środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 30

Obudziłam się czując rześki zapach poranka i wody kolońskiej Justina otaczającego mnie w pasie. Dawno nie czułam się tak wspaniale i niewinnie jak w tym momencie. Wiele ludzi uważa,że aby być szczęśliwym trzeba posiadać dom, rodzinę i pieniądze oprócz nich są również tacy którzy uważają za szczęście miłość i posiadanie osoby która zrobiłaby dla ciebie wszystko. Ja, chodź bardziej pasuję do tych drugich jestem trochę innego zdania. Oczywiście, miłość jest najważniejsza bo budzi nas do życia, oplata nas i nigdy nie puszcza. Tak właśnie jest z miłością nie da się bez niej żyć tak jak nie da się żyć bez powietrza. Jednak miłość jest również przekleństwem, sama w sobie nie jest groźna ale miłość to również chęć posiadania a jak wiadomo nie było by wojen, okrucieństwa gdyby nie to. A co z utratą ? Ludzie umierają gdybym nie kochała moich rodziców tak bardzo może teraz byłabym innym człowiekiem, lepszym ale z drugiej strony czy byłabym pozbawiona empatii ? W mojej głowię kłębiło się tysiące myśli o tym co zrobiłam nie tak w przeszłości,że moje życie teraz jest tak bardzo zagmatwane. Jedno wiem na pewno gdyby nie osoba leżąca obok mnie i cichutko oddychająca nie miałabym nic a moje życie byłoby jedną wielką pustką pozbawioną sensu.

-Dzień dobry - Justin otworzył oczy i wyrwał mnie z zadumy.

-Dzień dobry - nachyliłam się i lekko musnęłam jego jasne usta.

-Która godzina ? - zapytał przeciągając się.

-Po dziesiątej, powinniśmy wstawać przed nami ciężki dzień - odpowiedziałam i zerwałam się z łóżka zawijając się białą,aksamitną kołdrą.

-A co z naszym planem - Justin powiedział uśmiechając się i spoglądając mi w oczy.

- Zrealizujemy je jak tylko wszystko załatwimy, obiecuje - rzuciłam mu szybki uśmiech kierując się do łazienki.

Rzuciłam kołdrę na ziemię i odkręciłam kurek wlewając ciepłą wodę do wanny. Spojrzałam w lustro, moje włosy sterczały we wszystkie strony a moja twarzy była gdzieniegdzie posiniaczona i obdarta. Te wszystkie ślady nagle przywróciły mnie do rzeczywistości. Po wspólnej nocy z Justinem zapomniałam o wszystkim, jakby to wszystko się nie wydarzyło ale w sumie taki właśnie był przecież nasz plan,zapomnieć. Dzisiejszy dzień będzie na pewno trudnym wyzwaniem bo razem z Justinem musimy spotkać się z Octavią i Natem którzy mają dla nas podobno kilka informacji dodatkowo Alex chce się  ze mną spotkać. Poniekąd każdy następny dzień zbliży nad do poznania prawdy której się boje bo życie w niewiedzy wydaje się o stokroć łatwiejsze. Sięgnęłam po  płyn i wlałam odrobinę do wanny. W całej łazience unosił się teraz przepiękny zapach wanilii i jaśminu. Zakręciłam wodę i weszłam do wanny rozkoszując się delikatnością wody obmywającej moje ciało. Poczułam lekki szczypanie przypominające mi o ranie którą zrobiłam sobie w domu Alexa. Wciąż była zaczerwieniona ale wyglądała coraz lepiej i prawie nie bolała. Sięgnęłam po gąbkę dokładnie zmywając z siebie brud. Umyłam włosy i dokładnie przeczesałam je palcami. Byłam już gotowa ale woda tak przyjemnie głaskała moje ciało,że nie miałam ochoty nigdzie się wybierać więc wykorzystałam moment i na chwilę zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą. Przerwałam dopiero wtedy kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.

-Mel wszystko w porządku ? - Justin zapytał wciąż pukają.

-Tak już wychodzę - powiedziałam i wstałam z wanny wycierając ciało dokładnie ręcznikiem.

Znów podeszłam do lustra wciąż byłam blada ale woda nieco zniwelowała ślady sińców i obdrapań. Pozwoliłam sobie na lekki makijaż który składał się jedynie z grama podkładu i tuszu do rzęs. Chwyciłam balsam stojący na umywalce i wsmarowałam je w ciało. Założyłam aksamitny szary szlafrok i wyszłam do Justina który siedział na łóżku już ubrany i gotowy.

-Pięknie pachniesz - powiedział podchodząc do mnie i delikatnie mnie obejmując.

-Myślę,że to komplement, więc dziękuje ty również - powiedziałam czując zapach jego perfum od calvina kleina które tak uwielbiał.

-Również dziękuje - powiedział i uśmiechnął się.

Podeszłam do szafy i wybrałam z niej czarne spodnie z wysokim stanem i aksamitny oversizowy sweter z dekoltem w serek. Na dworze robiło się już coraz zimniej a ja nie chciałam się przeziębić. Rozczesałam włosy i dokładnie je wysuszyłam związując je w luźnego koka na czubku głowy. Uśmiechnęłam się do Justina i poszłam do łazienki ubrać na siebie to co wcześniej wybrałam. Zeszłam na dół i poczułam świeżą woń naleśników i gofrów. Nie wiem kiedy Justin zdążył to zrobić, przecież dopiero co obaj wstaliśmy. Z uśmiechem usiadłam na wysokich krzesłach w kuchni przy bladzie i patrzyłam jak Justin  robi kolejne naleśniki.

-Kiedy zdążyłeś zrobić tyle jedzenia ? - zapytałam patrząc na to wszystko.

-Miałem pomocników - powiedział bez wahania co całkowicie zbiło mnie z tropu. Rozejrzałam się wokoło szukając kogoś i wtedy poczułam chude rączki  obejmujące mnie w pasie.

-Jazmyn, Jaxon - krzyknęłam ciesząc się,że ich widzę.

-Cześć Mel - powiedzieli równocześnie, śmiejąc się i skacząc wokół mnie.

-Co tutaj robicie ?  - powiedziałam uśmiechając się i nie dowierzając skąd tak szybko się tu znaleźli.

-Opiekunka nas przywiozła po tym jak Justin do niej zadzwonił - Jaxon odpowiedział i radośnie wzruszył rękami.

-Pomyślałem,że poprawią ci humor - Justin powiedział a ja odwróciłam głowę w jego kierunku i posłałam mu wielki uśmiech.

-Świetny pomysł, będziemy mogli pójść na lody co wy na to ? - zapytałam nawet nie czekając na ich radosną reakcję.

-Najpierw zjemy śniadanie które przygotowaliśmy - Justin powiedział i położył talerz z jedzeniem na stole.

Podeszliśmy do stołu i zajęliśmy miejsca. Wzięłam naleśnika i polałam go sosem czekoladowym dorzucając truskawek. Wyglądał i pachniał tak smakowicie,że nie mogłam się powstrzymać przed wzięciem dużego kęsa. Kiedy oderwałam twarz od jedzenia zauważyłam,że cała trójka uważnie mi się przygląda nie jedząc.

-A wy co ? brakło wam apetytu ? - zapytałam z uśmiechem.

-Nie tylko zastanawiamy się czy jak zjemy to też będziemy mieć cały nos w czekoladzie - Justin powiedział i wybuchnął śmiechem zbierając mi resztki czekolady z nosa.

-Ej kochanie przecież mówiłeś,że we wszystkim mi do twarzy - powiedziałam z szyderczym uśmiechem i teraz to mi udało się rozśmieszyć dzieciaki.

-Masz rację, przepraszam - przyznał mi rację i teraz wszyscy zamiast jeść siedzieliśmy przy stole i śmialiśmy się.

Kiedy zjedliśmy wszystko i każdy z nas był wystarczająco pełny posprzątaliśmy po śniadaniu i usiedliśmy na kanapie odpoczywając. Justin skakał po kanałach szukając czegoś odpowiedniego dla dzieciaków. Oparłam głowę na jego ramieniu i poczułam,że wreszcie wszystko wraca do normalności. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Justin zerwał się ale powstrzymałam go i sama poszłam zobaczyć kto dzwoni. Podejrzewałam,że był to Alex albo Nate z dziewczyną miałam jednak sporą nadzieję,że to drugie. Otworzyłam drzwi i nie zawiodłam się przed moimi oczami zobaczyłam niską, śliczną  brunetkę uśmiechającą się do mnie. Za nią stał Nate który od razu rzucił mi się na szyję,ściskając mnie mocno.

-Justin powiedział nam o wszystkim dobrze,że nic ci się nie stało - powiedział mierzwiąc mi włosy.

-Cała i zdrowa, chodźcie - zachęciłam ich gestem.

-Miło mi jestem Octavia - powiedziała dziewczyna i przez chwile zrobiło się niezręcznie bo przecież dziewczyna przez większość część życia myślała,że jest mną. Wydawała sie miła i z tego co opowiadał Justin taka była więc nie miałam powodów do wyrzutów.

-Mi również, Mel - powiedziałam do niej z uśmiechem.

Justin podszedł do nas i przywitał się z nimi. Widocznie był zestresowany ale na pewno nie ich obecnością tylko tym w jakiej sprawie tutaj byli. Zaprowadził ich do salonu gdzie wciąż było słychać hałas włączonego telewizora.

-Dzieciaki pójdziecie do gościnnego pooglądać telewizję, później pójdziemy na lody dobrze ? - Justin powiedział do nich a oni bez wahania przeszli do innego pokoju witając się z gośćmi.

-Napijecie się czegoś ? - zapytałam podchodząc do kuchni.

-Kawy - powiedzieli równocześnie.

Zaparzyłam kawy i wróciłam do nich z parującymi kubkami. Usiadłam obok Justina bo jego obecność była mi teraz naprawdę potrzebna.

-Chciałabym teraz zapytać co u was i w spokoju wypić kawę ale niestety mamy ważniejsze rzeczy do omówienia - Nate powiedział poważnie.

-Tak, chciałam wam podziękować za to co robicie - powiedziałam lekko się do nich uśmiechając.

-Jasne Mel przecież wszyscy jakoś w tym siedzimy prawda ? - powiedział chwytając moją dłoń.

-Dobrze  więc zacznijmy od tego co wiemy - Justin wtrącił.

-Tak więc : chłopak który cię powiedzmy porwał, zabił twoich rodziców dlatego,że mama Justina go do tego skłoniła przez to,że była zazdrosna o męża który kochał mamę Mel. Oprócz tego sprawili żebyś zniknęła i dlatego ktoś upozorował twoją śmierć - Nate wyjaśnił wszystko od początku.

-Tak ale pytanie brzmi poco okłamywali Octavie ? i wmawiali jej,ze jest mną? - zapytałam.

-No właśnie po to tu przyszliśmy. Nie wiemy wszystkiego ale znamy pewien szczegół, podobno ktoś znał prawdę o tym,że żyjesz i cię szukał. Ktoś więc pomyślał,że warto stworzyć nową ciebie aby prawdziwa ty nie została odnaleziona. Jeżeli w ogóle zrozumieliście to co powiedziałem.

-Tak kontynuuj - Justin wtrącił.

-Kto mnie szukał ? - zapytałam zmieszana.

-Twój brat - odpowiedział próbując unikać mojego wzroku.

-Mój brat nie żyje.

-Nie Mel właśnie,że żyje i chyba cały ten czas wiedział kim jesteś.


Opowiadanie powróciło, przepraszam za długą nieobecność ale w święta było u mnie tak wiele osób,że nie miałam chwili wolnego czasu na napisanie rozdziału. Mam jednak nadzieję,że teraz będzie inaczej i ,że rozdział wam się spodobał.

instagram : paulinaborek

xoxo Paulina

5 komentarzy

  1. Super. Oby się wszystko poukładało. Czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super♥♥ czekaj to ona miała dwóch braci? Ale się porobiło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super♥♥ czekaj to ona miała dwóch braci? Ale się porobiło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. http://all-bad-jb.blogspot.com/

    Ariel Butler jest szesnastoletnią dziewczyną, dla której życie nie było zbyt łaskawe. Brak rodziców, ich niechęć i odrzucenie sprawiają problemy w jej dalszym rozwoju. Brak autorytetu i miłości z ich strony przyczyniają się do strachu w kwestii pokochania kogokolwiek. Brak sił i chęci do nauki obniżają jej stopnie. Ciągły strach i obawa przed popełnieniem jakiegokolwiek błędu wpędza ją w lekką paranoję.
    W tym wszystkim jest też Justin…
    Który nagle staje się dla Ariel kimś więcej niż tylko przyjacielem brata.

    zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon