środa, 2 marca 2016

Rozdział 27

Justin's POV 

Wciąż odświeżałem telefon z nadzieją,że w końcu zadzwoni Eleonor i powie mi co się dzieje z Mel. Mam jedna wrażenie,że cały świat wściekł się na mnie bo teraz obie nie odbierają co jeszcze bardziej mnie denerwuje. Podszedłem do kuchni i wziąłem butelkę lodowatej wody którą wypiłem jednym duszkiem. Miałem zostać w Portland jeszcze kilka dni ale zważając na tą dziwną sytuację będę musiał jak najszybciej wrócić do domu i samemu zobaczyć co się dzieje z Mel. olejne dni tutaj sprawiają,że moje przeczucia robią się coraz bardziej podejrzane. Wyciągnąłem walizkę spod łóżka i powrzucałem do niej wszystkie rzeczy upychając je tak żeby się zmieściły. Włożyłem kurtkę i wyszedłem z domu łapiąc pierwszą taxówkę.

-Halo Nate - wybrałem numer i zadzwoniłem żeby powiedzieć mu o moim wyjeździe.

-Cześć - odpowiedział nieco zdziwiony.

-Słuchaj wracam do Nowego Jorku martwię się o Mel, poradzisz sobie z Octavią a ja postaram się niedługo tu wrócić - powiedziałem.

-Dobra jasne stary, nie ma sprawy daj mi znać gdybyś miał jakieś kłopoty - odpowiedział szybko i rozłączył się.

Wiedziałem,że mogłem na niego liczyć i,że postara się rozwiązać tą sprawę pod moją nieobecność. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko przeszedłem odprawę i od razu udałem się do samolotu. Lot trwał krótko więc po chwili już byłem na miejscu.Wysiadłem i wszedłem do limuzyny która już tam na mnie czekała.

-Do mojego mieszkania jak najszybciej - powiedziałem do kierowcy który prawdopodobnie był nowy bo widziałem go pierwszy raz. Normalnie pewnie bym się przedstawił bo miałem szacunek do moich pracowników ale teraz byłem zbyt zdekoncentrowany żeby zawracać sobie tym głowę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wziąłem walizkę  w rękę i szybo pobiegłem do mieszkania. Drzwi były zamknięte, otworzyłem je i nie zastałem nikogo. Na stole leżał brudny talerz pewnie z przed kilku dni. Wbiegłem do sypialni i tam tak samo świeciło pustkami. Poczułem się okropnie. Tyle dni byłem w Portland kiedy Melani mnie potrzebowała. Nie wiem co się z nią stało czy wszystko z nią w porządku czy nie siedzi teraz gdzieś samotna i przestraszona. W głowie miałem mnóstwo okropnych myśli które próbowałem z siebie wyrzucić. Kolejne miejsce które przyszło mi do głowy to dom Alexa została ostatnio z nim widziana więc jest duże prawdopodobieństwo,że właśnie tam ją znajdę. Zamknąłem mieszkanie i znów wziąłem limuzynę tym razem prosząc kierowcę żeby zabrał mnie do jego domu. Na szczęście wciąż pamiętałem adres. Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu wydało mi się podejrzane to,że wszystkie rolety były opuszczone o tej porze dnia. Powoli podszedłem do drzwi i wtedy usłyszałem jej krzyk. Dokładnie poznałem jej delikatny głos który teraz zamienił się w przeraźliwy krzyk. Szarpnąłem za klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Wbiegłem do środka i zobaczyłem ją leżącą we krwi na kanapie. Jej blada cera była zaróżowiona a z oczu kapały jej gęste łzy. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Puściły mi wszystkie emocje i od razu rzuciłem się na Alexa który klękał przy jej łóżku. Odepchnąłem go tak,że upadł na ziemię i uderzył głową o stół. Kiedy próbował się podnieść walnąłem o w oko pod którym momentalnie wyrósł wielki siniec. Zdziwiło mnie,że tak naprawdę oprócz paru uników nie robił nic żeby się bronić. Kiedy próbował wstać z podłogi chciałem to zakończyć ale wtedy usłyszałem jej krzyk.

-Nie,nie rób tego Justin - krzyknęła swoim delikatnym głosem.

-Skrzywdził cię mam pozwolić mu odejść - powiedziałem a do moich oczu napłynęły łzy.

-Proszę - szepnęła.

Spuściłem pięść i powstrzymałem się  przed uderzeniem go. Podszedłem do jej łóżka i zbliżyłem się do niej obejmując jej twarz rękami.

-Tak się o ciebie martwiłem przepraszam,że cię zostawiłem to moja wina - powiedziałem spoglądając w jej szklane od łez oczy.

-Nie Justin to nie jest twoja wina i nigdy nie powinieneś był tak pomyśleć - szepnęła chwytając moją dłoń i lekko ją całując.

-Gdybym był przy tobie to nigdy by się nie wydarzyło - powiedziałem ze wściekłością na samego siebie.

-Nie kochanie przecież nie mogłeś cały czas mnie pilnować i nie możesz się za to obwiniać jedyne osoby które powinny to moja rodzina - wyszeptała a z jej oczu znów wypłynęły łzy.

-Okłamałem cię Mel - musiałem wyznać jej prawdę gdzie tak naprawdę byłem nie było sensu tego ukrywać.

-Jak to ? - zapytała zdziwiona.

-Pojechałem do Portland żeby porozmawiać z twoją rodziną nie wiesz o tak wielu rzeczach a ja pomyślałem,że będzie ci łatwiej kiedy dowiesz się prawdy ode mnie  przepraszam,że cię okłamałem kochanie.

-Robiłeś to żeby mnie chronić - powiedziała i złapała się za brzuch cicho jęcząc. Wtedy ocknąłem się i przypomniałem sobie gdzie tak naprawdę jesteśmy i w jakim jest stanie.

-Co się stało ? Muszę zabrać cię do lekarza - powiedziałem i wtedy poczułem za sobą czyjąś dłoń.

-Przykro mi Justin ale nie możesz jej zabrać musimy coś zrobić a ona jest mi potrzebna - Alex stał za mną przykładając mi pistolet do głowy.

-Nie możesz jej tu trzymać - warknąłem na niego i próbowałem wyrwać mu pistolet.

-Nie Justin on ma rację powinnam tu zostać - jej głos całkowicie mnie osłupił. Chciała żebym pozwolił mu ją więzić.

-Dlaczego ? co tak naprawdę się wydarzyło - zapytałem podnosząc ton głosu.

-Chodzi o jego siostrę Justin moja rodzina ją podobno ma muszę się z kimś tutaj spotkać żeby pozwolić mu ją odzyskać - powiedziała próbując mnie uspokoić.

Przetwarzałem sobie tą informację w kółko w głowie próbując przypomnieć sobie coś co miałoby związek z jego siostrą ale nic nie wskazywałoby na to,że ktoś ją ma.

-Dobrze ale chcę tutaj z nią być - powiedziałem szybko.

-Nie, tylko ona i ja - odpowiedział wciąż celując we mnie pistoletem.

-Dowiedziałem się wielu przydatnych rzeczy mogę ci pomóc tylko musisz zabrać ten pistolet.

-On ma rację Alex przyda się - usłyszałem głos Eleonor wchodzącej do salonu.

-Wiedziałem,że też za tym stoisz - powiedziałem trochę z obrzydzeniem.

-Dowiedziałam się trochę przed tobą więc nie tylko ty jesteś poszkodowany - powiedziała tym swoim irytującym głosem.

-Dobrze więc jesteś z nami ale nie próbuj niczego - krzyknął i włożył pistolet do kieszeni.

- Kiedy ci ludzie mają tutaj być ? - zapytałem

-Za kilka godzin może zaraz nie wiem dokładnie. Chcę wiedzieć czego się dowiedziałeś - powiedział podchodząc bliżej mnie.

-Dobra ale porozmawiamy na osobności - odpowiedziałem nie chcąc żeby Mel wszystko słyszała.

-Nie Justin jestem gotowa chcę wiedzieć prawdę - powiedziała tak,że nie byłbym w stanie jej odmówić.

-W porządku więc w Portland jest osoba która się za ciebie można powiedzieć podszywa nazywa się Octavia - powiedziałem patrząc na nią.

-Co ale dlaczego ktoś miałby to robić nic nie rozumiem - odpowiedziała zmieszana.

-Do tego też jeszcze nie doszliśmy ale myślę,że jesteśmy blisko. Jedno wiemy,że ona całe życie naprawdę myślała,że jest tobą dopiero niedawno odkryła prawdę - pominąłem fragment o moich rodzicach bo nie chciałem żeby teraz coś nas skłóciło najpierw sam musiałem poznać prawdę.

-Przecież mówili,że na pogrzebie była moja trumna to skoro chcieli żeby wszyscy myśleli,że umarłam dlaczego zrobili drugą mnie - powiedziała.

-Właśnie tego też jeszcze nie wiem - odpowiedziałem.

-Chciałabym się z nią spotkać.

-Jest w Portalnd z Natem myślę,że niedługo będziesz miała okazję do porozmawiania z nią może coś ci się przypomni - powiedziałam podchodząc bliżej niej.

Usłyszeliśmy głośne walenie do drzwi i wszyscy odwróciliśmy głowę w tamtym kierunku. Alex wyłożył pistolet i szepnął do nas żebyśmy schowali się za drzwiami. Zrobiliśmy tak i nasz jedyny widok na salon był możliwy przez cienką szczelinę. Mel wciąż siedziała na kanapie bo wiem,że nie byłaby wstanie wstać. Nigdy tak się o nią nie bałam. Po jakiejś chwili do pokoju weszli trzej mężczyźni ubrani w eleganckie garnitury, nie tak ich sobie wyobrażałem ale i tak nie wyglądali zbyt przyjaźnie.

-Nareszcie się spotykamy - jeden z nich, najwyższy o ciemnych kręconych włosach podszedł bliżej Mel przez co miałem ochotę wejść do środka i go powstrzymać.

-A to zapewne Melani Waldorf - powiedział kolejny patrząc na nią.

-Tak możecie z nią porozmawiać ale nie wolno wam jej tknąć - Alex powiedział w jej obronie przez co poczułem się nieco zazdrosny ale doceniam to,że jej broni.

-W porządku zadamy tylko kilka pytań - odpowiedział unosząc ręce do góry.

-Czego ode mnie chcecie ? - Mel odezwała się i wyczułem w jej głosie strach.

-Bardzo się zmieniłaś odkąd ostatnim razem cie widzieliśmy - powiedział znów na nią patrząc.

-Znałeś moich rodziców ? - zapytała.

-Tak bardzo dobrze znam całą twoją rodzinę - odpowiedział uśmiechając się.

-W takim razie to ty powinieneś odpowiedzieć mi na parę pytań.

-Na to przyjdzie jeszcze czas kochanie - ścisnąłem pięść kiedy usłyszałem ostatnie słowo wychodzące z jego ust.

-Wciąż nie odpowiedziałeś mi czego ode mnie chcecie ? - zapytała podnosząc ton głosu.

-Chcemy cię do kogoś zabrać - powiedział.

-Dokąd ? i dlaczego porwaliście jego siostrę - Mel niemalże krzyknęła.

-Nikogo nie porwaliśmy jego siostra jest cała i zdrowa - powiedział trochę zirytowany, Alex cicho odetchnął.

-Do kogo chcecie mnie zabrać ? - zapytała kolejny raz.

-Na spotkanie z rodzicami - powiedział podkreślając ostatnie słowo.

-Moi rodzice nie żyją - krzyknęła.

-Tego nie wiesz i nigdy się nie dowiesz jeżeli z nami nie pójdziesz.


Krótki rozdział ale przynajmniej jest, mam nadzieję że wam się spodoba. Jak myślicie pójdzie czy nie ? Pamiętajcie o zostawieniu motywującego komentarza bo ostatnio brakuje mi weny co pewnie zauważyliście mam nadzieję,że niedługo dojdę do formy i znowu będą trochę myślę lepsze i dłuższe rozdziały

Oficjalny trailer (klik )

instagram : paulinaborek

xoxo Paulina 




2 komentarze

  1. Boskie po prostu boskie ❤❤❤
    Kocham *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to, po prostu ohhh musisz kończyć w tym momencie? Serio? No szybko dodaj nowy bo się niecierpliwie!!!!

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon