobić nic innego. Z moich oczu popłynął strumień łez którego nie potrafiłam opanować.
-Byłaś dzielna słyszysz, już po wszystkim nigdy więcej nie będziesz cierpieć, obiecuję - powiedział do mnie i mocno mnie przytulił ocierając moje łzy.
-Ja przezwyciężyłam swój strach teraz ty przezwyciężysz swój i powiesz nam dlaczego nas tu trzymasz - wydusiłam przez łzy.
-Nie mogę - powiedział.
-Właśnie,że możesz albo nas stracisz, stracisz mnie wybieraj - Eleonor stanęła w mojej obranie.
-Chodzi o twoją rodzinę Mel, ktoś mnie szantażuje mają moją siostrę i powiedzieli,że chcą się z tobą spotkać jeżeli tego nie zrobię oni coś jej zrobią a ja nie mogłem na to pozwolić. Ona, ja jej nawet nigdy nie poznałem bo nigdy mi na to nie pozwolono i teraz dostałem szansę powiedzieli : znajdź i doprowadź dla nas tą dziewczynę a oddamy ci siostrę. Nie mogłem postąpić inaczej - odpowiedział a z jego oczu wyleciały łzy które próbował ukryć.
-Pomogę ci ją odnaleźć - powiedziałam szybko nie zdając sobie sprawy z wagi tych słów.
Mamy rozdział jak zwykle przepraszam,że tak długo go pisałam ale przez naukę nie potrafiłam znaleźć czasu. Tym razem rozdział bez Justina ale mam nadzieję,że wam się spodoba.
Oficjalny trailer (klik) - Łapkujemy
instagram : paulinaborek
xoxo Paulina
Subskrybuj:
Posty (Atom)